Michael
Po opuszczeniu przez czarnowłosą mieszkania, usiadłem przy wyspie kuchennej i z teczki wyciągnąłem akta sprawy. Musiałem przyjrzeć się odpowiednio sprawie Chase'a jak i zamordowanej niedawno nastolatce. Nie wiedziałem czy te sprawy w jakiś sposób się łączą, ale musiałem uspokoić swój umysł. Musiałem znaleźć jakikolwiek ślad.
Przez Hailey wciąż myślałem o dziewczynie, o której opowiadała. Stała klientka Chase'a. Musiałem się z nią skontaktować, ale nie mogłem działać na własną rękę w sprawie. Nixon musiał o tym wiedzieć, a ja w żaden sposób nie wiedziałem jak poinformować go o tym tropie, nie zdradzając mojej relacji z Hailey.
Wszystko stawało się coraz bardziej zagmatwane. Męczyło mnie to. W dotychczasowej karierze nie miałem problemu, aby rozwiązać jakąkolwiek sprawę. Rozbić gang narkotykowy czy inną groźniejszą grupę przestępczą. Posiadałem czysty umysł, dzięki czemu skupiałem się na odpowiednich rzeczach.
Jednak tutaj nie potrafiłem zachować trzeźwości umysłu. Hailey Green przez cały czas była obecna w mojej głowie. Zadomowiła się w niej i za cholerę nie chciała z niej wyjść. Przetarłem dłońmi zmęczona dłoń i głośno westchnąłem. Nie potrafiłem na niczym skupić swoich myśli, prócz ciepła ciała czarnowłosej. Stała się moim uzależnieniem. Tak cholernie pięknym i zakazanym. To co zakazane od zawsze jest najlepsze. Przerażało mnie to, ale nie chciałem tego kończyć. Chciałem się z nią spotykać, spędzać czas. Nie tylko na jebanym seksie. Chciałem ją mieć tylko dla siebie. Chciałem, żeby była moja.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Sięgnąłem po niego i lekko się uśmiechnąłem na widok nadawcy. Bez dłuższego namysłu odebrałem połączenie.
- Już myślałem, że cię tam zamordowali. - Usłyszałem kpiący śmiech, na co prychnąłem. - Mam nadzieję, że świetnie się tam bawisz, skoro nie masz czasu porozmawiać z swoim najlepszym przyjacielem.
- Aż tak wysoko się cenisz? - Sarknąłem, na co się zaśmiałem. - Wybacz, ale dużo mam na głowie. Nie mam czasu na cokolwiek.
Westchnienie opuściło moje usta i oparłem ramiona na blacie kuchennym. Głos Xanthe koił moje rozpędzone myśli. Mimo, ze był tylko moim przyjacielem, to traktowałem go jak brata, którego nigdy nie miałem, a tak bardzo pragnąłem.
Kiedyś nawet za młodu podziurawiłem wszystkie prezerwatywy mojemu ojcu, aby do tego doszło, ale niestety nie udało mi się. Do dzisiejszego dnia pamiętam ból tyłka po dziesięciu pasach, które mi zafundował.
- Jasne, jasne. - Usłyszałem w słuchawce. - Niby pracujesz, ale pewnie znajdujesz czas na ruchanie pięknych kobietek co?
- Żadna nie przypadła mi do gustu. - Oprócz takiej jednej małolaty.
- Gdybym cię nie znał to pomyślałbym, że jesteś gejem. - Zakrztusiłem się własną śliną na jego słowa i już po chwili wybuchłem śmiechem, a Xanthe wraz ze mną. - Jak idzie rozwiązywanie sprawy?
- Nawet gdybym chciał, to nie mógłbym ci powiedzieć. - Prychnął, na co przewróciłem oczami. - Tajemnica państwowa, Xan.
- Pierdolenie o Chopinie. - Sarknął, a ja wstałem z krzesła i udałem się do salonu, rozsiadając się wygodnie na kanapie. - Mi nie powiesz?
- Zwłaszcza tobie. - Prychnąłem, włączając telewizor. - Prędzej bym powiedział o tym Alexeiowi niż tobie.
- Temu ryskiemu skurwielowi? No wiesz ty co? Tak się nie robi Mikey!
Wydarł się tak głośno, że aż musiałem odsunąć słuchawkę, aby nie rozpierdoliło mi bębenków usznych. Xanthe to pojeb, który nie widzi niczego innego niż czubek własnego nosa. Największy kobieciarz jakiego poznałem. Imprezowy styl życia nie opuścił go od liceum, mimo, że na karku już dawno widniała trzydziestka. Moje totalne przeciwieństwo, nie wliczając Alexeia.
CZYTASZ
Zagrajmy w Grę +18
Misterio / SuspensoRozpoczęliśmy grę, w której żadne z nas nie znało zasad. Zaczęliśmy coś, czego nie mogliśmy zakończyć. Na każdym z nas pozostawiło to piętno. Opowieść zawiera wulgaryzmy i sceny erotyczne.