Ten tydzień minął zdecydowanie za szybko. Praktycznie cały przesiedziałam albo na uczelni albo w pierdolonej bibliotece tylko po to aby uniknąć spotkania z Willem. Mogę się założyć o dziesięć funtów irlandzkich, że nawet nie wpadłby na to, że tu jestem. Biblioteka to mój wróg - szczególnie ta obok uczelni - przewija się tutaj za dużo ludzi. A ja jestem aspołeczna - w teorii, bo w praktyce chyba tak nie jest.
W domu bywałam tylko gdy przychodziła pora snu. Zazwyczaj rodziców już nie było, bo na kolację mieli zwyczaj jechać do Walkera. Wielka księżniczka nie może sama zjeść bo by zachorowała. Ale w sumie to dobrze, nie musiałam wysłuchiwać jak to źle ma po wypadku chociaż doskonale wiedziałam, że nic mu nie jest.
Dzisiaj zawieźli go na odbiór samochodu. Trzymam kciuki za to, że mi go tu nie przyprowadzą. Nie po to ignorowałam żeby teraz wjebali mnie na minę.- Jesteśmy!
Błagam we dwójkę.
- Zaprosiliśmy Willa na obiad. - powiedziała Olivia wchodząc do salonu w którym siedziałam
- Właściwie to ja wychodzę, umówiłam się z Alanem.
Gdy wypowiadałam imię chłopaka do pomieszczenia wszedł Will. Spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami i wyglądał na niezbyt zadowolonego z faktu że idę na spotkanie z blondynem. Choć nawet nie byłam z nim umówiona. Trzeba postawić go przed faktem dokonanym.
- Mogę pożyczyć auto? - spytałam patrząc na Nicolasa
Zupełnie ignorowałam obecność Williama. Było to w cholerę trudne bo cały czas czułam jego wzrok na swojej osobie.
Mój ojciec kiwnął głową i wystawił w moją stronę rękę z kluczykami do jego ukochanego mercedesa. Gdy przekazał mi mały przedmiot tą samą ręką poprawił niezmienioną od dwudziestu dziewięciu lat fryzurę. Uśmiechnęłam się do niego i w mgnieniu oka ruszyłam do przed pokoju.
Zakładając buty poczułam czyjaś obecność za plecami. Gdy się wyprostowałam tym kimś okazał się nie kto inny jak William pieprzony Walker.- Jedziesz spotkać się z moją blond królewną?
Jego dłonie powędrowały na moje biodra przez co delikatnie się spięłam. Palcami momentalnie przebiegł na mój brzuch i zaczął kierować je w górę.
- Do kurwy, moi rodzice są za ścianą. - strzepnęłam dłonie mężczyzny
Zaśmiał się.
- I z czego rżysz, kretynie? - odwróciłam się do niego twarzą - Odsuń się bo chciałbym już wyjść.
- Co taka niemiła? - zmarszczył brwi
Popierdoli mnie zaraz.
- Niedość że mnie ignorujesz to jeszcze jesteś dla mnie kurewsko niemiła. - odparł - Co skłoniło cię do nie odpisywania mi przez owy tydzień?
Mówię wam że jebany leciał na samych szóstkach z angielskiego. Takie umiejętności to nie łatwo nabyć.
- Gówno. Przesuń się.
- Pogadamy jak wrócisz. Będę czekał.
Odsunął się. Zarzuciłam na ramiona płaszcz i momentalnie wybiegłam z domu.
Mercedes stał na podjeździe tuż obok Range Rovera Williama. Był piękny. Tak piękny, że z olśnienia przebiłabym opony i zarysowałabym cały prawy bok.+++
Stoję pod drzwiami tego zjeba już dobre cztery minuty i dwadzieścia siedem sekund, a on dalej mi nie otworzył. Wnioskuję, że jest w domu po stojącym przed garażem samochodem. Zapewne jest jego, bo w sumie kogo innego skoro mieszka sam?
Po kolejnej minucie drzwi przede mną się otworzyły. W przed pokoju stał zdezorientowany Alan i przyglądał mi się jakby nie do końca wierzył, że tu stoję.- Albo mam haluny, albo ty naprawdę tu stoisz.
- Szybki masz zapłon. Czekam tu jebane pięć minut, co takiego robiłeś?
Przesunął się w bok tak, abym mogła wejść więc od razu z tego skorzystałam. Wskoczyłam do środka bo na zewnątrz nie było zbyt przyjemnie. Ściągnęłam z siebie płaszcz oraz buty i szybko skierowałam się do salonu.
W telewizji leciała jakaś turecka telenowela, a na stoliku w popielniczce tlił się papieros.- Najpierw myślałem że to ten zjeb z naprzeciwka więc nawet się nie ruszyłem. - powiedział przystając przy mnie - Ale on odpuściłby od razu, więc mnie to zainteresowało.
Kiwnęłam głową.
- Tym razem bez księcia? Dzisiaj mnie nie pobije? - zaśmiał się
- Nie tym razem. Może jutro. - odpowiedziałam siadając na kanapie
Wyciągnęłam z popielniczki połowę papierosa po czym włożyłam go do ust. Zaciągnęłam się kilka razy i z powrotem wylądował on w dłoni chłopaka.
- Liczę na jakieś przeprosiny.
- Ta, jasne. Bo od Willa je dostaniesz. - prychnęłam
- Nie muszą być od niego, te od ciebie w zupełności wystarczą. - uśmiechnął się
Zgasił papierosa w okrągłym pojemniku i znowu na mnie spojrzał. Jego dłoń powędrowała na moim kolanie aby po chwili przenieść się na brzuch. Jego długie palce wkradły się pod za duży t-shirt i powędrował nimi do zapięcia od stanika. Sprawnie go rozpiął i niezgrabnie pomógł mi wyciągnąć go spod koszulki. Odrzucił go gdzieś na podłogę w dalszym ciągu nie spuszczając ze mnie wzroku. Przez ten cały czas patrzył mi prosto w oczy. Na jego ustach cały czas tlił się niemal niewidzialny uśmiech.
- Na górę, raz.
Bez słowa wykonałam jego polecenie i prawie łamiąc sobie nogi pobiegłam na piętro. Było tam cholernie ciemno więc na ślepo wyszukałam jego sypialni i w niej zostałam. Usiadłam na łóżku i w oczekiwaniu na blondyna skubałam niewidzialne źdźbła na pościeli.
Po chwili w pomieszczeniu pojawił się Alan. W jednej ręce trzymał małe, niebieskie pudełeczko za to w drugiej trzymał butelkę wina.- Chcesz mnie upić i zerżnąć?
- Na odwrót. - powiedział - Nie tykam ledwo żywych kobiet. A z tobą bywa różnie.
Uśmiechnął się i odstawił zieloną butelkę na szafkę nocną. Pudełeczko wyładowało obok.
Delikatnie popchnął mnie do tyłu po czym zawisnął nade mną. Pochylił twarz nad moją i połączył nasze usta.
Duże, gorące usta napierały na moje, a ja po prostu się rozpływałam. Co prawda nie było to, to samo co robił ze mną William, ale było to w kurwę przyjemne.
DLACZEGO MYŚLISZ O NIM PODCZAS CAŁOWANIA SIĘ Z ALANEM?!