- Tylko błagam, niczego nie rozwalcie-- - powiedziała Lumine, która usiadła za kierownicą auta jej i Aether'a opiekuna. Miało ono siedem miejsc; dwa z przodu, dwa po środku i trzy na końcu. Z tyłu siedzieli Xingqiu i Chongyun, po środku Xiao i Xiangling po lewej. Kazia zajęła miejsce obok Lumine, a Aether na podłodze, czekając na gęś.
- Oby Kaziunia moja bubunia się nie zesrała ze stresu - powiedział przesłodzonym głosem, układając usta w dziubek.
- Fuu, nawet o czymś takim nie mów! - zbeształa go Xiangling, chociaż w jej głosie dobrze słyszalne było rozbawienie.
- Chodź, Kaziu... No! Chodź - Aether próbował zachęcić swoje bobo.
- Pf, chyba woli siedzieć obok mnie - powiedziała dumnie Lumine, która oderwała się od telefonu i zaczęła wyjeżdżać spod ich domu, kierując się poleceniami GPS'a.
- O, o, podgłośnisz? - poprosił Chongyun z tyłu samochodu. Blondynka uśmiechnęła się i sięgnęła do tego kręcidełka od głośności.
- ooooOOOOH and they cOMe unstuck~ - zafałszował Xingqiu.
- LADY RUNNING DoWN TO THE RIPTIDE~ - dołączyła Lumine, chwaląc się swoimi umiejętnościami wrzeszczenia.
Wesoły autobus dojechał po około dwóch godzinach w tym czasie robiąc kilka koncertów po rząd i smażąc jajka (kazi) na blaszce samochodu, który był starym gratem i się przegrzał. Jednak Lumine, totalny rajdowiec, mimo stopa dojechała w zaplanowanym czasie.
- Rusz tą dupę - Lumine pospieszyła Aether'a. Chłopak prychnął głośno.
- No już, idę - burknął oburzony, wyjmując z bagażnika swój plecak i tęczową smycz dla Kazi. Co prawda prawie nigdy jej nie zakładał na gęś, bo nie chciał zabierać jej wolności, ale gdy wyczuwał bunt w czarnych ślepiach - robił to.
- Smycz? - Xiao podniósł zaskoczony brwi, wywołując drgnięcie Aether'a, który nie spodziewał się nagłego pojawienia się za nim bruneta.
- Ach, no... - odparł i odsunął się od bagażnika, żeby Lumine mogła go zamknąć. - Czasami muszę okiełznać Kazię - westchnął na wspomnienie kilku sytuacji w jego głowie.
Zauważył rozbawioną iskierkę czającą się w kącikach oczu Xiao.
- Chodźcie! - zawołał Xingqiu, przykładając jedną dłoń do policzka, a drugą machając w stronę Xiao, Aether'a, Lumine oraz Xiangling będącą w połowie drogi.
- Już idziemy! - odkrzyknęła Lumine i zamknęła autko. Ruszyła w stronę Xingqiu, nie zwracając uwagi na Aether'a, który w panice zaczął szukać Kazi.
- KAZIU?? - wydarł się, co brzmiało bardziej jak niesamowicie niemęski pisk.
- Nie krzycz w lesie - upomniał go Xiao i trzepnął torbą po głowie. Aether spojrzał na niego i z oburzeniem zauważył, że bruneta pewna sytuacja bardzo bawi.
- Czy ty się ze mnie śmiejesz? - zapytał go, unosząc jedną brew.
- Nie-- - zaprzeczył pewnie Xiao, odwracając głowę na bok. Delikatny rumieniec pojawił się na jego twarzy przez Aether'a, który przyglądał mu się uważnie z bardzo bliska (podkreślając bardzo).
Xiao nie potrafił powstrzymać rozbawionego parsknięcia, gdy w jego głowie odtworzył się pisk Aether'a.
- Aha? - mruknął Aether, udając urażenie. - Wiesz co, chuj ci w pizde - skwitował i odszedł jak girlboss, przez moment zapominając o Kazi.
Xiao zerknął za siebie, gdy usłyszał charakterystyczne tupanie. Złapał kontakt wzrokowy z gęsią i po chwili napięcia odszedł za Aether'em. Dreszcz przebiegł po jego kręgosłupie i pomyślał, że w oczach Kazi czaiło się czyste zło.
CZYTASZ
"Golden Flowers." (Genshin Impact, Xiaether ━ modern au.)
Fanfiction❝ - Aether - zaczął, jednak blondwłosy nie podniósł na niego wzroku. Stłumił westchnięcie i zsunął cienki szalik ze swojej szyi. Jak na październik było dosyć zimno, więc mama Xiao zmusiła go do założenia uszytego przez nią szalika. - Proszę. ❞ ━━━━...