Mater et filia, duo corda unius animae - Matka i córka, dwa serca jednej duszy
To chyba w ogóle nie był zbyt mądry pomysł. Lecieć na wyspę w poszukiwaniu jakiegoś człowieka, który nie żyje od pięciuset lat. Nawet nie mam pojęcia jak się nazywa i pewności, że na pewno tam mieszkała.
To był definitywnie zły pomysł. Jednak chyba moja grupa przyjaciół była znana z złych pomysłów. Włamanie się do biblioteki, wycieczka na wyspy, czemu nie. W najgorszy sposób może się to skończyć moją śmiercią lub jednego z nich. Jednak szansa była większa dla mnie, bo byłam człowiekiem, nie. Już nie byłam tylko człowiekiem, a pół człowiekiem pół Fae. Wciąż w to nie dowierzałam, moje życie w tak krótkim czasie tak bardzo się zmieniło i nie byłam pewna czy na dobre. Teraz nawet nie byłam pewna kim ja byłam. Zawsze byłam dziwadłem, a teraz stałam się jeszcze większym wybrykiem natury, bo na całym świecie nie znałam drugiej jak ja.
I na pewno nie spotkam, no chyba, ze to istota ta była by też w lonie matki przez pięćset lat. To naprawdę zaczynało brzmieć źle. Żałowałam, ze nie mam niczego od ojca, nie byłam silna, nie miałam dobrego wzroku czy słuchu. Nic. Byłam jak zwykły człowiek z fioletowymi oczami, to było wszystko co mogłam zaoferować. Cudownie.
Padłam na lóżko.
Miło by gdybym teraz dostała kolejnej wizji i dowiedziała się czegoś więcej. Ale niestety kiedy chce to się nie pojawiają! Czemu?!
Westchnęłam.
Nawet nie wiemy jak wyglądała! Mogę podejrzewać, że może miała ciemne włosy, ale to tyle. Nawet nie wiemy jak ojciec wyglądał. Zbyt dawno była ta wizja, o tym jak umarł.
Usiadłam na łóżku, a następnie wstałam i podeszłam do lustra. Założyłam włosy za uszy i spojrzałam na siebie w ogromnym lustrze, które wisiało na szafie. Tunika była w fioletowym kolorze, spodnie czarne, a na nogach miałam tego samego koloru kozaki. Na ramiona narzuciłam ciemny płaszcz, a szal był fioletowy. Robiło się powoli cieple, więc nie musiałam nakładać tyle warstw.
Wzięłam swoją torbę, w której miałam najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłam do wyjścia. Mieliśmy się wszyscy spotkać na dworze.
Kiedy otworzyłam drzwi od razu go usłyszałam.
-Cześć Perełko. – usłyszałam znajomy glos, a moje serce fiknęło koziołka. Stal koło moich drzwi oparty ramieniem o ścianę z zabójczym uśmiechem na ustach.
Był cały na czarno, bluza, płaszcz, spodnie, buty. Kolorowo. Na ramieniu miał przewieszoną torbę, a przy pasie miecz.
-Cześć Cas. Co tym masz na sobie?- zapytałam lustrując go wzrokiem.
Zmarszczył brwi nie rozumiejąc o co mi chodzi. Popatrzył na swój strój.
-Ubranie?
-Masz bluzę na sobie!- pisnęłam jakby był to cud.
Popatrzył na mnie i po chwili parsknął śmiechem.
-Tak to bluza Perełko.
-Ale ty zawsze nosisz koszule.
-Czy wyobrażasz sobie, żebym wmieszał się w tłum w koszuli?
-Nie.- pokręciłam głową wciąż nie wierząc.
Pokręcił głową z uśmiechem na ustach.
-Czy już skończyliśmy omawiać moje wybory odzieżowe, bo z wielką chęcią bym dal ci buziaka na powitanie?
W moim brzuchu wzbiło się miliard motyli do lotu.
![](https://img.wattpad.com/cover/340219774-288-k787692.jpg)
CZYTASZ
Vidi
FantasíaPrzyszła królowa Luxarii nie spodziewała się, że sprawy przybiorą taki obrót. Kto by pomyślał, że znajdzie się w samym sercu konfliktu. Dodatkowo dziwne wizję się nasilają i czuje, że stary wróg, który powinien od lat nieżyć powraca z zdwojoną siłą...