Rozdział 6

170 8 2
                                    

Abria

Byłam wściekła. Na Aro ale w głównej mierze na wszystko to co się działo. Strażnicy nie opuszczali mnie nawet na krok. Wszędzie za mną chodzili. Gdzie ja tam i oni. I to nie jeden a wszyscy. No można dostać szału. Oczywiście ich bardzo polubiłam bo widać że mają na względzie moje dobro i pomio że proszę żeby nazywali mnie po imieniu oni tak swoje. Np dzisiaj szłam się kąpać do łazienki wieczorem. Jane i Alec stanęli centralnie pod drzwiami nie dopuszczając nikogo.- Moja królowo potrzebujesz czegoś?- zapytała Jane troskliwym tonem.
- Nie! Wszystko w porządku!- odkrzyknęłam po czym wypuściłam powietrze z frustracją i weszłam do wanny pełnej wody. Po paru minutach usłyszałam głos zmartwionego Aleca.
- Czy na pewno wszystko w porządku!?- spytał mnie brunet.
- Tak! Po prostu się kąpię!- przewróciłam oczami. Westchnęłam i wytarłam się ręcznikiem. Potem się ubrałam i wyszłam do nich z uśmiechem. Po zjedzonej kolacji poszłam spać. Alec i Jane chcieli czuwać przy moim łóżku ale uprzejmie ich wygoniłam dziękując za ich troskę. Pokręciłam głową ze śmiechem na opiekuńczość tych wampirów.

Alec

Pomimo odmowie królowej ja i tak czuwałem przy jej łóżku razem z Jane. Chciałem chronić. Chcę chronić. Jest taka słodka troskliwa i uprzejma. Pokręciłem głową ja nie mogę mieć takich myśli. To moja królowa. A jednak nie mogłem powstrszymać tego co czułem i tego co chcę czuć.

Wspólna partnerka Królowie VolturiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz