9

274 3 1
                                    

-Co się stało?-spytał Fede.

-Moi rodzice i barat.. oni nie żyją..-powiedziałam szlochając.

Urugwajczyk przytuli się do mnie.

-Będzie dobrze nie przejmuj się.-powiedział Valverde.

-Ładnie pachniesz.-powiedział wtulając się we mnie syn piłkarza.

Nie ukrywam trochę mnie to rozbawiło.
Trzeba się wziąść w garść Patrycja, nie zostanę sama na pastwę losu albo co gorsza wyląduje w sierocińcu.

-Puki jesteś tu możesz zatrzymać się u nas.-powiedział Federciao gładzcząc włosy Benicio.

-Naprawdę, dzięki.-powiedziałam.

-Nie masz za co.-powiedział uśmiechając się do mnie.

Piłkarz siedział i mnie pocieszał kiedy po jakimś czasie do sali wszedł lekarz.

-Możesz iść do recepcji po wypis kostka jest  tylko skręconą, smaruj ją żelem.-powiedział.

-Dziękuję.-powiedziałam.

Wstałam z łóżka Fede pomógł przejść do jego Mercedesa, piłkarz zapią Benicio w foteliku.

- Poczekasz z małym, pójdę po twój wpis?

-Pewnie.-odpowiedziałam.

Po ok. 20 minutach byliśmy już pod domem piłkarza. Ogromnym domem, można powiedzieć że willą. Dom miał Basen, saunę i ogromy ogródek.

-Mamusia!-krzykną mały chłopczyk, żucając się w uścisk kobiety. Żony Valverde.

- O Dzień dobry, ty jesteś Patrycja tak?-zapytała kobieta.-Jak się czujesz słonko?

-Tak to ja. Już dużo lepiej.-powiedziałam. Odrazu polubiłam ta kobietę.

2 dni później...

Dzisiaj mecz Real-Barca. Ważny dzień w tym domu, tym bardziej że Fede wychodzi  w 1 składzie. Wstałam o 11 bo tak wszyscy wstawali w tym domu.

-Patrycja, pobawimy się klockami bo mama robi nam naleśniki?-zapytał Benicio.

Jest taki słodki nie można mu odmówić...

-Pewnie.-powiedziałam biorąc małego na ręczki i niosiąc go do pokoju.

Bawiliśmy się klockami, zbudowaliśmy ogromny fort. Obok zamek z murem ochronnym.

-Śniadanie!-krzykneła Mina.

Zbiegłam ze schodów z chłopcem. Zjedliśmy i ruszyliśmy z powrotem się bawić. Przyznam niezła zabawa.

-Patrycja a zagramy w Fife?-zapytał Benicio.

-Jesne.-odpowiedziałam.

Chłopczyk złapał mnie za rękę i wszedł do gabinetu Fede.

-Tatuś, możemy pograć?-zapytał nieśmiało chłopczyk podchodząc do ojca.

-Dobrze, tylko zamknijcie drzwi ja już włączam.-powiedział piłkarz.-Tutaj macie pady... Patrycja umiesz grać na takich padach?-zapytał.

-Tak, nie przeszkadzamy w pracy?-zapytałam.

-Nie już kończyłem.

Ustawiłam mecz Real-Man United(ja Manchester)

-Co robisz?-spytałam widząc chłopca który robił jakieś zmiany w składzie.

-Tatuś ma być kapitanem, robić karne, wolne..-powiedział śmiejąc się Benicio.

Zaśmiałam się również i włączyłam grę.

Nie ukrywam były śmieszne momenty. Nawet miałam szanse na strzał z karnego ale chybiłam.

-Nie podoba mi się to! Chcę dogrywkę!-krzykną chłopczyk.

-Dobrze, dobrze.-odpowiedziałam.

Mały w dogrywce strzelił gola Benzemą. Cieszył się i krzyczał "Takkkk, wujekk!"

-O Hej.-powiedziała Mina wchodząca do pokoju.-kończcie proszę za pół godziny wychodzimy.-powiedziała przyglądając się ostatnim minutą gry.

Gwizdek. Benicio wygrał.

-Dobrze idziemy się szykować.-powiedział wstając i wyłanczając konsole.

Poszłam już sama do swojego tymczasowego pokoju. Wyciągłam z szafki w której poukładałam swoje rzeczy, ciuchy. Postawiłam na szare dresy i.. chciałam wyciągnąć top ale zauważyłam że na łóżku leży biała koszulka Realu. Śliczna obruciłam ją na placach napis "Patrycja" i numer 15.

Postanowiłam ją założyć na mecz.
Wzięłam wszystkie ciuchy i poszłam do łazienki. Ubrałam sie. Lekko pomaloealam by jakoś wyglądać. I zeszłam na dół. Kurwa jakie ja mam buty zjebane, sytuacją funansowa w mojej rodzinie nie była najlepsza, na mój wyjazd długo zbieraliśmy. ..Okazało się że to jeszcze nie koniec niespodzianek dla mnie...

-Masz, przymierz.-usłyszałam głos Miny.

-O Jezu! Dziękuję, nie trzeba było.-powiedziałam widząc jak dziewczyna trzyma w ręce biały karton z logiem Conversa.

- Nie dziękuj skarbie.-powiedziała wręczając mi pudełko.

Założyłam buty, idealne, bialuśienkie buty. Odrazu je założyłam i wpadliśmy w samochodu...

My love ~ CR7 JROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz