Założyłam odnalezione kolczyki, a chwilę później wyszłam z przebieralni. Usiadłam do biurka, a po krótkim namyśle wyjęłam szkicownik z przybornika. Zaczęłam szkicować drzewo stojące w ogrodzie willi. Nie miało one liści i było przysypane nieco śniegiem. Jego korzenie było nieco wystające z ziemi. Niestety przez przypadek wyjechałam. Nagle poczułam nagły przypływ złości, zgniotłam kartkę i rzuciłam nią w drzwi. Nie wiedziałam czemu tak zrobiłam bo wcześniej nie miałam podobnych sytuacji. Dzięki mojemu szczęściu zanim cisnęłam zgniecioną kartką papieru, drzwi się otworzyły i papier trafił w osobę, która przez nie weszła. Pół biedy że nie był to Vincent ani Will. Za to był to Dylan i dostał w policzek.
- Mam spra- zaczął zanim dostał. - Ej? Co to ma być, jeszcze nic nie powiedziałem.
- Ups - powiedziałam lekko drwiąco. - Sory.
- Kurwa, jak tu jasno jest. - powiedział. - Ile ty tego masz. - wskazał na puchary i medale które porozstawiałam na parapecie i szafkach, które mieniły się w promieniach słońca.
Westchnęłam i przysłoniłam lekko okno firaną.
- Teraz lepiej? Gadaj czego chcesz.
- Byłem już u Hailie i- mówił zanim mu przerwałam.
- Byłeś to byłeś. Ale co mnie to interesuje? - powiedziałam to tak jakbym była jego małą wersją, ale tą normalną bo na co dzień się tak nie zachowuje. Nie mogłam siebie poznać, nigdy wcześniej się tak nie zachowywałam.
- Próbowałem być dla ciebie miły, ale jak będziesz tak wkurw... Wkurzać, to się skończy.
Nie wiem nawet jak do tego doszło, ale po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. Nie potrafiłam nad tym zapanować do chwili aż wredny brat do mnie podszedł. Tak, to jest to. To samo co około miesiąc czy półtora miesiąca temu przyszedł do mnie i się o mnie troszczył.
- Ej... No już dobra, nie płacz. - złapał mnie lekko za brodę. - Będzie dobrze.
Kiedy ja nie przestałam ryczeć, złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął bliżej do siebie. Jego koszulka była już lekko wilgotna, ale nie zwróciłam na to większej uwagi.
- Sory, za to że pchnąłem Hailie, jakby zapomniałem na chwilę że ona nie jest jak Shane czy Tony któremu by się nic nie stało. Jakby co już ją przeprosiłem a teraz tak se do ciebie przyszedłem.
- Ale po co do mnie przyszedłeś?... - zapytałam drżącym głosem gdyż miałam wielką wątpliwość do pewnej rzeczy.
- A co już do młodszej siostrzyczki nie można przyjść?
- Jestem dla ciebie obcą dziewczyną którą znasz od miesiąca... - tu na chwilę przerwałam namyślając się chwilę - A ty... Ty się zachowujesz jakbyś mnie znał od zawsze.
- Nie jesteś obcą dziewczyną tylko siostrą.
- Ale...
- Przeszkadza ci to że chce abyś się tu dobrze czuła?
- Nie, nie. Nie o to chodzi... Ale ja naprawdę jestem dla ciebie i reszty obca, oprócz Hailie. Nie wychowywaliśmy się razem i ten...
- Powiem ci jasno, nie jesteś obca. - chciałam mu przerwać ale mówił dalej- bez znaczenia co, jesteś Monet, należysz do tej rodziny jak wszyscy. A to że się nie wychowywaliśmy, to co z tego? Tam się z Hailie zgubiłyście na chwilę ale już jesteście, mieszkacie z nami pod jednym dachem i jest git.
- Dylan...
- Ty i Hailie jesteście jak taki skarb. Zostałyście zgubione i odnalezione jak skarb. Rozumiesz, Adie?
Lekko pokiwałam głową i mocniej się w niego wtuliłam. W jego duże ramiona można było schować się przed wszystkimi smutkami. Może nie zawsze się z nim dogadywałam ale dla takich chwil to ja mogę dać się pokroić.
Zauważyłam po chwili że koszulka Dylana jest coraz bardziej wilgotna chyba od moich łez więc się lekko z niechęcią trochę odsunęłam.
- Będziesz miał przeze mnie mokrą koszulkę... - wyszeptałam.
- I tak już była mokrą bo ją Hailie pomoczyła. Też musiała się trochę wyryczeć.
Aha, czyli tamci nie sprzeczają sto procent spędzanego czasu. To pewnie było urocze i rzadkie zjawisko, szkoda że im zdjęcia nie zrobiłam.
W sumie z tego co wiem to Hailie ostatnio już przestała aż tak obwiniać braci o Jasona bo po spadnięciu ze schodów znalazł sobie dosłownie następnego dnia dziewczynę. Żaliła mi się na to bo coś tam, ale pewnego razu do mnie przyszła jakaś taka smutna.
- Myślisz że dlaczego Jason mnie przestał kochać?
- Hailie, on cię nie kochał, chciał tylko wykorzystać to że ty kochasz jego.
- Nie. A może to dla tego że jestem za gruba.... - powiedziała zciszonym głosem.
- Postawię sprawę jasno, ty nie jesteś gruba, poprostu Lavinia jest straszną deską i ci się tak wydaje ale już tak nie myśl nawet.
- Ale Jason...
- Jason jest ślepym chujem. - zdziwił mnie dość dobór moich słów. - Nie zauważył że ty nie musisz mieć centymetrowej sylwetki aby być jedną z najpiękniejszych i najmądrzejszych lasek w szkole. - pociągnęłam z uśmiechem.
- Zasugerowałaś mi, że jestem gruba? - zapytała ironicznie Hailie. Miała już humor dość poprawiony.
- Nieeeee. Bo kurde, przy mnie to ty modelką jesteś.
Śmiałyśmy się przez chwilę, a potem ja udałam się na siłownię a ona do biblioteki.
Minęło jeszcze trochę czasu, że nie wiem jakim cudem okazało się że święta Bożego Narodzenia będą już za dwa dni.
Ten czas minął o wiele wiele szybciej niż się spodziewałam. W sumie ogólnie on leciał piekielnie szybko bo mieszkałam już około dwóch miesięcy u Monetów. Szczerze chciałam na święta też coś upiec ale ciastek już nie mogłam, bo by wyszło że tylko je umiem robić. Postanowiłam więc niczego nie zrobić choć moje ciało chciało się sprzeciwić i jednak coś zrobić. Podczas Bożego Narodzenia również nie było prezentów, bo tutaj jak wiadomo najlepszym prezentem jest czas co mi się podobało. Nie lubiłam dawać prezentów, bo bałabym się że prezent mu się nie spodoba. Nie lubię ich też z resztą dostawać bo trudno mi za nie dziękować.
Podczas danych świąt zasiedliśmy wszyscy razem do stołu a potem oglądaliśmy świąteczne filmy takie jak ,,Kevin sam w domu". Myślę że polubiłam spędzanie czasu z moim rodzeństwem, a już tym bardziej tego gdzie cała nasza siódemka jest w komplecie.
Po świętach jak co roku jest nowy rok, więc zostały zaplanowane przez moich rówieśników różne imprezy z tej okazji. Dylan, Shane i Tony się wybierali na jakąś domówkę, Hailie też miała plany z przyjaciółkami, a ja co? Nie miałam za wielu znajomych i tym podobnych, ale również nie miałam zamiaru w taki dzień w domu sama z Vincentem i Willem? Ok, kocham ich a już tym bardziej Willa bo to moi bracia, ale pewnie miałabym z nimi nudno. Lannie dawała mi propozycję różnych imprez ale żadna nie była wystarczająca dobra, do tego na każdej miał być alkohol i tym podobne. W końcu, dlatego że jej rodzice również nie pozwolili pójść na którąś, postanowiłyśmy że zrobimy taką małą u niej. Może będziemy na niej tylko my dwie i jeszcze jakaś kuzynka Lannie, ale zapowiadało się całkiem całkiem. Vince zgodził się, co mnie bardzo ucieszyło.
Gdy już nadszedł sylwester, Will odwiózł najpierw Hailie do dziewczyn, a potem mnie.
Lannie przyjęła mnie z otwartymi ramionami, a jej rodzice mnie jedynie przywitali po czym gdzieś pojechali. Przyjaciółka zaprowadziła mnie do pokoju, gdzie siedziała już Clara. Jej pokój był dwa razy większy niż podejrzewałam że będzie. Ściany były liliowe a podłoga wyłożona była szarymi panelami. Na krawędzi pomiędzy sufitem a ścianą były świecące na fioletowo ledy, za to całe ściany obwieszone były rysunkami i pędami sztucznego bluszczu. Na środku pomieszczenia był bardzo puszysty dywan, a resztę pokoju wypełniały białe meble. Jak miałam czternaście lat, to marzyłam o takim azylu. Nie że narzekam na swój aktualny pokój. Na biurku były porostawiane chipsy, żelki, pudełko pizzy i inne słodycze.
- Będziemy imprezować do białego rana! - zawołała Lannie.
- Ehhhh, ja o trzeciej będę musiała jechać. - westchnęła z niezadowoleniem Clara.
- Dobra i tak będziemy się dobrze bawić. A ty o której jedziesz, Adie?
- Jak brat po mnie przyjedzie. - odpowiedziałam po krótkim namyśle - Ale powiedział mi że jakbym bardzo chciała to mogę co najwyżej przenocować.
- To weź mu napisz abyś mogła przenocować. Chyba że nie chcesz.
- Jasne, że chcę. Już piszę... - odpowiedziałam jej wyciągając telefon.
- Ok, ok, ale szybko. Bo zaraz przyjdą.
- Kto przyjdzie? - zapytałam nieco zaciekawiona.
- Chłopacy.
- Co? Nie mówiłaś że ktokolwiek będzie przychodził.
- No jakbym powiedziała to by twoi bracia się nie zgodzili.
- Ale ty nie rozumiesz... Widziałaś przed twoim domem czarne zaparkowane auto, co nie? - zapytałam nieco zirytowana. Ona na to skinęła głową więc wyjaśniłam jej
- To auto MOJEGO OCHRONIARZA, I jeśli zobaczy że ktoś wchodzi to powiadomi Vince'a.
- Masz mądrą przyjaciółkę która przewidziała parę opcji i kazała im wejść przez balkon. Więc się nie martw i nie histeryzuj.
- Ok. A kogo dokładnie zaprosiłaś.
- Eeeee, Henry'ego, Mike'a i Chase'a.
- Chase'a Farrow'a?
- Tak, a co znasz go?
- Można by tak powiedzieć. - moje serce zaczęło bić na dźwięk jego imienia dużo szybciej.
Chase'ie Farrow, jak bardzo jestem w tobie zakochana?
Czekałyśmy na przyjście płci męskiej około piętnastu minut. Aż w końcu usłyszeliśmy może dość ciche ale słyszalne pukanie. Wyszłyśmy na balkon który znajdował się jakieś dwa metry nad ziemią. Pod nim stała omówiona trójka, z czego tylko jedną twarz była mi znajoma. Jedyne co wiedziałam o pozostałym duecie, to to że chodzą do innej szkoły, znają Lanny i są od nas o rok starsi. Lannie spuściła jak najciszej się da drabinę jak prawdziwa roszpunka mająca zamiast włosów metal. Gdy chłopcy weszli, staliśmy wszyscy na balkonie. Wspomniana wcześniej dwójka podoła mi rękę na powitanie, a Chase zostawił nasze powitanie na to kiedy pozostali przechodzili już do salonu, przytulił mnie. Lubiłam czuć jego zapach delikatnej wody kolońskiej. Ale dobra, przejdźmy do rzeczy.
Poszliśmy na początku grać w butelkę, a potem oglądać jakiś horror. Nie wiem nawet o czym on był bo połowę go przespałam na ramieniu chłopaka. Za każdym razem jednak jak otwierałam oczy, Lannie próbowała chyba mnie zabić spojrzeniem. Nie wiem czy się na mnie obraziła czy o co chodzi. Ja jej nic nie zrobiłam.
Nie przejmowałam się nią zbyt długo, by nie psuć sobie sylwestra.
Później wyszliśmy na balkon, ponieważ północ była już za parę minut. Henry wziął piwa i dawał każdemu po jednym.
- Sorki, ale wiesz, bracia mi nie pozwalają pić.
- Jedno piwo piwo z paroma procencikami ci nic nie zrobi. Ale ok, jak tam chcesz.
Myślałam że wszyscy oprócz mnie się napili bo dwójka chłopaków się bujała i coś chyba coś śpiewała. Nie, oni nie śpiewali. Oni się wręcz fałszująco darli. Lannie wypiła chyba z trzy piwa około, a Clara poszła na całość i pięć bo dostała takie wyzwanie. Wiem, że nie byliśmy pełnoletni ale jak ktoś chce to niech sobie pije.
Opierałam się o barierkę i patrzyłam na fajerwerki, gdy usłyszałam ten ciepły głos.
- Ale się uchlali... A potem jeszcze ja będę musiał ich odwozić.
- Nic nie wypiłeś? - zapytałam trochę zaciekawiona.
- A wyglądam ci na pijanego? Muszę potem ich do domów zawieźć. Tylko po to tu zostałem wzięty.
- Coś czuję że będziemy musieli ich pilnować. - zaśmiałam się.
- No to chyba mamy te same przeczucia. - dodał z uśmiechem.
Chwilę milczeliśmy ale musiałam na chwilę się odwrócić aby spojrzeć czy gromada coś nie odwala. Na szczęście w tych uchlanych główkach i został złożony jeszcze żaden przesadny pomysł.
- Nudzi mi się. Zanim wybiję druga, to ja chyba tu zasnę. - oświadczyłam
- I jak tam z braćmi? - zapytał aby rozluźnić atmosferę.
- Dość dobrze.
- Drugą już za jakieś dwie godziny. Co my będziemy robić do tego czasu?
- Sama nie wiem, tamci się dobrze bawią bo po nich widać.
- Tsaaa, a potem nie będą nawet pamiętać co robili. Ale wsumie jak nie będą niczego pamiętać...
- No to co?
- ... Można by to wykorzystać.
- Ale w jakim sensie?
- No co już nie można dziewczyny pocałować?
I nasze usta się zetknęły. Pocałunek najpierw zaczął się niewinnie, lecz potem zrobił się dość namiętny. Mój język po prostu robił wszystko zgodnie z instynktem. Nie wiem ile czasu tak spędzaliśmy czas ale przerwała nam to Clara. Weszła ona na barierkę i zaczęła krzyczeć coś typu ,,Jestem królową świata", więc musieliśmy ją ściągać. Wzięliśmy potem pijaną czwórkę do domu, bo tam mogło być dość niebezpiecznie. Gadaliśmy potem chwilę, po czym zasnęłam. Obudził mnie dopiero dzwonek do telefonu. Zauważyłam numer Will'a i szybko odebrałam.
- Hej Will.
- Adie, jadę po ciebie bo nastąpiła drobna zmiana planów. Zbieraj się już. Będę za dziesięć minut.
- Okej.
Rozłączyłam się i powiadomiłam o tym Chase'a. On powiedział że też już musi jechać i chłopaków zabrać. Wyszedł on razem z pijanym Henry'm i Mike'em garażem. Ja za to spakowałam telefon i wyszłam z domu Lannie upewniając się że ona i Clara bezpiecznie leżą w jej łóżku. Will przyjechał po mnie i był jakiś zmartwiony.
- Coś się stało? - zapytałam.
- Nie. - odpowiedział automatycznie.
- Przecież widzę że się coś stało, chodzi o Hailie?
- Adele, później porozmawiamy, rozumiesz? - powiedział dość szorstko jak nie on.
- Tak...
Resztę drogi przesiedzieliśmy w ciszy. Nie wiem co, ale coś się musiało stać i Hailie pewnie miała z tym coś wspólnego.
Gdy dojechaliśmy do rezydencji, odrazu wysiadłam i poszłam szybkim krokiem do domu. W salonie stali wszyscy bracia ( bez Willa bo szedł za mną) razem z Hailie, która płakała stali w salonie.
- Co się stało? - zapytałam i podeszłam do płaczącej siostry.
Wszyscy tylko na mnie spojrzeli nie mówiąc ani słowa.
- Czy tak trudno wam powiedzieć? Hailie, czemu płaczesz?// Postanowiłam skończyć najpierw pisanie skarbu i w wakacje wziąć się za pisanie i ,, Call me Adie" i królewny🥰
CZYTASZ
Rodzina Monet (My Version)
Short StoryFanFiction rodziny monet💙 Co jeśli Hailie by miała starszą o rok siostrę? Adele Monet to 16 letnia dziewczyna kochająca sport i pewnego chłopaka. Zawsze była tą mniej lubianą córka bo była starsza. Jak poradzić sobie z nową rzeczywistością? I jak p...