3 dni. Cholerne 3 dni od mojego pocałunku z Solanem. Wróciłam do domu ledwo żywa. Wciąż czułam jego usta na moich, jego dotyk na mojej talii, jego zapach.. i jego słowa. Nie rozumiałam co one dokładnie oznaczały.
Te usta są moje. Tylko moje. Nikt inny nie może ich mieć. Zabije każdego kto je weźmie.
On przecież miał tą blondwłosą dziewczynę z toru. Wiedziałam, że Solan zabawia się dziewczynami i nie wchodzi w żadne związki. Nie mógł mnie pokochać, a ja nie mogłam go. Pomimo tego, że mnie pocałował wciąż mnie nienawidził. Tylko dlaczego to zrobił? Dlaczego nikt nie może mieć moich ust? Dlaczego zabije każdego kto je będzie miał?
Nie jestem pieprzoną zabawką. Nie jestem jego i jego nigdy nie będę.
Na szczęście rodzice nie zauważyli mojej nie obecności dopiero pod wieczór matka przyszła do mojego pokoju mnie poinformować o bankiecie który miał odbyć się dziś. Nienawidzę tego. Tak cholernie nienawidzę. Skąpe sukienki, szpilki, udawanie idealnej rodziny i wiele innych rzeczy na bankietach było normą. I takie właśnie rzeczy powodowały u mnie chęć wymiotów.
Musiałam na takiego typu imprezach prezentować się dobrze, dostojnie, elegancko. A to nie byłam ja. To nie był mój świat. W takim razie skoro to nie był mój świat to jaki jest inny? Szybkie auta, ryzyko, imprezy, bójki. To był mój świat. Wiedziałam, że nie powinien on być. Wiedziałam, że w końcu się doigram. To wiedział każdy. Ale ja nie miałam zamiaru się tym narazie przejmować.
Od rana w moim pokoju roi się od kilkunastu kobiet. Kilka robi mi włosy, kilka makijaż, a jeszcze kilka robi lekkie poprawki w mojej sukience szytej na miarę.
Właśnie stoję w samej bieliźnie w swoim pokoju na czymś podwyższanym. Jakaś blond kobieta wraz z brunetką co chwile machają mi pędzlami przy twarzy. Kilka razy zostałam ukłuta igłą oraz pociągnięta za włosy.
-Zamknij oczy i nie otwieraj do póki ci nie powiem.- rzuciła makijażysta na co ja zamknęłam posłusznie powieki.
-Długo to wszystko będzie jeszcze trwać?- zapytałam zirytowana.
-Nie mam pojęcia, ale myślę, że niestety tak.- odpowiedziała.
-Ugh.. męczy mnie to już.- burknęłam. Usłyszałam tylko cichy śmiech makijażystek.
-Aż tak źle ci z nami jest?- zapytała żartobliwie blondynka.
-Nienawidzę bankietów i tych innych śmiesznych przedstawień.
-Pierwszy raz widzę taką szczerą opinie na ten temat.- powiedziała brunetka i cicho się zaśmiała.
-Au.- pisnęłam kiedy poczułam kolejną igłę wbijającą się w moje ciało.
-Masz przygotowaną przemowę?- zapytała jedna, a ja zmarszczyłam brwi.
Jaką kurwa przemowę? Nie pierdolcie, że o czymś zapomniałam.
-Co? Jaką przemowę?- zapytałam i obie przestały mnie malować i popatrzyły na mnie z szokiem na twarzy.
-O mój boże! Nie gadaj, że nic nie wiesz!
-O czym wy do mnie mówicie?
-Posłuchaj, za to, że jesteś jedną z najbogatszych rodzin ze stanu ogłaszasz przemowę. Wiesz no, gadasz jak bardzo jesteś wdzięczna i jak bardzo dziękujesz ble, ble, ble.- wymachiwała jedna z makijażystek rękami.- I komu zawdzięczasz ten zaszczyt za bycie tam i w ogóle, kapujesz?- wpatrywałam się w nią z otwartą buzią.
Ja mam wygłaszać przemowę?! No chyba ich pojebało!
-Nie.- burknęłam.
-Świetnie, to teraz przejdziemy do różu..- i w tej chwili znów wyłączyłam się od świata zewnętrznego.
CZYTASZ
Ride To Die 18+
ActionPierwsza część dylogii „Ride" Szybka i niebezpieczna jazda kręciła młodą Kylie. Lubiła siadać za kierownicę i zapominać o problemach. Dziewczyna postanawia pojawić się na nielegalnych wyścigach samochodowych. I to był jej duży błąd. Przynajmniej tak...