Wczoraj trochę dziwnie się zachowałam. Byłam dla niego wredna. Nawet na niego nakrzyczałam. Nawet nie wiedział o co mi chodzi. To przecież on najpierw mnie porwał a następnie traktował jak przyjaciółkę, a co gorsza-swoją dziewczynę, ale i tak nie byłam dla niego zbyt miła. Nie powinnam była tak się zachować, przecież może gdy będę dla niego milsza to może w końcu da mi spokój? Nie wiem co dzisiaj ma się stać. Justin cały czas się do czegoś przygotowywał. Przed chwilą pojechał po jakiś samochód, który był u jego kumpla. Dlaczego drugie auto Biebera przechowuje jego kolega? Co to za kumpel? A co najważniejsze- co to za auto? Może jest kradzione? Ale to byłoby jego najmniejsze przestępstwo. Chociaż on ma tyle pieniędzy, które oczywiście zarobił nielegalnie to po co mu by było potrzebne kradzione auto? Nie lepiej je kupić? Nigdy go nie zrozumiem. Justin nadal nie wracał do domu, a było już dosyć późno. Zeszłam na dół, gdzie siedział już Chris.
-Gdzie Bieber?-pytam. Chłopak przez chwilę na mnie patrzy a następnie mówi:
-Pojechał po samochód.
-Jaki samochód?-dopytuję.
-No dobra, powiem ci. Przecież i tak nie masz z nikim kontaktu. Justin bierze dzisiaj udział w wyścigach. A auto trzyma u naszego znajomego, bo gdy gliny zobaczą taki wózek to na pewno się nami zainteresują.
-Dlaczego on bierze udział? A co jeżeli zginie?
-On jest w tym na prawdę dobry.
-Większość osób tak mówi, a później kończy w szpitalu-prycham.
A może będę go miała z głowy jak umrze?
Nie! Nawet nie myśl o takich rzeczach Shay! To niebezpieczne, ale nie powinnam o nim myśleć. Powinnam myśleć o sobie. Jak dobrze pójdzie to uda mi się uciec stąd za trzy dni.
-Chris?
-Co?
-Ty też tam będziesz? No wiesz, na wyścigach.
-Tak, jadę z Rebeką a co?-unosi brew.
-Mogę jechać tam z wami? Obiecuuuje, że będę grzeczna. Prooooszę-prosiłam go jak jakieś małe dziecko o lizaka swoją mamę, ale na szczęście Chris to nie Justin i szybko się zgodził.
-Tylko bez ucieczek-podkreśla ostatnie słowo i puszcza mi oczko. Uśmiecham się szeroko i wybiegam na górę, aby się przebrać, ponieważ mam na sobie zwykły dres i bluzę. Postanowiłam ubrać czarne rurki z dziurami i zwykły czarny crop top. Nie nakładałam żadnego makijażu. Po chwili usłyszałam wołanie Chrisa, żebym już zeszła na dół, bo Rebekah przyjechała. Wyszłam z pokoju i pobiegłam na dół gdzie czekali już na mnie Becca i Chris. Blondynka miała na sobie czarną, skórzaną kurtkę, spódniczkę mini i jakiś t-shirt. Jej buty były na koturnie. Natomiast Chris zmienił tylko swoją białą koszulkę na granatową z jakimś rysunkiem i zostawił spodnie, które wcześniej miał założone czyli czarne dżinsy.
-No proszę, dobrze wyglądasz Bowes-komplementuje mnie chłopak.
-Przecież ja zawsze dobrze wyglądam, ale dzięki-śmieję się. Wychodzimy z domu i wsiadamy do auta Rebeki. Ja oczywiście siedzę w tyle. Zapięłam pas bezpieczeństwa i skupiłam się na drodze.
-Trzymaj się blisko nas i lepiej nie mów Bieberowi, że cię zabraliśmy. Po prostu po wyścigu pójdziesz z Beccą do samochodu i pojedziecie do domu, okey? Nie chcę kłopotów-Chris spogląda na mnie a ja grzecznie potakuję. Miał rację, nie chcę żadnych problemów a tym bardziej, że mam stąd uciec za kilka dni. Wow, nie wierzę, że tyle z nimi wytrzymałam i że Justin mnie nie zabił przez ten czas. Co się zmieniło? Przecież każdy, kto stanął na jego drodze ginął, więc dlaczego ja jeszcze żyję? Mam tyle pytań a nadal zero odpowiedzi, których nikt nie ma zamiaru mi udzielić. Zawsze, gdy o coś pytam każe mi się zamknąć.