Rozdział 26 Południowy zachód

14 3 0
                                    

Do samego rana zjedliśmy wszystkie lody czekoladowe.

Ani razu nie zmrużyliśmy oka i nawet nie czułam się zmęczona. Około siódmej Cas poszedł złożyć bardzo towarzyszka wizytę Clarencowi.

Zdecydowałam, że przyjdę do niego później.

Przygotowałam rzeczy na podróż.

Ubrałam się w cienki granatowy sweter, a spod niego wystawała czarna podkoszulka. Spodnie były tej samej barwy tak samo jak buty zabudowane.

Potem jeszcze odwiedziłam Avery i Xandera, z czego jedno wciąż było w śpiączce, a drugie spało. I nie zamierzałam go budzić.

Zdążyłam jeszcze przed śniadaniem złapać Scarlett i Veritas by powiadomić ich o planach. Obie nie miały nic przeciwko.

Zaczęłam też szukać Addison i znalazłam ją na drugim piętrze przy schodach.

-Addison!

Odwróciła sie i omiotła mnie wzrokiem.

-Tak? Albo czekaj, zgadnę. Znowu coś wymyśliłaś razem z Cassianem? I odpowiadając na twoje nie zadane pytanie nie jadę na razie nigdzie.

-Czemu nie? Scarlett jedzie.

- I niby mnie to przekona.

-Nic takiego nie mówiłam. Ale jak nie możesz to pa.

Odwróciłam sie i zaczęłam odchodzić.

-O której?

-Dwunastej.- odparłam i odeszłam z uśmiechem na ustach.

Zeszłam na sam dół do cel.

Nagle poczułam coś i wytarłam ręką pod nosem.

Zobaczyłam krew.

-Cholera.

Wyciągnęłam chusteczkę i przytknęłam.

Kiedy skończyło krwawić podeszłam do jednych z drzwi.

Otworzyłam jedną z cel i zastałam Cassa i Clarenca.

-Stęskniłeś sie?- zapytałam

Mężczyzna podniósł głowę.

Jego ręce i nogi były przykute do ściany, na jego twarzy znajdował się grymas bólu. Z ramienia wystawał nuż, którego rączkę trzymał Cas ubrany w idealnie wyprasowaną koszulę bez ani jednej plamki.

Podniósł na mnie wzrok.

-Mam dwa pytanie. Dlaczego to zrobiłeś?

-Chętnie znowu to usłyszę z twoich ust.- powiedział zimnym głosem Cas

-Umrę wiec dam ci ten kawałek wiedzy, którego tak bardzo potrzebujesz. Nie powinnaś tu być lub rozmawiać z królem. Jesteś dziwką...

Jego głowa odskoczyła w bok od uderzenia moim prawym sierpowym.

Na moje usta wypłynął uśmiech.

Podniósł głowę z szeroko otwartymi oczami

-Jak jestem dziwką to nie powinneś być zdziwiony pieprzony gnojku. Jestem królową i śmiesz mnie obrażać.

Mój głos nie wyrażał żadnych emocji, był z nich wyprany.

-Jesteś tylko księżniczką.- warknął i wypluł krew.

Parsknęłam.

-Nie muszę mieć korony by każdy wiedział, że jestem prawowitą następczynią tronu i królową co z godnie z prawe nastało od razu po śmierci mojego ojca. W tym wypadku nie ma znaczenia czy koronacja sie odbyła. Myślałam, że masz jakieś komórki, ale mój błąd.

VidiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz