Kennzie nie była nigdy osobą, która postawiła by kogoś ponad siebie, była morderczynią i potworem, ale dla niej, dla malutkiego dziecka, swojej córeczki zrobiła by wszystko. W tej kwestii była najlepszą matka na świecie.
Zrobiło mi się jej żal. Niby potwór, ale tak na prawdę każdy skrywa maskę, historię, bo tak łatwo oceniać, oceniać powłokę.
-O czym myślisz Perełko?
-O rodzicach i tym co robią dla swoich dzieci.
-Szeroki temat.
-Zawsze aktualny.
-Muszę powiedzieć, że moi są dobrzy.
-Naprawdę?
-Tak, mimo tego, że nie zawsze było tak prosto i było to naprawdę czasami popieprzone to...Oboje chcieli dobrze...myślę, że zbyt bali sie straty drugiego dziecka i tak bardzo chcieli bym był bezpieczny, że w końcu przesadzili.-Co zrobili?
Westchnął.
-Z wiekiem zacząłem robić coraz więcej głupstw, czasami naprawdę przesadzałem. Miałem w tedy masę nauki, jak rządzić królestwem, sztuki dyplomacji i reszta bzdur. Były to tortury, dlatego wiele razy po prostu to olewałem. Matce się to nie podobało, z tego powodu wiele razy sie kłóciliśmy i myślę...że rodzice też. Przez pewnie czas...byli nawet w separacji. Nie wiedziało o tym oczywiście wielu.- spojrzał przed siebie – Byłem winien ataku, w który zginęło wielu i prawie mama. Obroniła mnie... Po tym bardzo sie pokłóciliśmy i wyjechałem...pojechałem do Xandera i Brie. Potrzebowałem odpoczynku miałem dość wszystkiego, nie chciałem w tedy korony i...całej odpowiedzialności. Chciałem być zwykłym nastolatkiem i...nie chciałem po prostu widzieć matki. Nie chciałem zobaczyć na jej twarzy zawiedzenia i bólu przez to co zrobiłem.
-Cas...- spojrzałam na niego smutna
-Prawie ją zabiłem...
-To nie twoja wina.- powiedziałam powoli.
-A czyja?
Westchnęłam.
-Byłeś tylko dzieckiem.
-Nastolatkiem, miałem szesnaście lat.
-I co z tego?! Wciąż byłeś młody, chciałeś tylko życia, normalnego, a ten atak to zbieg okoliczności.
-Perełko...
-Nie. Nie skończę mówić do póki choć jedna z twoich szarych komórek nie przyjmie do wiadomości, ze to nie twoja winna.
-Każdy popełnia błędy i...twoja matka nigdy cie za to nie winiła.
-Skąd pewność?
-Bo ją znam i widzę jak na ciebie patrzy, patrzy na ciebie jakbyś był niesamowity, cudowny, najlepszy i może była zła, ale
nigdy nie winiła by cię za to. Zrobiła by nawet to ponownie, by cie ratować.Westchnął.
-Kiedy stałaś sie takim dobrym mówcą?
-Uczę sie od najlepszych.
-Przyznałaś to.
-Od czasu do czasu trzeba połechtać twoje ego.
Uśmiechnął się. Moje serce zrobiło salto.
Chciałam go takiego widzieć, uśmiechniętego i szczęśliwego.
Pocałowałam go, a on odwzajemnił pocałunek.
-Ej gołąbki, przystopujcie. A może wam znaleźć jakieś ustronne miejsce?
- Za chwilę jak ci przywalę to nie przystopujesz lecąc w dół.- zagroził mu Cas.
CZYTASZ
Vidi
FantasíaPrzyszła królowa Solis nie spodziewała się, że sprawy przybiorą taki obrót. Kto by pomyślał, że znajdzie się w samym sercu konfliktu. Dodatkowo dziwne wizję się nasilają i czuje, że stary wróg, który powinien od lat nieżyć powraca z zdwojoną siłą. J...