Po kłótni z przyjaciółką, Zuza wróciła do domu. Nie ukrywała swojej złości. Kiedy weszła do środka, rzuciła torebkę na fotel, a klucze położyła na stole. Szybko zdjęła płaszcz i położyła go niedbale obok torebki.
- Długo Cię nie było - odezwał się Wojtek, wychodząc z kuchni. - Zrobiłem kolację.
- Nie jestem głodna.
- Coś się stało? - zapytał widząc jej smutną minę.
- Nie.
- Przecież widzę.
- Nie mam ochoty rozmawiać. Idę się wykąpać - powiedziała i ruszyła w stronę łazienki.
Trzeba było być ślepym, żeby nie zauważyć, że coś jest nie tak. Wojtkowi nie dawało to spokoju. Nie chciał jednak zbyt naciskać. Postanowił poprawić jej trochę humor. Kiedy Zuza brała kąpiel, Wojtek przygotowywał dla niej niespodziankę. Wybrał najlepszy obrus, był on koloru czerwonego. Chciał go wyprasować, ale stwierdził, że nie zdąży. Następnie podał dania, które zrobił na kolację. Nie było to nic wielkiego, ponieważ nie planował takiej uczty wcześniej. Przypomniał sobie o winie, które oboje kiedyś często pili. Postawił na stole dwa kieliszki, po czym stwierdził, że czegoś na nim jeszcze brakuje. No jasne. Świece. Miał dylemat, czy powinien je umieszczać na stole. Nie chciał, żeby Zuza źle to odebrała. Mogłaby pomyśleć, że ta kolacja to randka. Jednak zaryzykował. Nagle usłyszał, jak Zuza dotyka klamki. Chyba jednak o czymś zapomniała, więc drzwi się nie otworzyły. Wojtek szybko zapalił świece, po czym stanął na baczność. Po chwili zobaczył Zuzę wychodzącą z łazienki w szlafroku. Kobieta była w szoku. Stanęła nieruchomo, patrząc na Wojtka jakby spadł z kosmosu.
- Czy mógłbym zaprosić Panią do zjedzenia wspólnej kolacji? - zapytał z lekkim uśmiechem.
- Zwariowałeś. Popatrz na mnie..
Nie da się ukryć, że koszula nocna i szlafrok Zuzy nie pasowały do kolacji przy świecach.
- Nic nie szkodzi. Jak chcesz też mogę wskoczyć w piżamę.
Zuza uśmiechnęła się. Trzeba przyznać, że ten facet umiał ją rozweselić. W końcu podeszła trochę bliżej. Stanęła tuż obok stolika i popatrzyła na palące się świece.
- Nie mamy prądu?
- Mogę je zgasić, jeśli..
Zuza się roześmiała. Czuła się jednak trochę niezręcznie. Sama nie wiedziała co łączy ją i Wojtka. Nie wiedziała również co czuje do Jerzego. To wszystko było tak skomplikowane. Ale nie zmieniało to faktu, że była głodna. Wcześniej skłamała, że nie jest bo była zła. Teraz starała się o wszystkim zapomnieć.
Oboje usiedli przy stole. Zuza w szlafroku, a Wojtek w koszuli w kratę. Wyglądało to komicznie.
Siedzieli tak sobie, jedli i rozmawiali. O wszystkim i o niczym. Ku niezadowoleniu Zuzy zeszli na nieprzyjemny temat..
- A powiesz mi co się dziś stało? Tylko nie mów, że nic - powiedział i wziął łyk czerwonego wina.
- Nic takiego.. Pokłóciłam się z Ingą.
- Z Ingą? Dlaczego?
- To skomplikowane.. Chodzi o to, że Inga to córka Jerzego.. I zaczęła go teraz bronić.
Wojtek był w niemałym szoku.
- Zuza, słuchaj.. Nie chcę, żebyście się przeze mnie kłóciły.
- Nie przez Ciebie tylko przez Jerzego.
- Ale..
- Nie mówmy o tym - powiedziała. - Pyszna ta sałatka.
Reszta wieczoru była jak najbardziej udana. Oboje śmiali się, opowiadali o różnych ciekawych sytuacjach i trochę wspominali, jak to było kiedyś, kiedy byli razem..
Po skończonej kolacji, Zuza chciała pozmywać naczynia. Wzięła do ręki talerz, ale Wojtek próbował jej go wyrwać.
- Ja posprzątam - odrzekł.
- Nie. Ty ugotowałeś, ja posprzątam.
- Nie ma mowy.
Stali tak trzymając ten sam talerz i kłócąc się, kto będzie zmywał.
- Uparta jesteś - powiedział i zbliżył się do kobiety.
Zuza zrobiła jednak maleńki krok w tył.
- Idę się położyć.. - rzekła, ale Wojtek zamknął jej usta pocałunkiem. Tak z zaskoczenia.
Zuza poddała się w końcu i puściła talerz. Wojtek nadal całując kobietę, odłożył go na stół. Trwali tak w pocałunku przez chwilę. W pewnym momencie Zuza się odsunęła.
- Jestem zmęczona..
Wojtek był zawiedziony, ale uszanował jej decyzję.
- Łóżko w mojej sypialni jest już pościelone. Śpij tam, a ja zostanę w salonie. I bez dyskusji.
Udało się. Wygrał tę wojnę.
W końcu zaczął zbierać brudne naczynia.
- Daj spokój, jutro pozmywamy. Dobranoc - powiedziała i pocałowała Wojtka w policzek. A co tam.. musnęła także jego usta.
- Zuza.. - odezwał się, kiedy kobieta była już prawie przy schodach. - Pamiętam co powiedziałaś, wtedy w szpitalu.. Ja Ciebie też.
Zuza uśmiechnęła się lekko. Tak lekko, że nie było jej uśmiechu prawie widać. Popatrzyła na niego przez chwilę. Wszystko wracało. I to ze zdwojoną siłą. Niesamowite, jak wiele musiało się wydarzyć, aby mogli się spotkać, zjeść wspólnie kolację. Tak dobrze jest go mieć przy sobie. To prawdziwy skarb. Tylko czy jej?