19. Everything is fine [2 część]

752 67 6
                                    

Posłucham tak jak napisał. Przez dłuższy czas nie wracałam do mojego rodzinnego miasta, ale w końcu minęły już 4 lata. Nadszedł czas, żeby wrócić. Przecież przez tyle czasu mogło się wydarzyć tak wiele. Była zima, dokładniej grudzień. Właśnie pakowałam się, do rodziców na święta. Przez te lata oni na święta przyjeżdżali do mnie, na całe szczęście nie zadawali zbędnych pytań związanych z moim wyjazdem. Nawet jeżeli wiedzieli, że kłamałam to i tak miałam to gdzieś. Przecież to przeszłość, a o przeszłości powinniśmy zapominać i myśleć o przyszłości, prawda? Dzisiaj w nocy miałam samolot do Ameryki. Miałam tylko nadzieję, że nie spotkam tam Justina, czy też Rebeki. Myślę, że też już sobie jakoś poukładali życie. 

-Ej jak myślisz. Wziąć te białe kozaczki?-zapytałam mojego chłopaka Sama. Poznaliśmy się na uczelni, rok temu. Chłopak pomógł mi zapomnieć o tym całym zamieszaniu z moimi przyjaciółmi? Ale nie wspominałam mu o tym co zdarzyło się cztery lata temu. Wolałam to zachować dla siebie, dlatego bałam się, że mogę gdzieś spotkać moją dawną przyjaciółkę i Justina. Postaram się częściej zostawać w domu przez ten tydzień. Tak, tydzień bo Sam musi wracać do pracy, dlatego ja zostaję dłużej. Na dwa tygodnie.

-Weź, nie wiadomo jaka będzie tam pogoda.

Włożyłam buty do mojej ogromnej walizki i nareszcie zapięłam ją tym samym kończąc pakowanie. Walizka Sama była o wiele mniejsza od mojej. 

-Wy baby zawsze bierzecie tyle ciuchów-zaśmiał się. Szturchnęłam go w ramię i wystawiłam język.

-Ty tam będziesz krócej-stwierdziłam-Będę tęsknić!

-Przecież wiesz, że ja też skarbie-On był idealny! Przytulił mnie i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Chłopak był przeciwieństwem Justina. Miał ciemne włosy i piękne, niebieskie oczy. Oczywiście z charakteru również się bardzo różnili. Harris, bo tak się nazywał ciemnowłosy studiował architekturę wnętrz, zawsze otrzymywał dobre stopnie, miał dobre kontakty ze swoją rodziną i sam zarabiał na swoje życie, mimo iż jego rodzina była bardzo bogata. Jego ojciec jest menadżerem a matka cenionym lekarzem. Często z Samem ich odwiedzaliśmy i bardzo ich polubiłam. Traktowali mnie jak własną córkę. Natomiast Bieber z tego co mówiła Becca nie miał za dobrych kontaktów z rodziną, zabijał ludzi i był w gangu. Nie wiem jak mogłam być tak głupia i wtrącać się w te sprawy. Mogłam po prostu żyć swoim życiem, ale jak zwykle moja ciekawość wtedy zawładnęła mną. Przez to moje życie zmieniło się o 360 stopni. 

*

Po kilku godzinach lotu, byłam całkowicie zmęczona. Trzymałam Sama za rękę i razem kierowaliśmy się w stronę moich rodziców, którzy nie mogli doczekać się naszego przyjazdu. Tata powiedział mojemu chłopakowi, żeby poszli odebrać bagaże a my tu sobie porozmawiamy o 'babskich sprawach'. 

-A więc jak ci się układa z Samem?-w końcu zapytała moja matka.

-Wszystko w porządku. Nie mogliśmy się doczekać przyjazdu-skłamałam. Mimo, iż chciałam ich zobaczyć to nie chciałam tu wracać. Do miejsca, w którym stało się to wszystko...

-Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłam!-posłałam jej lekki uśmiech.

Po chwili dołączyli do nas mój tata i Sam, więc nareszcie mogliśmy jechać do domu. Mama podczas jazdy autem mówiła, że w moim pokoju nic się nie zmieniło. Dobrze, że jak byłam młodsza to zdecydowałam się na podwójne łóżko, bo tak to Sam nie miałby gdzie spać. Byliśmy już na miejscu, zabrałam swoją torebkę i weszłam do domu. Przed tym zdążyłam jeszcze przejechać wzrokiem po ulicy. Nie mogę uwierzyć, że minęły już cztery lata. Wbiegłam po schodach do swojego starego pokoju, a tuż za mną był mój chłopak. Rozglądał się wszędzie, ponieważ był tu dopiero pierwszy raz. Otworzyłam duże białe drzwi i westchnęłam. Wcześniej tego nie doceniałam, ale chciałabym wrócić do tych, dawnych czasów, gdy byłam małym, beztroskim dzieckiem. Teraz jestem już dorosła, a czasu nie można cofnąć. Wszystko potoczyło by się inaczej, gdyby nie Justin...

-Masz całkiem wygodne łóżko-Sam założył ręce za głowę i położył się na miękkim łóżku. Postanowiłam dołączyć do niego, odwróciłam się do niego tyłem więc leżeliśmy "na łyżeczkę". Byłam bardzo zmęczona podróżą i dlatego gdy zamknęłam oczy, od razu zasnęłam. 

*

Obudził mnie Sam, który złożył delikatny i niewinny pocałunek na moim policzku. Otworzyłam oczy.

-Długo spałam?-pytam.

-Kilka godzin!

-Ugh! Przepraszam, zostawiłam cię tak na pastwę losu-położył rękę na moim ramieniu a ja oparłam głowę o jego. 

-Może się gdzieś przejdziemy? Pokażesz mi okolicę-stwierdził. 

-Wiesz... To zły pomysł. Wolałabym zostać tutaj, napić się herbaty! Nadal źle się czuję, po tej podróży. Może zapytaj kogoś z moich rodziców? Bliżej ich poznasz-wymusiłam lekki uśmiech. 

-Może i masz rację. Twój tata wcześniej wspominał, że chciał o czymś ze mną pogadać, więc może pojedziemy na jakąś przejażdżkę.

-Świetny pomysł!

Wstałam i zabrałam ze sobą koc, którym okryłam ciało. Podeszłam do małego okna, które znajdowało się w korytarzu i zobaczyłam w nim jasno różowe niebo przysłonięte w połowie chmurami niebo a na drodze kilka samochodów. Sam wyszedł z pokoju i poinformował mnie, że wychodzi. Pokiwałam tylko głową i po kilku minutach obserwowałam jego i mojego ojca jak wchodzą do czarnego lexusa ojca. Tata był zachwycony tym, że mam takiego chłopaka. Sam był idealnym materiałem na syna, chłopaka czy też męża. Dlatego tak bardzo odpowiadał moim rodzicom. A co by było gdybym do domu przyprowadziła Justina? Na pewno nie byliby zadowoleni. W ogóle to powinnam przestać o nim myśleć, to powoli staje się uzależnieniem. 

Zeszłam na dół, aby zrobić sobie herbatę. Na szczęście mój stary, ulubiony kubek nadal tu był. Uśmiechnęłam się i upiłam łyk napoju. Po chwili usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. 

-Ja otworzę-krzyknęłam, żeby mama nie musiała wychodzić. Rzuciłam swój koc na kanapę w salonie o podeszłam do drzwi. Uchyliłam je a w nich zobaczyłam osobę, której w życiu bym się nie spodziewała. Rebekah.

Weszła do domu, bez głupiego przywitania. Przewróciłam oczami i podążyłam za nią do salonu. 

-Co ty tutaj robisz?!-krzyknęłam, ale na tyle cicho, żeby moja mama mnie nie usłyszała.

-Widziałam cię dzisiaj jak jechałaś z rodzicami i jakimś chłopakiem. Muszę ci coś powiedzieć.

-Nie chcę tego słuchać!-spojrzałam na nią gniewnym wzrokiem.

-Ale Justin...

-Gówno mnie on obchodzi. Minęły cztery pieprzone lata, a ty jeszcze chcesz narobić mi kłopotów?

-Nie o to chodzi. Nie chcę cię w nic mieszać. Chciałam tylko powiedzieć, że on...

-Co on?-zirytowałam się.

-On zniknął. Nikt nie wie gdzie jest od kilku miesięcy. Szukaliśmy go, ale nie ma po nim śladu.

Jak to Justin zniknął? Przecież nie mógł tak po prostu zaginąć, bez żadnego śladu! Co tu się działo przez te cztery lata? 

-Ale jak to? On przecież nie mógł-nagle usłyszałam jak otwierają się drzwi frontowe. Spojrzałam kto przyszedł, okazało się, że to Sam i mój ojciec. Rebekah westchnęła i bez słowa opuściła nasz dom.

-O, widzę, że odnawiasz stare kontakty, córciu!-uśmiechnął się tata. Od dziecka przyjaźniłam się z Beccą.

-Kim była ta dziewczyna?-zapytał Sam.

-Um, dawną przyjaciółkom z liceum-uśmiechnęłam się i usiadłam na kanapie nadal nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie powiedziała blondynka. 

______________

Proszę o komentarze i votes


szept➡justin bieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz