Aether jęknął cierpiętniczo i zderzył swoje czoło z ladą. Były wakacje, więc przed ostatnim rokiem studiów postanowił dorabiać sobie w kawiarnii. I szczerze tego nie żałował, chociaż nie znosił gorąca w niewielkim budynku, mimo nakierowanego prosto na niego wiatraka.
— Rusz dupę, idą klienci — granatowowłosy pracownik z przejaśnionymi końcówkami szturchnął Aethera w bok. Uśmiechnął się głupkowato, gdy bursztynowooki spojrzał na niego wycieńczony.
— Ugh, wszystko bym oddał, żeby zamiast ciebie pracował tu ktoś inny... — burknął blondyn, na co Venti zatrzepotał niewinnie rzęsami i odszedł do stolika, od którego przed chwilą odeszły dwie osoby, z zamiarem sprzątnięcia filiżanek i talerzyków.
— Zawsze możesz tu nie pracować — powiedział przelotnie Venti po powrocie za ladę, zatrzymując na moment Aetherʼa. — No ale kto by wtedy kusił przechodniów ładną mordką — westchnął teatralnie i wzruszył ramionami. Aether przewrócił oczami i podszedł do stolika zajętego przez nowo przybyłych. Wyszedł przed budynek, gdzie siedzieli klienci i uśmiechnął się.
— Dzień dobry — wyciągnął notatnik z ołówkiem. — Co dla państwa? — zapytał. Nim dwojga zdążyło się zastanowić nad odpowiedzią, on przyjrzał się ich wyglądom. Rudy i ścięty na meduzę krasnal, w dodatku groźnie wyglądający. Serio groźnie, nie pomijając faktu, że małe-agresywne to najgorsze co może człowieka spotkać.
— A jest wódka? — zapytał rudy, czym wprowadził Aetherʼa w chwilowy szok. Blondyn zamrugał kilka razy i odchrząknął.
— To kawiarnia.
— Japierdole, wstyd mi robisz — syknął fioletowowłosy i obrócił się do Aetherʼa. — Ja chcę latte. Mu nic nie trzeba — zwrócił się do pracownika. Aether wzruszył ramionami i zapisał zamówienia, nie trudząc się pytaniami w stronę rudowłosego. Gdyby chciał coś to mógłby powiedzieć.
— Okay. Za niedługo będzie gotowe — oznajmił i odwrócił się na pięcie, jak najszybciej uciekając od klientów. Wszedł za ladę, gdzie krzątał się zielonooki chłopak o bordowych włosach z ciemniejszym pasemkiem, związanych w luźnego kucyka.
— Oh, Heizou, w końcu jesteś... Kiedy ty tu przyszedłeś?-- — zapytał Aether. — Weź zrób latte jedno, bo mi się nie chcę — dodał.
— Spóźniło mi się trochę, sorunia — powiedział Heizou i wzruszył ramionami. Zabrał się za robienie zamówienia i odchylił głowę na bok, by spojrzeć na blondyna. — Znowu z tym szalikiem? Nawet w taki gorąc? No weź trochę odpuść... — uniósł jedną brew.
— Przynajmniej nie latam za school girlsami — prychnął Aether. — Ja mam mojego wybranka i super — uśmiechnął się dumnie i ponownie ułożył głowę na ladzie. Była dosyć chłodna, więc jego policzek został ukojony.
— No ok... — odparł nieprzekonany zielonooki i wrócił do robienia latte. Po powrocie Ventiʼego, który od razu zajął się czyszczeniem naczyń, ich rozmowa stała się dla Aetherʼa szmerem w tle. Dopiero, gdy poczuł kolejne szturchnięcie wrócił do żywych. Podniósł gwałtownie głowę, opierając dłonie o lade i obrócił się w stronę niebieskookiego.
— Co? — zapytał.
— Klienci.. Co ty dzisiaj taki roztrzepany? Cały czas w chmurach latasz — Venti zmarszczył lekko brwi.
CZYTASZ
"Golden Flowers." (Genshin Impact, Xiaether ━ modern au.)
Fanfiction❝ - Aether - zaczął, jednak blondwłosy nie podniósł na niego wzroku. Stłumił westchnięcie i zsunął cienki szalik ze swojej szyi. Jak na październik było dosyć zimno, więc mama Xiao zmusiła go do założenia uszytego przez nią szalika. - Proszę. ❞ ━━━━...