Krążyłam po pokoju z telefonem w ręku i odpalonym numerem do Solana.
Dzwonić czy nie dzwonić?- zadawałam sobie to pytanie bez przerwy.
Kurwa. Napewno się wkurzy, że nie powiedziałam mu o tym wcześniej. Nie dobra lepiej nie dzwonię.
Chuj, dzwonię.
Solan P.O.V
Chodziłem po całym salonie z telefonem w ręku. Na ławie leżał pieprzony list który dał mi ojciec. Kartka była podpisana moim imieniem. Na liście była czerwona róża, namalowana farbami i była lekko rozmyta. Wokół kwiatu były słowa. Prawdopodobnie jej znaczenie.
Namiętność.
Pragnienie.
Zmysłowe piękno.
Rozlew krwi.
Męczeństwo.
Śmierć.
Pod kwiatem był napisany krótki tekst.
„ Odkryj i poznaj sekrety rodziny Swift."
23.07.1998
bracia Masnon
W.M G.MMasnon- wciąż sobie mówiłem w głowie.
Nazwisko Kylie.
Odwróciłem kartkę na drugą stronę i był kolejny krótki tekst.
„Każdy ma tam dostęp, ale są upiory i koszmary. Po latach popiół papierosów obrócił się w kurz. Wielkie pudło jest zakurzone i schowane. Z tamtąd patrzą na nas diabły i anioły. Gdy je znajdziesz wrzuć wszystko do ognia ze swoją przyszłą duszą. Sekrety masz koło nosa."
O co tu do chuja chodziło?
Jeśli na tym pieprzonym liście jest jej nazwisko, musi spróbować mi pomóc.
Gdy chciałem już kliknąć słuchawkę nagle mój telefon zaczął dzwonić. Kylie do mnie dzwoniła.
-Gdzie jesteś? Wszystko dobrze? Kogo mam tym razem pobić? Ktoś ci coś zrobił? Jesteś cała?- pierwsze co powiedziałem odbierając połączenie to masa pytań o jej zdrowie.
-W domu, tak, nikogo nie musisz, nie, tak- odpowiedziała na wszystkie pytania, a w jej głosie wyczułem nutkę rozbawienia.- Jesteś zajęty?
-Nie, jestem wolny. Nie lepiej wyznawać miłość twarzą w twarz, a nie przez telefon?- zapytałem ironicznie.
-Idiota.- mruknęła.- Mniejsza z tym, przyjedziesz do mnie?- zapytała łagodnie. Leciutko skoczył mi puls.
-Daj mi 5 minut.- powiedziałem i się rozłączyłem. Zgarnąłem z blatu kluczyki do samochodu, wziąłem list i wyszedłem z domu.
Po krótkiej chwili spinałem się do okna Kylie. Zapukałem w szybę i nie minęła nawet sekunda kiedy Kylie odsunęła szybę i podała mi rękę abym mógł wejść. Chwyciłem jej miękką, delikatną dłoń i się podciągnąłem.
-Więc co się stało?- zapytałem kiedy Kylie cofnęła się kilka kroków i usidła na łóżku gdzie było jakieś pudło i papiery. Wyglądały na starodawne.
Kylie P.O.V
-Więc co się stało?- zapytał kiedy cofnęłam się kilka kroków i usiadłam na łóżku tam gdzie były wszystkie papiery.
-To będzie ciężkie do zrozumienia, ale to coś jest powiązane chyba z twoim ojcem.- odpowiedziałam skubiąc skórki od palców. Solan z pewnej siebie mimiki twarzy zmienił na lekki szok. Przynajmniej myślałam, że lekki. Rzadko dało się coś wyczytać z jego twarzy.
-Moim ojcem?- powtórzył na co ja kiwnęłam głową. Brunet kiwną głową i usiadł na fotelu zakładając kostkę na kolano.- Mów póki jeszcze mam cierpliwość.
-Dobra, więc..- zaczęłam opowiadać wszystko co się stało na balu i po nim. Co mi powiedział i moje lekkie przemyślenia na ten temat. Później powiedziałam mu o liście który znalazłam w gabinecie Peatera i o tym co znalazłam na strychu. Zielonooki nie odzywał się w trakcie mojej mowy tylko sztywnie kiwał głową, że rozumie.- ..no i zadzwoniłam do ciebie.
Brunet przetarł oczy tak jakby miał dość wiadomości na dziś i odetchnął. Wzięłam list z różą i znów w milczeniu zaczęłam go analizować. Mimo, że na niego nie patrzyłam czułam, że na mnie patrzy. Przyglądał mi się.
-Kylie?- zapytał i zmusił mnie do tego abym uniosła na niego wzrok.- Ten list jest z czerwoną różą, wokół niej jej znaczenia, pod nią krótki tekst o swojej rodzinie, a z tyłu zagadka?- ponownie zapytał nie spuszczając ze mnie wzroku. Otworzyłam szeroko oczy nie kryjąc swojego szoku.
-Skąd ty to wiesz?- wydusiłam z siebie. Solan zaczął grzebać coś w tylnej kieszeni spodni, aż w końcu wyjął z niej jakąś kartkę. Była lekko żółta i wyglądała na starą. Zaczął powoli ją otwierać, a do mnie coś doszło. Na tej kartce była jebana zagadka taka jaką ja miałam.
W sekundzie wstałam z łóżka i podeszłam do Solana ze swoją kartką. Gdy ją w pełni rozwiną przybliżyłam papier do jego papieru. Wszystko było identyczne. Nawet w jebanych milimetrach.
Wszystko było na tej samej wysokości, takiej samej grubości, tego samego koloru i nawet nie przesunięte o milimetr.
Jedynie co się zmieniło to nazwa rodziny.
Ja miałam Masnon.
Solan miał Swift.
Chłopak spojrzał na mnie wzrokiem pełnym zaciekawienia, strachu i może zaskoczenia.
Nasze rodziny mają wiele za uszami i właśnie dlatego musimy się ich dowiedzieć.
-Patrz- pokazałam końcówką paznokcia.- Bracia Masnon musieli przewidzieć to, że będziemy na tym świecie. Może napisali do nas listy bo wiedzieli, że nasze rodziny mają dużo wspólnego.
-Nie, Kylie, to bez sensu. Po co byśmy mieli odkryć sekrety? Skąd oni o tym wiedzieli? Kto to są bracia Masnon? Dlaczego nie napisali sekretów w tych jebanych listach.- wskazał brodą na trzymane przeze mnie kartki.
-Nie wiem, Solan. Tata mi kiedyś mówił, że nasza rodzina ma wrodzoną bystrość i odgadywanie jakiś pieprzonych zagadek.- znów spojrzałam na listy.- Z mojej rodziny nikt nam nie pomoże.- mruknęłam spuszczając smutno głowę.
-Z mojej może pomóc.- powiedział Solan na co ja spojrzałam na niego marszcząc brwi.
-O czym ty mów..
-Moja matka. Znajdziemy moją matkę. Znajdziemy dom w którym się wychowywałem i przeszukamy strych. Musi być coś na ten temat.- wydusił z siebie, a ja zamarłam.
-Jesteś pewny?- zapytałam upewniając się.
-Jak nigdy.
—————
naprawdę nie potrafię się zdecydować kiedy wstawiać te rozdziały. przepraszam że taki krótki ale obiecuje że następny będzie dłuższyTwitter: rtdautorka
Tik Tok: ahdbhg_wattbuziak!
CZYTASZ
Ride To Die 18+
ActionPierwsza część dylogii „Ride" Szybka i niebezpieczna jazda kręciła młodą Kylie. Lubiła siadać za kierownicę i zapominać o problemach. Dziewczyna postanawia pojawić się na nielegalnych wyścigach samochodowych. I to był jej duży błąd. Przynajmniej tak...