Rozdział VII

844 9 2
                                    

Hailey

Wracając do mieszkania w mojej głowie istniał istny chaos. Odczuwałam okropne wyrzuty sumienia za to co zrobiłam i czułam nienawiść do samej siebie, że to nie była ostatnia akcja. Pragnęłam z tym skończyć, ale nie robiłam żadnego kroku do przodu, aby to zrobić. Nie miałam pojęcia czym było to spowodowane. Dużym wynagrodzeniem, któremu mogłam spokojnie opłacać rachunki za mieszkanie i nie martwić się tym, że zabraknie mi pieniędzy? Czy może po prostu strachem.

Nie dało się od tak odejść się od tego. Handel narkotyków to okropne gówno, z którego nie wychodzi się za sprawą magicznej różdżki. Odejście od tego bagna, skończyłoby się moją śmiercią, a ja nie zasługiwałam na takie wybawienie od losu.

Uczyniłam tyle złych uczynków, że tranie na tym pojebanym świecie stało się najgorszą pokutą, jaką kiedykolwiek mogłam dostać. Śmierć to wybawienie od tego wszystkiego, a ja nie zasługiwałam na to.

Zatrzymałam samochód pod moją kamienica. Zgasiłam samochód, wyłączyłam radio i siedziałam. Nienawidziłam swojego życia, a go nie potrafiłam zmienić. Nie chciałam go zmieniać. Siedząc tak i czekając nie wiadomo na co, po policzku spłynęła pierwsza samotna łza. Nie miałam siły jej otrzeć. Wyczerpana, w końcu opuściłam samochód i ruszyłam do mieszkania. Odkluczyłam drzwi i weszłam do środka, zdejmując buty. Ruszyłam do salonu, zdejmując kurtkę i rzuciłam ją na oparcie kanapy. Podeszłam to małej komody, który służył za mój barek na alkohol i wzięłam tanią whisky. Nie siliłam się po pójście po szklankę.

Odłożyłam butelkę z bursztynowym płynem na szklany stolik i sięgnęłam po pilota. Włączyłam pierwszy lepszy film, który okazał się jakimś tandetnym dramatem. Wyjęłam z kieszeni kurtki paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyciągnęłam jednego i wsadziłam go do ust, odpalając fioletową zapalniczką. Zaciągnęłam się dymem, trzymając go długo w płucach, aż mnie nie zapiekły. Odkręciłam alkohol i upiłam duży łyk trunku.

Alkohol palił w przełyk, ale nie zniechęciło mnie to od wzięcia kolejnego sporego łyka. Odstawiłam butelkę na stolik i opierając się plecami o kanapę zaciągnęłam się papierosem. Z reguły nie palę w domu, ale teraz tego potrzebowałam jak nigdy.

Przez mój umysł odtwarzały się wszystkie wspomnienia dzisiejszego wieczoru. Twarze młodych nastolatków, którym sprzedałam te pierdolone narkotyki. Fakt, że dobrze wiedzą co robią z ludźmi, nie zmienia faktu, że jestem pierdoloną dilerką.

Kolejna łza spłynęła po policzku, a ja wzięłam kolejnego sporego łyka bursztynowego trunku.

Przyjeżdżając do Portland, miałam zamiar zacząć życie od nowa. Bez tego całego gówna, które nęka mnie od dzieciństwa. Nie po to zostawiłam swoje dawne życie, przyjaciół i Brandona, aby teraz znowu spieprzać swoje życie. Miałam czystą kartę, którą szybko zabrudziłam, nie pamiętając dokładnie chwili, kiedy pierwsza czarna plama się na niej pojawiła.

Kolejna łza, a za nią kolejna. Kolejny łyk alkoholu i następny papieros.

Okłamywanie Silvii rani moje serce, ale gdybym wyjawiła jej wszystkie swoje mroczne sekrety, odeszłaby. Nawet bym jej nie zatrzymywała. Sama nie chciałabym posiadać takiej przyjaciółki jak ja. Nie zrozumiałaby tego. Żyjąc w szanowanej rodzinie, gdzie twój ojciec zarabia grube tysiące dzięki swojej posadzie prawniczej, nie przejmowałabym się tym całym gównem, którym okryty jest ten świat. Silvia nie zna prawdziwej strony świata, a ja nie zamierzam jej tego pokazywać. Jedyne co chcę to tego, aby była szczęśliwa i przede wszystkim bezpieczna. Jest za delikatna na tą okrutną prawe o tym przeklętym świecie. To chyba czyni mnie w jakimś stopniu dobrą przyjaciółką, prawda?

Kolejne łzy wypływające z oczu. Kolejne spore łyki ohydnego alkoholu i dwa kolejne wypalone papierosy.

Życie ssie, a ludzie tego nie widzą. Tak na prawdę żyjesz tylko po to by umrzeć. Niektórzy nie wytrzymują i sami sobie je odbierają. Stajesz się panem życia i śmieci. Żaden bóg czy kurwa diabeł. Ty sam decydujesz, ale to nie czyni z ciebie bohatera. Ucieczka do śmierci to jebany szczyt desperacji i objaw tchórzostwa. Prawdziwy bohater zaciska szczęki i idzie kurwa dalej. Przez tą mękę, która jedynie prowadzi do autodestrukcji. Są chwilę, kiedy chce się uciec, ale ludzie, którzy zrobili okropne rzeczy, żyją dalej, skazując się na pokutę.

Nie kontroluję już łez. Spływają strużkami z oczu, a ja ich nie powstrzymuję. Kolejne łyki i alkoholu została połowa. Kolejne papierosy i paczka się kończy.

Czy byłam okropnym człowiekiem? Tak. Czy ludzie mnie za taką posprzęgają? Nie. Przybyłam tutaj jako inna osoba. Swoje sekrety i grzechy schowałam głęboko w sobie. A jeśli ktokolwiek je odkryje, nie będę się bronić przed wymierzeniem sprawiedliwości. Czyny niosą za sobą konsekwencje. Czy żałuję tego co zrobiłam? Nie. Czy zrobiłabym to ponownie tak? Czy przez to siebie nienawidzę? Oczywiście.

Strużki łez zmieniły się w ogromny płacz, w rozpacz. Butelka prawie pusta. Zostały dwa papierosy.

Każdy ma chwile słabości, ja ją przechodziłam w tej chwili i byłam z tym kompletnie sama, Jak w amoku wstałam z kanapy i ruszyłam do swojej sypialni.  Uklęknęłam pod szafą i spod spodu wyciągnęłam czarny pistolet. Z bronią w ręku wróciłam do salonu i usiadłam na kanapie. 

Opróżniłam butelkę do końca. Spaliłam jednego papierosa. Został ostatni.

Z łzami w oczach spoglądałam na czarną broń w mojej dłoni. To była chwila. Odbezpieczyłam broń i wsadziłam lufę do ust. Załkałam, prawie pociągając za spust. W ostatnim momencie się potrzymałam. Przecież kurwa nie byłam jebanym tchórzem. Zabezpieczyłam broń i rzuciłam ją obok na kanapę. Ruszyłam po kolejną butelkę alkoholu, tym razem wzięłam czystą. Z powrotem usiadłam na kanapie, odkręciłam butelkę i wzięłam sporego łyka, krzywiąc się na gorzki posmak. 

Wzięłam ostatniego papierosa, a łzy leciały.

Przecież nie zasługiwałam na śmierć. Musiałam żyć i odpokutować za swoje jebane grzechy. Byłam potworem, okropnym człowiekiem, który dopuścił się strasznych czynów. A odebranie sobie życia, byłoby łatwą ucieczką od wszystkich problemów i tego jebanego chaosu w mojej głowie.

Nie zasługiwałam na śmierć.


***

Przepraszam za długą nieobecność i za tak krótki rozdział. Tym rozdziałem chciałam wam bardziej przybliżyć postać Hailey. Postaram się opublikować kolejny rozdział w przyszłym tygodniu. Nie obiecuję tego, bo mam straszne problemy na głowie. Mam nadzieję, że zrozumiecie.

Buziaki i do następnego.

Zagrajmy w Grę +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz