7

1.7K 53 3
                                    

Gdy wróciłam do domu, nie poszłam nawet na obiad. Nie że nie lubiłam spaghetti które na niego zostało podane, poprostu o nim zapomniałam. Przez tego Chase'a, był to mój typ chłopaka, musiałam się z nim więc lepiej poznać. Zapisałam sobie jego numer jako ,, Josephine z biologii " tak nazywała się jedna dziewczyna którą kojarzyłam jedynie z imienia i wyglądu. Nawet nie gadałyśmy ze sobą o niczym konkretnym, proste ,, cześć, chodzę z tobą na biole", a potem wymiana imion. Mogłam sobie zmyślić jakąś Chasephin czy coś, ale trzeba było być w stu procentach wiarygodną. Bo może bracia znali moją klasę i by wiedzieli że żadna laska o takim imieniu do niej nie chodzi. Przebrałam się w zieloną bluzę z jakimiś kwiatkami i szerokie jeansy. Włosy zaś związałam w luźnego koka, taki outfit był dla mnie jednym z wygodniejszych kompletów.  Usiadłam na łóżku i zadzwoniłam na numer crusha. To była moja pierwsza miłość, nie mogło to się zawalić, chciałam się z nim chociaż zaprzyjaźnić.
- Hej. - zaczęłam niepewnie.
- Hej, jak tam?
- Dobrze.
Kurde rozmowa idealna.
- Brat nic nie podejrzewał?
- Nie.
- Jesteś bardzo dobra w szermierce, tak się zastanawiam, od jakiego czasu ją ćwiczysz?
- Emmm, od jakichś dwóch lat.
- Wow, ja aby mieć twoje umiejętności musiałem ją szkolić cztery lata. Chodziłem rok do szkoły szermierskiej ale było tam koszmarnie. Rodzice dlatego że mi się znudziło tam być przepisali mnie do tej. Doszedłem do tego liceum w tym semestrze podobnie jak ty.
- Ja chodziłam tylko od ósmej klasy podstawówki na zajęcia organizowane przez jakiegoś typka z Francji. Fajnie na nich było dość. Ale widać że nie uczył jakoś idealnie bo byłam tam najsilniejsza z całej grupy a tutaj wątpię abym miała poziom wyższy niż średni.
- Średni poziom? Na pierwszych zajęciach zostałaś przyłączona do najlepszej osoby z grupy.
- Jesteś najlepszy z grupy? Wow, nie wiedziałam.
- Według ciebie jestem słaby?- zażartował sobie.
- Nie, nie, nie to miałam na myśli. Poprostu nie patrzyłam na grę innych, no i cóż.
- Już myślałem. I tak moim zadaniem zostałem zaszczycony trenowaniem z taką dziewczyną.
- Taką, czyli jaką dokładnie?
- Śliczną i z klasą.
- To ja mam zaszczyt ćwiczyć z takim miłym i przystojnym chłopakiem.
Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas, gdzie ,,jakiś czas" oznaczał trzy godziny. Okazało się, że chodzimy razem na francuski i matematykę. Wcześniej go nawet na nich nie zauważyłam. Opowiadaliśmy sobie o różnych randomowych rzeczach, takich jak ulubione jedzenie czy rodzaj filmów albo ulubionych przedmiotach szkolnych. Naszą miłą rozmowę przerwał niestety Will. Zapukał mi do mojego pokoju i zapytał czy może wejść. Przestraszyłam się nieco oraz szybkim i ściszonym głosem powiedziałam Chase'owi że muszę kończyć.
- Proszę.
- I jak tam na zajęciach było?
- Dobrze.
- Nowa szpada dobra?
- Tak, jeszcze raz dziękuję za nią.
- A lekcje masz odrobione?
No tak... Lekcje... Zapomniałam o nich.
- Prawie.
- Dobra, jak skończysz to zejdź na dół bo film będziemy oglądać.
- Oki.
Wzięłam się szybko za nie i po około trzech kwadransach, były one skończone. Zeszłam na dół do salonu, wszyscy już tam byli (nie licząc Vince'a rozmawiającego w kuchni przez telefon).
Zajęłam miejsce na kanapie pomiędzy Dylanem a Shane'm bo Will siedział na jedynym fotelu. Jakiś czas później dołączył do nas i najstarszy brat. Wtedy włączyliśmy film wybrany przez bliźniaków. Nie chciało mi się go oglądać, była to jakaś komedia czy coś. Właśnie był ten śmieszny moment jak gościu się wywalił.
- Adele? Ziemia do Adi. Słyszysz mnie? - zaczął Dylan.
- Tak, coś się stało?
- Pytałem czy wszystko okej.
- Tak, a co chodzi?
- Jesteś blada. - stwierdził Shane.
- Jak kreda. - mruknął Tony.
- Może jest chora. - odrzekł Will
Zaczęło mi się lekko kręcić w głowie. Myślałam że to od zmęczenia. Bo wcześniej nie miałam takich problemów.
- Poprostu jestem zmęczona, to nic takiego.
- Napewno? - zapytał Vince.
- Tak.
- Ile dzisiaj spałaś?
- Nie wiem, chyba około ośmiu godzin.
- Jakbyś tyle spala to byś nie miała worów pod oczami.
- Chyba pójdę się położyć.
- Dobra tylko pamiętaj o kolacji.
Gdy szłam do pokoju, prawie się wywaliłam na schodach bo rozmazał mi się na chwilę obraz przed oczami. Nie wiedziałam co się że mną działo. Gdy doszłam do sypialni bezradnie padłam na łóżko. Byłam zmęczona ale nie mogłam dziwnym trafem zasnąć.
Może serio byłam na coś chora? Ktoś znowu zapukał do mojego pokoju, irytowała mnie to już, że co chwila ktoś do mnie puka i włazi mi do pokoju. Przez drzwi wszedł Dylan.
- Nie śpisz? Na kolację przecież miałaś zleźć.
- Przepraszam... Nie wiedziałam że już kolacja bo nie sprawdzałam godziny.
- Coś Ci jest widać po tobie. 
- Serio nic mi nie jest.
- To chodź na tą kolację.
- Serio muszę? Nie jestem głodna.
- Musisz, nie przylazłem do ciebie po to aby zejść do kuchni sam.
- No dobrze.
Wstałam i szłam w stronę drzwi ale znów miałam zawroty głowy.
Prawie się przewróciłam ale brat na szczęście mnie zdążył złapać.
- Ej, co to miało być?
- W głowie mi się kręci...
- No dobra już, choć.
Złapał mnie pod rękę i razem zeszliśmy do kuchni. Teraz to już sama nie wierzyłam w to że nic mi nie jest. Gdy doszliśmy odrazu podszedł do nas Will. W kuchni nie było tylko Vince'a bo miał pracę. Każde spojrzenie było skierowane na mnie.
- Co się stało?
- Prawie się wywaliła i coś tam mówiła że się jej w głowie kręci. 
- Adele, widać po tobie że coś Ci jest, powiedz tylko co.
- Ja... Ja sama nie wiem...
- Jutro zobaczymy jak się będziesz czuła i co najwyżej nie pójdziesz do szkoły. Okej?
- Okej.
Usiadłam przy stole obok Dylana aby co najwyżej jakby zawroty wróciły miał mnie kto złapać. Skubałam sobie powoli tosta z serem i szynką którego dostałam na kolację. Nie że mi nie smakował ale nie chciałam go jeść. Serio nie byłam głodna, nawet jeśli jedyną rzeczą którą dzisiaj jadłam były płatki na śniadanie i kanapka na lunch. Czułam jak pod stołem nogi mi się trzęsą, choć nie było mi zimno. Nie wiedziałam co na to poradzić, tego było już za dużo. Gdy skończyłam, poszłam do góry w towarzystwie Dylana który nawet jeśli nikt go o to nie prosił, chciał przypilnować mnie abym przypadkiem nie zleciała na dół po schodach. Czyli jednak potrafił być miły i troskliwy, raz na ludzki rok ale chociaż tyle.
- Dzięki za pomoc.
- Nie ma za co, dziewczynko.
- A dlaczego teraz jesteś dla mnie miły a dla Hailie wredny?
- No nie że coś ale wiem jak to jest kiedy starzy poświęcają całą uwagę tym młodszym. A tak poza tym ta twoja siostrzyczka jest czasem irytująca. Chcę żebyś wiedziała że jakby się coś działo to przyłaź do mnie. - Pokiwałam głową na znak że rozumiem. Miałam zamiar go przytulić ale w ostatniej chwili się wycofałam, przecież to Dylan. On się nie przytula, a poza tym zna mnie od sześciu dni, to chyba trochę za szybko. On chyba zauważył mój gest i powiedział.
- No chodź już, przecież widziałem. Tylko szybko.
Przyciągnął mnie do sobie i przytulił, tego się bym po nim nigdy nie spodziewała. Przez chwilę się tak przytulaliśmy a potem mnie puścił. Trochę mi szkoda bo to było bardzo fajnie. Nie wiedziałam że pierwszym bratem który mnie uściska będzie on, prędzej spodziewałam się tego po Will'u.
- No dobra, teraz spać, dziewczynko.
- Dobrze, to dobranoc.
On mi na to już nie odpowiedział bo gdzieś poszedł, ale ja poczułam się trochę lepiej, może nawet Dylan mnie polubił? Poszłam więc do łóżka i nagle poczułam że zaczynają mi lecieć łzy, sama nie wiedziałam z jakiego to powodu, byłam teraz bardziej szczęśliwa niż smutna więc stwierdziłam że to łzy szczęścia. Położyłam się do łóżka ale zasnęłam dopiero po jakiejś godzinie.

//Części myślę że będą wchodziły albo codziennie, albo co dwa dni, w zależności czy będę miała dużo nauki.💕

Rodzina Monet (My Version)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz