Otworzyłam oczy, głowa bardzo mnie bolała. Po kilku sekundach przypomniało mi się gdzie jestem. Najprawdopodobniej w domu tych bandy idiotów i morderców. Nienawidziłam ich z całych sił. Nienawiść to niby mocne słowo, ale dla mnie w tym nomencie było ono za słabe. Takie rzeczy dzieją się tylko w amerykańskich filmach, które kochałam oglądać. A teraz... cóż, trudno to stwierdzić, ponieważ sama wpadłam w takie bagno i to przez kogo? Rebekę. Nie wiem czy to jej kiedykolwiek wybaczę. Nie zasłużyła na moją przyjaźń. Gdybym tylko wiedziała wcześniej... To jest przeszłość. Nie będę już taka krucha i łatwowierna jak przed tymi wszystkimi okropnymi wydarzeniami.
Każdy przecież popełnia błędy, ale moja-już była przyjaciółka przesadziła. Jak mogła? Co ja jej takiego zrobiłam? Nie wiem i chyba nigdy się tego nie dowiem jak będę tu tak siedzieć. Muszę być twarda. Jakoś się stąd wydostanę. Tylko jak?
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było tu ciemno i zimno. Zupełnie jak w piwnicy. Zabaczyłam również ogromne schody prowadzące do wyjścia na górę. Nawet nie sprawdzałam czy drzwi są otwarte, bo chyba nie są aż tak głupi. Zaczęłam rozglądać się za jakimś oknem, niestety. Zostawili mnie tu samą, na śmierć. Bez jedzenia i picia. Ja nie mogę płakać. Otarłam łzy, które spłynęły mi po policzku. Przez chwilę zastanawiałam się co robi teraz moja rodzina. Czy wiedzą już, że to nie wycieczka? Chciałabym się z nimi pożeganć, albo chociaż zobaczyć. Czy proszę o tak wiele?
Nagle drzwi otworzyły się z wielkim chukiem, tak że prawie zostały wyważone. Prawie. Osobą, która tu weszła okazał się być ten, który mnie złapał. Od razu przysłoniłam sobie oczy ręką, ponieważ ból głowy był okropny a w połączeniu ze światłem jeszcze gorszy.
-O, widzę, że śpiąca królewna postanowiła nas w końcu zaszczycić swoją obecnością i się obudzić. Wstawaj suko-warknął i pociągnął mnie za rękę. Zrobił to z taką siłą, że niewiele brakowało do wyrwania mi jej.
-To boli-syknęłam.
-Ma boleć-zaśmiał się. Wyszliśmy z tego okropnego miejsca i byliśmy w korytarzu. Następnie poszliśmy do jakiegoś pokoju.
-Nie możesz mnie teraz po prostu zabić?-blondyn zaśmiał się.
-Wierz mi, gdyby to tylko ode mnie zależało już dawno bym się ciebie pozbył.
Miło. Ale czego się mogłam spodziewać po tym palancie?
Do pokoju weszła Rebekah.
-Zostaw nas same, mamy o czymś do pogadania z tą suką.
Suką? I kto tu jest suką?
Chłopak wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie z Dorothy.
-Shay, ja nie chciałam... musiałam jakoś przeżyć. Znaleźli mnie i udaje, że jestem z nimi. Pomogę ci się stąd wydostać, bądź cierpliwa-wyszeptała mi-A teraz wypierdalaj!-puściła mi oczko a ja wyszłam z pokoju. On tam stał, dlatego była cicho. Nie wiem czy moge jej ufać, to może być kolejna jej gierka, w której jestem pionkiem. Tym razem zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju, już nie do tego okropnego miejsca.
-Żadnych numerów, znajdę cię.
Wyszedł i zatrzasnął drzwi. Przez chwilę szarpałam się z klamką, ale to i tak nic nie dało. Chciałam też wyjść przez okno, ale było za wysoko. Jestem bezradna!
W pokoju znajdowało się wielkie łóżko, mały stolik i szafa. Otworzyłam ją, ale była pusta. Położyłam się na łożku. Nie chciałam się niepotrzebnie wysilać i krzyczeć, bo i tak nikt mnie nie usłyszy. To byłaby tylko strata czasu. Okryłam się białą pościelą, ponieważ było mi zimno a na rękach pojawiła się gęsia skórka. Ciekawe co z tamtym chłopakiem. Chrisem czy jak mu tam. Nie chciałam mu wyrządzić takiej krzywdy. To był moment, nie wiedziałam co zrobić, po prostu bałam się. Nie chciałam doprowadzić do tego, żeby tu być. Ale niestety. Gdyby tylko ten palant nie zaczął 'martwić' się o swojego kolegę na pewno uszło by mi to na sucho i byłabym bezpieczna. Dlaczego ja muszę mieć takiego pecha? Być może tak miało już być. Może było mi pisne tu umrzeć? Nagle do głowy wpadł mi bardzo niebezpieczny pomysł. Wstałam i zaczęłam z całych sił pięściami walić w drzwi aż w końcu blondym mi je otworzył.
-Czego kurwa?
-Muszę siku.
Chłopak zaprowadził mnie do łazienki i wyszedł.
-Zdąże wybiec na dół zanim wyskoczysz z okna-krzyknął za drzwiami a ja zadrżałam i zaczęłam szukać czegoś czym mogłabym. Uh, nawet nie chcę o tym myśleć. Znalazłam tylko jakąś golarkę, szybko ją rozwaliłam i zaczęłam ciąć sobie nadgarstki. Nie chciałam się zabić, czy coś. Nic z tych rzeczy. Po prostu muszę dostać się do szpitala i tam ucieknę. Z oczu popłynęły mi łzy. Wszędzie było pełno krwi, do łazienki wszedł chłopak. Zrobiło mi się słabo, gdyż dużo krwi ze mnie 'uleciało'. Spojrzałam na niego i upadłam.
Obudziłam się w szpitalu. Czyli połowę planu mam za sobą. Na ręcę miałam założony gruby bandaż, nie czułam się najlepiej, ale teraz liczy się tylko jedno. Ucieczka.
Po chwili usłyszałam jakieś głosy dwóch osób, jeden z nich to był ten, gangster a drógi to najprawdopodobniej lekarz.
-Chciałbym ją zabrać do domu.
-Czy jest pan z rodziny?
-Nie, ale..-chłopak był zły, bo chyba zaczął coś podejrzewać.
-Nawet jeżeli byłby pan jej mężem to i tak bym jej nie wypuścił, wszystko wskazuje na pròbę samobójczą. Pana dziewczyna zostaje na obserwacji przez kilka dni, a później odeślemy ją do szpitala dla osób, no cóż chorych psychiatrycznie.
Dziewczyna? Co ten lekarz sobie myśli?! Nie czekając na nic zaczęłam szukać jakiegoś wyjścia ze szpitala. Nie jestem psychiczna! Oni nawet nie znają prawdy, ciekawe co ten idiota im nagadał... Ale dobrze, że ten doktorek go nie wpuścił. Muszę też działać szybko, bo wątpie żeby ten gangster posłuchał lekarza.
•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°
witajciee. przepraszam, że taki zjebany, ale wciąż boli mnie palec :(
liczę na komentarze i votes, bo nie wiem czy mam to jeszcze dla kogo pisać :(