Rebekah Dorothy była dziewczyną z bogatej rodziny, ojciec-biznesmen i matka- znany chirurg plastyczny. Pieniędzy nigdy jej nie brakowało, lecz dziewczyna chciała w końcu zaszaleć. Też chciała mieć jakąś tajemnicę. Kochała ryzyko i dreszczyk emocji. Ale czy to co robiła było całkowicie bezpieczne? Niezupełnie. Żyła własnymi zasadami dopóki do miasta nie wrócił on wraz ze swym gangiem. Niestety albo stety ktoś całkiem przypadkiem zobaczył co takiego robi. Tą osobą była Shay, jej przyjaciołka. Właściwie teraz Shay nie wiedziała nawet czy może nazwać Rebekę swoją przyjaciółką skoro ta skrywała przed nią tak wiele tajemnic, ale musiała uważać, bo... Kto wie co niebezpieczna Rebeka Dorothy może zrobić niewinnej osobie jaką jest śliczna Shay Bowes. Tego, pięknego sobotniego południa miała spotkać się z nim. Bardzo dobrze ją znał. Wiedział co robiła w Greenwood. Ale sam nie był święty, przecież to on rządził jednym z najgroźniejszych gangów w stanie. Po prostu wkurzała go Dorothy. A gdy ktoś mu przeszkadzał znikał w tajemniczych okolicznościach. Zabijał tego, kto stanął mu na drodze. Nie mógł pozwolić także, żeby Rebekah powiedziała o nim komukolwiek. Nie mógł dać się złapać i pójść siedzieć. Ona nigdy mu nie groziła, że go wyda lecz on wolał dmuchać na zimne, zawsze twierdził, że "nie ufa tej suce". Na początek zaproponował jej spotkanie.
-Czego chcesz? -prychnęła blondynka.
-Ty głupia idiotko! Wiesz ile tam było ludzi, na tej jebanej imprezie? Każdy mógł tam wtedy wejść i zobaczyć, jak go zabijasz!-krzyczał. -Chcesz nas wydać?! -dodał.
-Uspokój się, chyba że chcesz żeby ktoś cię usłyszał?-Rebekah może i na zewnątrz wyglądała jakby się go wcale nie bała, lecz wewnątrz trzęsła się ze strachu.
-Lepiej uważaj, bo to może się nie za dobrze skończyć dla ciebie skarbie.
-Nie dbam o to. Nie boje się ciebie-ponownie zaśmiała się Dorothy co go bardziej zdenerwowało. Bo przecież to nie był film, że ktoś po prostu wyciągnąłby go z więzienia czy też oczyścił z zarzutów. To była okropna żeczywistość, dlatego nigdy nie zostawiał po sobie śladów. Jest sprytniejszy niż ktokolwiek mógłby pomyśleć.
-Skoro nie ty to kto? Może rodzinka? Albo ta ładna koleżaneczka?
-Nie obchodzi mnie ona. Możesz zrobić z nią co chcesz? -mówiła zirytowana Rebekah.
-Ah tak? Przekonamy się. Chociaż... Wcale nie muszę jej nic robić. Wystarczy, że dowie się co takiego robi jej przyjaciółka, z kim się zadaje.
-Nie zrobisz tego, jebany śmieciu!
Brunet złapał za koszulkę blondynki i przycisnął ją do ściany.
-Nie waż się tak do mnie nigdy więcej odnosić.
Po chwili chwili chłopak odszedł jak gdyby nigdy nic, dziewczyna otrzepała swoją spódnicę i również skierowała się w stronę domu. Nie wiedziała, że była tu także jej przyjaciółka.
Poniedziałek, dzień którego tak bardzo nienawidzę. Wracałam ze szkoły, gdy nagle zadzwonił mój telefon? Zastrzeżony numer? Z ciekawości odebrałam.
-Halo?
Ale odpowiadała mi tylko głucha cisza.
-Halo?! -powtórzyłam już całkowicie zirytowana, ale postanowiłam sobie dać z tym spokój. Być może to tylko pomyłka. Dotarłam do domu, rodziców nie było, bo w tygodniu zawsze pracują do wieczora. Nie miałam ochoty na gotowanie, czy nawet zrobienie sobie kanapek więc wyciągnęłam tylko jogurt z lodówki. Szybko go zjadłam i pobiegłam do swojego pokoju, zdziwiło mnie jedno. Szeroko orwarte okno. Przecież zawsze zamykam okna! Zaczęłam panikować.
Może mama je otwarła, rano? To nic takiego Shay. To była mama, na pewno. Przecież kto inny miałby tam wejść? Dobra, muszę dać sobie z tym spokój i przestać wariować. Ale dla pewności zeszłam jeszcze na dół i upewniłam się czy wszystko jest zamknięte. Okej, teraz mogę iść spokojnie do sebie.
Po odrobieniu lekcji i powtórzeniu materiału postanowiłam obejrzeć nowy odcinek pamiętników wampirów. Gdy skończyłam oglądać dostałam sms od Rebeki.
"Wyskoczymy gdzieś?"
"Gdzie?"
"Na kawe?"
"ok. Będziesz po mnie za 10 min?"
"ok"
Popytam ją trochę o tym co robiła na imprezie. W końcu tam został zamordowany Nate Hale! Nie powinna się niczego domyślić. Przecież całe miasto o tym gada!
Po kilku minutach usłyszałam klakson po czym zbiegłam na dół, zabrałam ze sobą torebkę i wyszłam. Nie zapomniałam oczywiście zakluczyć drzwi. Weszłam do samochodu Rebeki i się przywitałam. Jechałyśmy już około 20 minut, cały czas w ciszy.
-Co tak długo? -zapytałam zaniepojona.
-Nie martw się. Zaraz będziemy-odpowiedziała blondynka. Uspokoiłam się, ponieważ zobaczyłam, że skręciła i zaparkowała obok małej kawiarenki. Wysiadłyśmy z auta i weszłyśmy do środka. Podeszła do nas kelnerka. Była młoda na moje oko miała tak około 18 lat.
-Co podać? -zapytała szeroko uśmiechając się do nas.
Spojrzałam na kartę i poprosiłam o latte, natomiast Rebekah chciała herbatę owocową. To była jej ulubiona.
-Becca? -dziewczyna uniosła głowę w moją stronę, wcześniej cały czas się gdzieś rozglądała jakby kogoś szukała. A może kogoś się bała? Kto wie w co znowu się wpakowała. Ja po prostu nie chcę mieć przez nią kłopotów. Chcę tylko znać prawdę.
-Hm?
-Pamiętasz może.... Bo na tej imprezie u Neta..... po prostu gdzieś zniknęłaś i. Gdzie byłaś? Nie mogłam cię znaleźć-byłam odrobinę zdenerwowana. Nie wiedziałam jak zareaguje.
-Poznałam kogoś.
Kłamie.
Wiem, że mnie okłamała.
Przecież rozmowa z tym chłopakiem, nóż!
-Ok. Dobrze się z nim bawiłaś? -zaśmiałam się, chciałam jakoś wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji.
-Bardzo-odwzajemniła uśmiech. Nie drążyłam już tematu, nie chciałam żeby się czegoś domyśliła.
-Więc co słychać? -pytam.
-Wszystko dobrze, hm właściwie nic nowego a u ciebie?
-W porządku, tak myślę. Właściwie to..-przez moment zazstanawiałam się czy jej powiedzieć, czy też nie. No bo to chyba nic by nie zmieniło. Nie domyśli się...mam nadzieję.
-To?
-Gdy wróciłam ze szkoły to okno w moim pokoju było szeroko otwarte, tak jakby ktoś był w domu, ale.. Nie to głupie. Może to tylko ja świruję? To mogła być tylko mama.
-Shay a co jeśli to nie twoja mama? Musisz mnie wysłuchać. Tylko proszę cię, nie tutaj-przez chwilę zaczęłam się zastanawiać kim tak na prawdę ona jest? Co ukrywa? Czy chce zrobić mi krzywdę?
Wyszłyśmy z kawiarni i wsiadłyśmy do auta blondynki. Gdy tylko odpaliła pojazd odjechała stąd z piskiem opon.
-Gdzie jedziemy?! -krzyknęłam spanikowana.
-Uspokój się, po prostu tu jesteśmy bezpieczne. Mam nadzieję
-Jak to 'masz nadzieję'? Rebekah?
-Dobra. Jak już się na pewno domyślasz nie jestem taką świętą za jaką mnie masz. Należałam kiedyś do pewnego gangu, teraz działam na własną rękę ale te skurwiele postanowiły wrócić do miasta. Boją się o własną dupę i chcą się mnie pozbyć. I wiesz mi, gdy tylko zechcą zrobią to tak, że będzie to wyglądało na nieszczęśliwy wypadek.
-Coo? -nie mogłam w to uwierzyć. Gang? Co ja mam teraz zrobić?
-Nie chciałam cię wkręcać w to gówno, to było takie jakby moje drugie życie. Po prostu mnie posłuchaj, dobrze? -pokiwałam głową na tak. -Nie ufaj nikomu a przede wszystkim nie ufaj jemu. Staraj się nie być sama w domu. Nie daj się im zastraszać ani szantażować, zawsze kłamią i nigdy nie dotrzymują słowa. Mam nadzieje, że nic się nie stanie. Narazie udawaj, że nic się nie wydarzyło. I nie wiesz tego ode mnie! Muszę wyjechać, nie pisz, nie dzwoń. Gdy będzie trzeba to ja się odezwę pierwsza. Pamiętaj, że masz nikomu niczego nie mówić.
-Becca? Czy.. Czy ty udawałaś tylko moją przyjaciółkę?-po policzku spłynęła mi pojedyncza łza.
-Nigdy bym tego nie zrobiła. Teraz odwiozę cię do domu.
-Ale proszę, nie zostawiaj mnie tutaj samej. Tu jest niebezpiecznie!
-Obiecuje, że nic ci nie będzie.
Wyszłam z pojazdu i skierowałam się prosto do mojego pokoju. Dobrze, że rodzice są już w domu.
Czasem prawda boli bardziej niż najgorsze kłamstwo.
Więc, Shay. Chciałaś prawdy? To ją masz!
Moje życie w jednej chwili obruciło się o 360°. Nie wiem, jak sobie z tym poradzę. Jestem teraz celem, celem najniebezpieczniejszego gangu w stanie.
°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•
Witajcie słoneczka! Jak wam minął weekend? Bo mi bardzo szybko :(
Wybaczcie za błędy, nienawidzę sprawdzać rozdziałów. Piszę jak tylko mi coś przyjdzie do głowy. Tak o. Do następnego.
Muah! xo