-33-

987 25 6
                                    

Hejka!

Kochani, nawet nie wiecie, jak miło mi znowu wrócić do wattpada, pisania..., a przede wszystkim, do WAS! Męczyłam ten rozdział od października i przyznam szczerze, że zajęło mi to cały studencki semestr, ale wreszcie, udało mi się go dokończyć. Nie bijcie mnie za to, że może być niedopracowany. Muszę się znowu wbić w pisarską rutynę.

Jakieś cztery godziny temu, zakończyłam zimową sesję egzaminacyjną. Za mną dużo nauki i mam nadzieję, że do marca, nie będzie jej wcale, bo czekam jeszcze na wynik jednego egzaminu i mimo tego, że powinien on być pozytywny, życie na studiach nauczyło mnie, że wykładowcy, no cóż, bywają różni i mają różne schematy oceniania XD.

Jestem absolutnie zaskoczona tym, co tutaj zrobiliście. Cholera, jesteście autentycznie niesamowici. Należy się wam ogromne PRZEPRASZAM, ale również DZIĘKUJĘ! Powtarzałam to wiele razy wcześniej, ale myślę, że tego nigdy nie jest za wiele - w swoich najśmielszych oczekiwaniach nie myślałam o tym, co tu teraz zrobiliście.

Mam najlepszych czytelników na całej tej platformie, o czym upewniałam się każdego dnia, kiedy tylko widziałam przychodzące o nowych gwiazdkach powiadomienia... Jeszcze raz serdecznie wam dziękuję!

Mam nadzieję, że kolejny rozdział, nie będzie musiał tyle leżeć w mojej zamrażarce haha.

Trzymajcie się ciepło!!!!




Dwa tygodnie później

Massimo

Chociaż od ślubu Claudii minęło już sporo czasu, dalej nie jestem w stanie podnieść się, z tego pieprzonego szoku, jaki wywołał we mnie Fabiano.

Jak on się tego dowiedział? Przecież to była jedna z najlepiej strzeżonych tajemnic w naszym domu! Cholera, nawet o przypadłościach zdrowotnych naszych dziadków wie więcej osób! A to chyba dużo bardziej niebezpieczne.

To nie tak, że zrobiłem to, bo taki miałem kaprys. Nasi ojcowie byli naprawdę najlepszymi przyjaciółmi Riccardo był częstym gościem w naszym domu i przyznam szczerze, ja sam przywiązałem się do tego człowieka, jak do członka rodziny. Wszystko jednak popsuło się, kiedy mój ojciec wszedł w otwarty konflikt z Dantem Violetti - szwagrem głowy rodu Di Buono. To oczywiste, że zaraz po mafii dla każdego mafiosy najważniejsza powinna być rodzina. Nic więc dziwnego, że Riccardo, mimo początkowych prób zjednania obu stron, musiał stanąć w tym konflikcie przeciwko najlepszemu przyjacielowi.

Sam, osobiście prosił, kiedy przyjechał tu ostatni raz przed swoją śmiercią, żeby skończyć z nim szybko, bo nigdy więcej nie chce patrzeć, jak dwójka bliskich mu ludzi tak okropnie rozdziera jego serce swoimi zwadami. Pamiętam, jak tuż przed opuszczeniem naszego domu, poprosił mnie, o rozmowę w cztery oczy. Byłem wtedy młody, narwany i zupełnie nie byłem w stanie pojąć, dlaczego mężczyzna tak spokojnie przyjmuje do siebie myśl, o śmierci, a wręcz nawet dzieli się nią z nami. Wtedy uznałem go za wariata, a dzisiaj już wiem, że nie ma innej drogi, żeby pozbyć się tej pieprzonej blizny, jaką pozostawia mafijne życie na duszy człowieka.

Niebieskooki przeprowadził ze mną wtedy rozmowę, którą na sto procent zapamiętam sobie do końca życia. Właściwie całą tą cholerną pogadankę chyba będę wspominać nawet w moich ostatnich chwilach, witając się ze śmiercią, która z miłą chęcią zabierze mnie w swoich ramionach prosto do piekła.

Come un pensiero che sa di felicitàOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz