8.Prochy

14.4K 403 119
                                    

Kylie P.O. V

Wróciłam do klubu po tym jak zawiozłam Solana do domu. Nie cierpię go, ale nie mogłam go zostawić w takim stanie. Nauczyłam się być nie czuła, sarkastyczna, wredna i do bólu szczera. Mimo tego, że gdy jestem przy kimś nie wyrażam swojej wrażliwości czy jakiegoś punktu który jest dla mnie bolesny i przy którym łatwo mnie złamać, przy Solanie też taka jestem. Tylko, że teraz zostawienie go gdy we krwi płynął mu narkotyk i był ledwo przytomny było by okrutne z mojej strony. Wiedziałam, że chce się zemścić. Doskonale o tym wiedziałam. Tylko nie przewidział jednej kwestii. Mianowicie nie przewidział tego, że łatwo będzie go przechytrzyć.

Myślał, że bez problemu uda mu się mnie przestraszyć i zmusić do tego abym skończyła z torem. Był pewny tego, że nie jestem od niego lepsza. I faktycznie. Może lepsza nie byłam, ale byłam bystrzejsza. I to wystarczało abym go pokonała. Trochę to brzmi jak gra życia i śmierci. Dla mnie była to zabawa. Zabawa przy której się dobrze bawiłam, a dla niego była to gra życia i śmierci.  Próbował mnie wyeliminować za wszelką cenę. Najpierw poszło siedem tysięcy. Nie udało mu się, bo wygrałam wyścig. I teraz poszło pewnie o parę stówek. Również mu się nie udało.

Chciał pokazać mi, jak bardzo mną gardzi. Mój ból byłby dla niego jak tabliczka czekolady dla małego dziecka. Słodka i łatwo dostępna. Nie poznał mnie na tyle aby znać punkty w które we mnie uderzać. Ale próbował. Właściwie miał podane na tacy. Tylko on jeszcze tego nie wiedział. Wystarczyło spojrzeć na moje plecy.

Wyszłam z auta i kolejny raz weszłam do klubu. Przy barze stała zdenerwowana Ash, Tony i Madison. Tony przytulał moją przyjaciółkę, a Ash gdzieś dzwoniła. Okazało się, że do mnie.

-Gdzie ty byłaś?!- krzyknęła Madison odrywając się od Tony' ego i podbiegając do mnie.

-Przepraszam, musiałam odwieść Solana do domu.- powiedziałam ze skruchą przytulając przyjaciółkę.

-Co się z nim stało?- wtrąciła się Ash.

-Nie wiem, chyba zbyt dużo wypił.- wzruszyłam ramionami.

-Musimy do niego wracać.- postanowił Tony, a Ash pokiwała zgodnie głową.

-Jesteście trzeźwi?- zapytałam.

-Ja nie piłam.- powiedziała Ash. Z kieszeni spodni wyjęłam kluczyki do auta Solana i rzuciłam w jej stronę. Złapała jedną ręką i z zaciekawieniem przeglądała mi się.

-Jedźcie do niego. Napiszcie czy wszystko z nim dobrze. Wy również się odezwijcie czy żyjecie, dobra?- powiedziałam biorąc Madison za rękę.

-Dobra, ale skąd masz jego kluczyki?- zapytał Tony obejmując Ash ramieniem.

-Zajebałam mu. Wiedziałam, że któreś z was będzie trzeźwe, a jego auto trzeba wziąć do domu.

-Był tak najebany, że nie wyczuł kiedy mu zajebałaś kluczyki?- zapytała Ash.

-Koniec pytań.- powiedziała Madison.- Jedźcie do niego i dajcie znać co z nim i z wami.- zarządziła. Wszyscy razem wyszliśmy na parking i skierowaliśmy się do swoich samochodów.

-Kylie?- zapytał Tony gdy miałam wchodzić do swojego lamborghini.- Uważajcie na siebie.

-Wy też.- powiedziałam i wsiadłam do auta gdzie czekała już na mnie Madison. Odjechali z piskiem opon z parkingu.

-Solan miał być dzisiaj trzeźwy, co mu zrobiłaś?- zapytała nagle Madison.

-Co? Co ja mu zrobiłam?- zapytałam z uniesionymi brwiami.

-Tak ty, Kylie, Solan mówił, że dzisiaj nie pije bo prowadzi, a nagle ty odwiozłaś go najebanego do domu.- powiedziała ostrzej.

-Ja pierdole.- oparłam głowę o siedzenie patrząc na drogę.- Nic mu nie zrobiłam. To bardziej on chciał mi coś zrobić, nie ja jemu.

Ride To Die 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz