ROZDZIAŁ 29

3.7K 157 111
                                    

Aria

Obserwuję z Treyem, jak dziewczyna krąży po pokoju i ignoruje dzwoniący telefon. Wygląda na zmartwioną i to pożądanie. Wczoraj po pijaku, gdy wróciła z imprezy, wygadała mi się, że zakochała się w bracie Dantego, ale nie wie, czy jest sens to ciągnąć z mojego powodu i tego, że będzie na innym kontynencie już za krótki czas.

– Bridget, odbierz od niego. Gość wydzwania od trzech godzin – Trey kładzie rękę za mną na oparciu kanapy. – A jak pomyśli, że coś się stało?

Trey drugą ręką przeciera zmęczoną twarz. Wygląda jak trup, a mówi, że jeszcze bardziej upije się na imprezie, którą organizuje już dziś wieczorem.

– Nie odbiorę! Nie mam pojęcia, co mam mu powiedzieć! – poddaje się i siada na kanapie obok przyjaciela. – Niech sobie dzwoni.

– Jak nie odbierzesz, to ja to zrobię – ostrzegam w pełni poważnie. – Bridget, chociaż daj mu znak życia. Doskonale wiesz, że jest w stanie wsiąść w najbliższy samolot, który tu leci.

Zamyka oczy i przygryza dolną wargę. Wplątuje palce we włosy i za nie ciągnie, wydając z siebie irytujący dźwięk.

– Wróciliśmy! – słyszymy głos mamy z korytarza. – Co wy na to, żebyśmy zrobili grilla? – wchodzi do pomieszczenia, a za nią tata z torbami pełnymi jedzenia w rękach.

– Ja jestem jak najbardziej za – oblizuje się szatyn. – Pomóc w czymś?

Kobieta macha ręką i kręci głową.

– Poradzimy sobie. Prawda, Garett?

– No jasna sprawa, żonko.

Kobieta wywraca oczami i patrzy się podejrzanie na nóż, na co wszyscy cicho chichoczemy.

Telefon znów dzwoni. Bridget wytrzeszcza oczy, a Trey nią potrząsa.

– Odbierz – warczy tracąc cierpliwość. – Albo Aria to zrobi.

Blondynka wstaje, bierze niechętnie telefon i idzie z nim w stronę wyjścia z pomieszczenia.

– Zaraz wracam, idę do siebie.

***

– Zaraz wraca, tak? – śmieje się Marx. – Nie ma jej od czterdziestu minut.

Wpakowuję sobie kawałek kiełbasy do ust, którą popijam sokiem pomarańczowym.

– Może się kłócą – wzdycham. – Dobrze wiesz, że jest wybuchowa.

– Aż nadto – sięga po ketchup leżący po środku stołu.

Rodzice stoją przy grillu rozmawiając dobre kilka metrów dalej, więc wyciągam szybko telefon i przeglądam sklepy internetowe. Nic ciekawego nie ma. Jestem w czarnej dupie. Tata ma za miesiąc urodziny, a ja nadal nie mam prezentu. Suka Bridget coś dla niego już ma, ale za cholerę nie chce powiedzieć co to takiego.

– Nie masz nic ciekawego? O, jak dobrze się składa – ściga okulary przeciwsłoneczne, aby na mnie intensywnie spojrzeć. – Mój kuzyn z San Antonio ma za dwa tygodnie urodziny, a ja zostałem zmuszony do kupienia mu czegoś. Idziemy razem na zakupy? Możemy wybrać się w przyszłym tygodniu, a później wskoczyć u ciebie do basenu.

Zakupy z kimś, kto może mi pomóc? To dar z niebios.

– Dobra, umowa stoi. Idę siku, za moment wracam.

Wstaję i idę do łazienki znajdującej się na dole. Gdy już załatwiam swoją potrzebę i myję ręce, szybko przeglądam się w lustrze. Wyglądam dobrze, bo ten podkład dobrze kryje. Nie widać zmęczenia, jakie odczuwam w środku.

My New Teacher Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz