17. A lot of mistakes

837 50 3
                                    

Od kilku tygodni byłam już w Londynie. Wcześniej zadzwoniłam do rodziców, mówiąc im o moim wyjeździe. Czuli się okropnie, bo przecież tak po prostu ich zostawiłam. Bali się o mnie, bali się co ludzie, którzy mnie porwali mogli mi zrobić. Tata chciał dzwonić na policję i powiedzieć im co się stało, ale nie chciałam tego. Nie byłam na to gotowa, ale też cząstka mnie nie chciała wydawać Justina, Becci i Chrisa. Po prostu nie mogłam. Nawymyślałam rodzicom, że uciekłam moim napastnikom, że słyszałam tylko, że chcieli za mnie tylko kilka tysięcy i mieli mnie oddać, że nie chcieli zrobić mi krzywdy, ale ja uciekłam im i wyjechałam. Trochę pokręcone, ale rodzice mi uwierzyli w tą historyjkę. Chcę zacząć tu życie na nowo, ale w moich myślach cały czas była jedna osoba-Justin Bieber. Czy on nie może w końcu wyjść z mojej głowy?

Rodzice wysłali mi pieniądze a Rebekah wcześniej załatwiła mi tutaj mieszkanie. Tych pieniędzy nie wystarczy mi na całe życie, więc będę musiała zacząć szukać pracy. Chciałabym złożyć też papiery do jakieś uczelni. Dzisiaj postanowiłam posprzątać trochę w moim małym mieszkaniu, a później poszukać jakiś fajnych ofert pracy w gazecie. Zaczęłam od umycia podłogi i wyczuszczenia kurzu. Na koniec jeszcze poukładałam ubrania, które leżały wcześniej porozrzucane na kanapie. Minęły jakieś dwie godziny i nareszcie skończyłam. Spojrzałam na swój telefon chcąc sprawdzić godzinę i nagle przypomniało mi się jak Justin mi go zabrał. Wtedy byłam bardzo zła, a teraz nie wiem. Może i to jest szalone, ale chce mi się z tego śmiać. Czy żałuję, że go spotkałam? Oczywiście, że tak! Może gdybyśmy poznali się w innych okolicznościach, to wtedy mogłoby coś z tego wyjść, ale przecież przez niego miałam tyle kłopotów. A mogłam tego uniknąć i nie mieszać się w te brudne sprawy. Byłam po prostu głupia i nigdy sobie tego nie wybaczę. Zawsze staramy się zapomnieć o złych chwilach w naszym życiu, ale one zawsze pozostawiają po sobie ślady na sercu. Westchnęłam głośno, spuściłam głowę i zaczęłam wpatrywać się w swoje buty.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam co mnie czeka...

Od około godziny szukałam ogłoszeń w gazecie o pracy, ale niestety nie było tam nic dla mnie, a gdy już coś mi się podobało to ludzie do których dzwoniłam stwierdzili, że jestem młoda i nie doświadczona. Przeklnęłam pod nosem. Tym razem otworzyłam laptopa i zaczęłam szukać kolejnych ofert. Nagle zobaczyłam coś interesującego. Wpisałam w telefon numer podany na stronie. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty...
Zaczęłam się denerwować, gdy miałam się już rozłączyć nagle ktoś odebrał telefon.
-Dzień dobry. Dzwonię w sprawie ogłoszenia o pracę w kawiarni-mówię.
-Ah, tak. Dzień dobry-odpowiada jakaś kobieta. Założę się że ma około 45 lat.-Może umówimy się na rozmowe?-proponuje kobieta.
-Oczywiście, ale kiedy i gdzie?-kiwam głową jakby z nadzieją, że kobieta to widzi.
-Wyślę ci adres smsem, bądź tam w środę o 16.
-Dziękuję, dowidzenia-rzegnam się a moja rozmówczyni po chwili odpowiada mi tym samym. Po paru minutach dostałam wiadomość z adresem. Uśmiechnęłam się szeroko. Nareszcie coś znalazłam! Muszę dobrze wypaść na tej rozmowie, która odbędzie się za dokładnie dwa dni. Byłam tym bardzo podekscytowana.

W pomieszczeniu było bardzo ciemno. Było tu tylko słychać głośny oddech Rebeki Dorothy, która siedziała przywiązana do krzesła w pomieszczeniu bardzo jej obcym. Nigdy tu nie była. Nie wiedzała gdzie jej porywacz ją zabrał. Christopher wypytywał ją o nią i Justina. Nie rozumiała tego wszystkiego. Przecież ich nic nie łączyło! O co mu chodzi? Justin na pewno nie przejął się jej nagłym zniknięciem, pewnie nawet nie kiwnął palcem. Nie przepadał za blondynką, od zawsze go denerwowała. Z resztą, z wzajemnością. Pomieszczenie to było jakby pokojem, ale to był raczej jakiś stary magazyn albo piwnica. Ze ścian odpadał tynk, nie było tu także żadnej podłogi, tylko sam zimny beton. Dziewczyna była tu już odkąd pomogła uciec przyjaciółce. Właściwie to czy mogła ją tak jeszcze nazywać? Przecież ostatnio kiedy ją widziała to ostro się pokłuciły. Rebekah zabiła człowieka. Shay nie wiedziała czy jej może to wybaczyć. Mimo, iż ta uświadomiła jej, że Nate nie był taki święty, ale to nadal osoba. Być może chłopak po prostu popełnił dużo błędów, których później bardzo żałował? Nigdy nie wiadomo. Jak tym ludziom coś nie pasuje od razu kazują kogoś zabić i uwarzają, że problem jest rozwiązany. Jak tak można postępować? Oni byli po prostu zwykłymi ludzmi, każdy z nich był. Mieli uczucia, miely swoje wady a także zalety! Dziewczynie zrobiło się bardzo zimno, na dworze padał deszcz. Wiedziała to, gdyż słyszała jak krople uderzały o okna, które najprawdopodobniej były w budynku. Spuściła wzrok, a z jej ust wydobyło się głośne westchnięcie. Wiedziała, że Haloway to wkrótce zakończy. Zakończy jej cierpienia. Bała się tylko o Shay. Przecież, gdy tylko ten bydlak dowie się o jej istnieniu to ją zabije tak jak wszystkich, którzy mu przeszkadzali.
Oby tylko Bieber nic o niej nie mówił, bo to by mogło się źle skończyć-pomyślała. Zaczęła huśtać się gwałtownie na starym krześle w przód i w tył, aż w końcu się przewróciło tak, że wylądowała z hukiem na twardej ziemi.
-Auć.
Krzesło na, którym wcześniej siedziała złamało się. Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła. To była jej najlepsza zaleta-nie poddawała się. Zawsze potrafiła walczyć o swoje. Szybko udało jej się wydostać, ponieważ nie było nikogo, kto miałby ją pilnować a Chris zostawił otwarte drzwi.
-No Haloway. Musisz się bardziej postarać żeby słapać Rebekę-wyszeptała do siebie a następnie uśmiechnęła się szeroko. Niestety jej szczęście nie potrwało długo, ponieważ za sobą usłyszała jak ktoś wypowiada jej imię. Już wiedziała kto to...
°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°
Hello!! Wiem, krótki eh. No, ale szkoła... Miałam już nawet sprawdzian i kartkówkę, ledwo co się szkoła zaczęła a oni już! A co u was?
Zapraszam na "Problem". Nowy rozdział już wkrótce!

szept➡justin bieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz