-26-

1.5K 41 42
                                    

Przepraszam was kochani, że tak późno, no i że mamy piątek, a ja wydałam dopiero jeden rozdział. Ostatnio w moim życiu pojawiło się kilka spraw, które nieco pokomplikowały mi pisane. Musicie mnie zrozumieć, że rodzina jest u mnie na pierwszym miejscu i nawet jeśli pisanie sprawia, że jestem szczęśliwa, to są w życiu takie momenty, gdzie przyjemności nie są priorytetem.

Dziękuję za 9 tysięcy wyświetleń! Jesteście niesamowici!

W następnych rozdziałach, które mam nadzieję, że będę dodawać w bardziej ludzkich godzinach, wrócę do ciekawostek o bohaterach.

Trzymajcie się!

Julia

Opuściłam budynek kliniki i gdy tylko to zrobiłam, odetchnęłam wreszcie świeżym powietrzem. Zarządzanie jednym takim obiektem już w Stanach było niezwykle wymagające, ale jakoś dawałam sobie z tym radę. W końcu, gdzie diabeł nie może, tam kobietę pośle!

Po dzisiejszym dniu dochodzę jednak do wniosku, że za dobrze prosperującą kliniką w USA, stoi również dwójka moich najlepszych przyjaciół — Nicole oraz mój "mąż" Robert. Zarządzanie tym obiektem, bez nich staje się prawdziwym wyzwaniem. Zawsze lepiej dźwigać ciężar w trójkę, niż samemu. To chyba oczywiste...

Sięgnęłam do torebki i wyciągnęłam z niej brązowe okulary przeciwsłoneczne oraz telefon. Nałożyłam sobie patrzałki na nos, a następnie odblokowałam smartphone i odszukałam w nim numer Massimo.

Nie chcę się narzucać, ale właśnie podjęłam decyzję, o zakończeniu mojej wizyty w tym miejscu. — Nastukałam szybko, a następnie kliknęłam ikonkę papierowego samolociku.

Co do cholery podkusiło mnie, żeby z nim jechać? Przecież mogłam zabrać swojego Mercedesa i dotrzeć tu o własnych siłach, a tak muszę prosić się, żeby mnie odebrał. No pięknie!

Przeczesałam sobie ręką włosy i zerknęłam na wyświetlacz urządzenia. Wyświetlała się na nim wiadomość, od bruneta.

Będę za pół godziny. Muszę się przebić przez kroki.

Uśmiechnęłam się krzywo, popatrzyłam na drzwi kliniki i przejechałam językiem po wyschniętych wargach. Przecież pół godziny to szmat czasu! Czy warto marnować go na bezsensowne stanie tutaj i wypatrywanie czarnego Jaguara?

O, to chyba wykorzystam okazję i wybiorę się na lody z moim asystentem. — Napisałam, wrzucając telefon do torebki. Odwróciłam się na pięcie i z powrotem weszłam do budynku. Nie minęło nawet trzydzieści sekund, kiedy nadeszła odpowiedź od mężczyzny.

Będę za siedemnaście minut.

To bardzo nieprofesjonalne, że używa telefonu podczas jazdy. Wytknę mu, to gdy tylko się tu zjawi. Popatrzyłam przez chwilę na wiadomość i przyłapałam się na tym, że szczerzę się do telefonu. Powinnam chyba zdecydowanie się ogarnąć. To, że prawdopodobnie jest zaborczy, nie znaczy, że na niego lecę!

A może jednak trochę?

Usiadłam na brązowym fotelu, zlokalizowanym na korytarzu i powoli pisałam komunikat, zupełnie tak, jakbym zastanawiała się, czy mój przyszły mąż nie będzie bardzo zły.

Come un pensiero che sa di felicitàOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz