Tankhun szedł przez posiadłość z Małą Daisy na rękach, no nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że jego maleństwo urodziło się w złym ciele...
- to co syneczku? Szukamy taty i twojego braciszka?- wycałował twarz malucha- napewno wujek Kinn znów ich ukradł - zaśmiał się i wszedł do jadalni.
Miał rację, Znalazł tam Kinn'a, Top'a, Big'a no i oczywiście Porsche...ale był ktoś jeszcze... Tankhun spojrzał na mężczyznę i jakby zamarł, co od razu zwróciło uwagę Top'a, podszedł do męża- motylku co się dzieje?- zapytał, a Tankhun oddał mu Daisy
- zabierz stąd dzieci.- powiedział poważny, Top nie rozumiał co się dzieje...- powiedziałem, zabierz stąd dzieci!- Top od razu wziął Big'a na drugą rękę i wyniósł ich z jadalni.
Kinn spojrzał na brata zdziwiony, Tankhun wydawał się przestraszony jak jeszcze nigdy... Porsche zaś skierował swój wzrok na mężczyznę, który miał współpracować z Rodziną...
Coś musi być nie tak jeśli w taki sposób działa na Tankhun'a, który już od lat zachowuje się dużo lepiej, nie miał ataków paniki...czasem źle znosił złość i gniew , ale nie aż tak...- Witaj Tankhun - mężczyzna odezwał się, a Tankhun podszedł do stołu, ledwo stał. Spojrzał na Porsche, widział doskonale jak ubrany jest Porsche, wyrwał mu broń i przyłożył ją do głowy mężczyzny- traktowałem cię tak dobrze, a ty taki niegrzeczny jesteś? Tak wiele lat cię szukałem...
- o czym ty mówisz - Kinn był zdziwiony, że współpracownik Jego ojca mówi w ten sposób do Tankhun'a...
- ...to on mnie porwał....to on mnie przetrzymywał w tym magazynie...to on mnie zniszczył...- łzy naleciały do oczu Tankhun'a Nadal przykładał broń prosto to czoła mężczyzny, patrzył na niego ze strachem...a za razem z nienawiścią.- czego ty znów chcesz.!? CZEGO TY DO CHUJA CHCESZ?! Dlaczego akurat ja!? - Kinn chciał go uspokoić, ale Porsche złapał go za nadgarstek. Chciał by Tankhun sam pokonał swój strach... Ale za razem tak bardzo chciał zamordować tego idiote
- od zawsze byłeś takim pięknym grzecznym chłopcem - patrzył na Tankhun'a- byłeś taki słodki... Jak dowiedziałem się o tym, że jakiś mężczyzna przejął cię dla siebie i masz z nim dzieci ... poczułem się taki zły...ale ten twój syn ma te same iskry w oczach...- Tankhun nie zniósł już gadania mężczyzn, zwłaszcza kiedy zaczął mówić o jego dziecku, strzelił... Po prostu kurwa strzelił co zaszokowało wszystkich w pomieszczeniu. Tankhun upuścił pistolet i zakrył twarz, zaczął naprawdę głośno płakać. Porsche puścił Kinn'a, który od razu przytulił brata i wziął go na ręce, zaniósł go do jego pokoju. Top spojrzał na szwagra i później na Big'a
- skarbie ja zajmę się mamusią. Ty popilnuj Daisy - Kinn zabrał dzieci z sypialni Tankhun'a. Top położył się przy Tankhunie i pocałował go w czoło- motylku co się stało?- wytarł łzy... Tankhun wlazł na męża i przytulił go mocno- już jestem spokojnie...
- zabiłem go... Rozumiesz... Ja go zabiłem... już go nie ma... Jestem wolny...- sam nie rozumiał co się z nim dzieje. Top objął go Mocniej. Tankhun wyjawił mu wszystko co go męczyło... już wcześniej dużo rozmawiali o tym wszystkim, ale teraz Tankhun wyjawił całą prawdę... Teraz Top zrozumiał, dlaczego Tankhun boi się nagłych dotyków...i dlaczego tylko Top może składać mu buziaki...
-chcesz odpocząć sam w pokoju?- zapytał i pocałował go w czoło
- nie... Chcę obejrzeć bajki z Big'iem i Daisy...- delikatnie się uśmiechnął.
Zaś Kinn siedział w gabinecie, Porsche usiadł mu na kolanach
- co się dzieje dziadu?- pogłaskał policzek męża
- naraziłem Tankhun'a i Big'a na niebezpieczeństwo...ja nie miałem pojęcia, że to on go porwał...
- Kinn... Spokojnie to nie twoja wina...i szczerze dobrze, że to się stało... pozbył się tego idioty ze świata.- pocałował w czoło.
CZYTASZ
kinnporsche talks 4
Fanfictionwattpad nie daję mi spokojnie udostępnić rozdziału w poprzedniej części więc zaczynam nową.n