Przeklęty Lunapark część 1

342 16 1
                                    

--1--


Czerwona tabliczka z białymi napisami głosiła: "Atrakcja zamknięta do odwołania. Wejście na jej teren surowo zabroniony." Informacja była już stara. Młody chłopak

gapił się na nią po czym zniżył wzrok. Na dole było coś dopisane mazakiem: "Nawiedzony Lunapark, strzeżcie się ci którzy tu wchodzą". Dzieciak z lekkim rozbawieniem

patrzał na ten znak. Nie było mowy żeby ktokolwiek się miał przestraszyć takiej wiadomości. Jednak czy na pewno? To zależy czy wierzy się w duchy. Chłopak chyba do

nich nie należał. Spojrzał na park zabaw przez ogrodzenie. Widział to miejsce jak na dłoni. Było wielkie i miało jeszcze resztki godności, w postaci wielkiego chociaż

już lekko pordzewiałego młyna. Reszta nie robiła wrażenia, wręcz powodowało przygnębienie. Stalowe konstrukcje zżerany przez rdzę, namioty które porozrywali wandale,

atrakcje nadpalone przez podpalaczy którzy wiele razy próbowali puścić z dymem resztki atrakcji. O dziwo nigdy to się im nie udawało. No i pozostały jeszcze mniej

namacalne powody do żalu i smutku. Plotki. Ludzie tworzyli je o przeklętym lunaparku, w takim tempie i takich ilościach że nie dawało się o nich zapomnieć.

Chłopak jednak nie wyglądał na specjalnie przestraszonego. Obejrzał się tylko za siebie i zauważył że ktoś do niego biegnie. Wystawił rękę.

- Hej! - krzyknął na powitanie do innych dzieci. Po krótkim czasie dobiegł do niego inny chłopak i jedna dziewczyna. Dysząc ze zmęczenia spojrzeli na pierwszego kolegę.

- Jesteście. Myślałem że nie przyjdziecie - odparł w ich stronę. Dziewczyna spojrzała na niego urażona.

- Chyba sobie żartujesz Scott? Przecież się umówiliśmy. - skwitowała krótko po czym zdjęła zielono-czarny plecak z ramion. Złapała za zamek i rozsunęła. Szukała czegoś. Scott spojrzał na nią.

- Nie obrażaj się tak. - powiedział do niej po czym przeniósł spojrzenie na kolegę. Ten stał tylko i wpatrywał się w opustoszały lunapark.

- Co jest Ralf? - zapytał. Kolega stał tak i przyglądał się całemu kompleksowi. Tyle przestrzeni które zostało zmarnowana. Bywał tu gdy lunapark jeszcze istniał.

Pamiętał że dobrze się bawił. Potem jednak rodzice nasłuchali się o tajemniczych zaginięciach na jego terenie i zabronili mu tu przychodzić. On jednak łamał zasady i

często tu zachodził. Nie raz obrywał za to i dostawał szlabany. Był za to zły na mamę i tatę. W końcu odpowiedział - Wiecie chyba kiedyś to kupię. - odparł patrząc w

przestrzeń. Inne dzieci zaczęły się śmiać. Ralf nie rozumiał co było w tym śmiesznego.

- Co was bawi? - zapytał. - Nie masz tyle pieniędzy. Po za tym tylko głupek kupuje nawiedzony lunapark. - odparł Scott śmiejąc się. Dziewczyna przerwała ich rozmowę

triumfalnym okrzykiem, znalazła to czego szukała. Wyjęła z plecaka staro wyglądające szczypce. Scott tylko rozszerzył oczy jak je zobaczył. - Skąd je masz? - zapytał przerywając wcześniejszy śmiech. Ralf też podszedł bliżej by podziwiać narzędzie.

- Rąbnęłam ojcu. Nie zorientuje się. - odparła spokojnie dziewczyna. - Musimy ich użyć do rozerwania płotu. - powiedziała i zacisnęła kleszcze na elemencie siatki.

Ścisnęła z całej siły ale nie mogła przerwać oczka. Chłopaki stali tylko i patrzyli.

- Może się ruszycie i pomożecie?! - zapytała pretensjonalnie. Chłopaki otrzeźwili się gdy usłyszeli głos koleżanki. Chwycili szczypce i razem zacisnęli. Pierwszy pręcik przecięty. Teraz następne. Wspólnymi siłami sukcesywnie przecinali następne oczka w siatce płota. Po kilku minutach walki z metalem zrobili wystarczająco wielką dziurę żeby wejść.

FNAF: Przeklęty LunaparkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz