Matury pozdawane! Dzisiaj zaliczyłam ostatnią — ustny język polski i przyznam wam szczerze, nigdy nie czułam takiej ulgi, chociaż to była najśmieszniejsza i najbardziej wymagająca matura. Z jednej strony komisja się chyba na mnie uwzięła i zadawała pytania żeby mnie zagiąć, a z drugiej, mówiłam do wszystkich, że chce wylosować "Potop", weszłam na salę, powiedziałam to na głos i go dostałam XDD. Wszyscy byli w szoku, że mi się spełniło.
Wracamy do regularnego dodawania rozdziałów! Wszelkie ustalenia będę dodawać na tablicy!
Dziękuję, za prawie osiem tysięcy wyświetleń! Od ostatniego rozdziału przybyło ich całe trzy tysiące i jestem zaskoczona tym, jak wiele was tu ze mną jest! Dziękuję!
Massimo
Obudziłem się, gdy pierwsze promienie słońca zaczęły wdzierać się do pomieszczenia. Mruknąłem niemrawo i odwróciłem głowę w drugą stronę, chcąc uchronić oczy przed pierwszymi oznakami, nastającego dnia. Zamrugałem kilka razy, a gdy wzrok wystarczająco mi się wyostrzył, spojrzałem na kobietę, którą szczelnie obejmowałem. To dziwne, jak bardzo kilka godzin, jest w stanie zaważyć na całym naszym życiu. Jeszcze niedawno, pragnąłem szczerej zemsty na tej dziewczynie, a teraz zabiłbym z zimną krwią każdego, kto ośmieliłby się na nią krzywo spojrzeć.
Oddychała spokojnie, co oznaczało, że wciąż jeszcze znajdowała się w objęciach Morfeusza. Odkąd tylko w nocy, oparła głowę, na mojej nagiej klatce piersiowej, wsłuchując się, w bicie mojego serca nie zmieniła pozycji. Wyglądała troszkę jak małe dziecko, mocno wtulone w bok matki, przy której nie boi się niczego. Wolną ręką, delikatnie odgarnąłem kosmyk włosów, który opadał na oczy kobiety. Blond włosy, niedbale spięte w wysokiego kucyka, który przez wiele aspektów, uległ już znaczącej degradacji, zdecydowanie ułatwiły mi przyglądanie się jej twarzy. Nie trwało to jednak długo — po chwili lekarka, przebudziła się i przetarła zaspane oczy rękami.
— Dzień dobry słoneczko — przywitałem się, zachrypniętym głosem, uważnie przyglądając się każdemu jej ruchowi.
— Cześć Massimo... — mruknęła, wciąż zaspana, lekko przeciągając się na meblu. Przez to, jeszcze bardziej uwydatniły się jej piersi, które okryte jedynie materiałem czarnego biustonosza, skupiały mój wzrok.
— Podobają mi się takie poranki, możesz robić tak częściej — wymruczałem jej do ucha, lekko przygryzając jego płatek.
Kobieta jęknęła niemrawo i odsunęła się ode mnie szybkim ruchem. Usiadła na meblu i zaczęła masować rękami zdrętwiały kark.
— Twoje niedoczekanie... — syknęła, kręcąc szyją we wszystkie strony. — Narobiłeś mi na szyi jakichś pamiątek, a ja wybieram się dzisiaj do Rzymu! — dodała, uważnie przyglądając się swojej sylwetce w dużym lustrze, usytuowanym naprzeciw łóżka. Swoją drogą świetne rozwiązanie! — Ciekawe co sobie pomyślą nasi bracia — jęknęła, wstając z mebla. Powolnym krokiem podeszła do szafy, otworzyła skrzydło, na którym znajdowało się zwierciadło i wyciągnęła ze środka, dwie, czarne koszulki. Popatrzyła na nie uważnie, mruknęła zrezygnowana, a następnie założyła sobie jedną z nich, rzucając drugą, wraz z czarnymi dresami w moim kierunku.
— Myślę, że do Rzymu możemy jechać razem, bo i tak miałem się tam dzisiaj pojawić, a co do naszych braci, to nawet nie będą w stanie sobie wyobrazić tego, co tu się wczoraj działo — powiedziałem, łapiąc ubranie w rękę. Lekarka odwróciła się do mnie twarzą, a następnie jak gdyby nigdy nic znów znalazła się obok mnie, szczelnie otulając się kołdrą w pandy. Wywróciłem oczami i założyłem spodnie, które zostało mi ofiarowane — jak widać, mamy z Fabiano najwidoczniej ten sam rozmiar ubrań, no, chyba że dostałem ciuchy, jakiegoś jej mistycznego kochanka.
CZYTASZ
Come un pensiero che sa di felicità
RomanceŚlub to niebywale jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu każdego człowieka. Co jednak, jeśli jak na złość nie można znaleźć sobie odpowiedniej kandydatki? Massimo Donatelli, to trzydziestodwuletni kawaler, capo mafii z północy Włoch. Ślub, ma być...