Późno wieczorem pani Domallie, nasza pokojówka, zawołała mnie oraz moją siostrę na dół do jadalni. Przy stole czekali nasi rodzice z pewnie "ważną" sprawą. Melody już zajmowała miejsce gdy ja czołgałam się do stołu.
-Witajcie Melody oraz Valerie - odezwała się Domallie - usiądźcie.
Tata położył rękę na ramieniu macochy, całując ją w tym samym czasie.
-Siema rodzice! - niemal krzyknęła moja siostra.
-Uważaj jak się do nas odzywasz - powiedział ojciec - chcemy porozmawiać o waszych planach na przyszłość.
,,Jak ja bym tak powiedziała do rodziców, to dostałabym karę do końca życia" pomyślałam.
-Ja wiem, ja wiem! - krzyknęła Melody - chciałabym zostać... naukowcem!
-Naukowcem? - zapytała zdziwiona macocha.
-Tak! chciałabym pracować w laboratorium i wynaleźć super eliksiry!
-Bardzo oryginalne - odezwał się tata - a ty Valerie?
-Hm... - rozmyślałam się - nie wiem.
-Jak to nie wiesz? - wyśmiała mnie bliźniaczka - haha.
-Zamknij się! - krzyknęłam.
-Jak ty się odzywasz do siostry?! - powiedziała macocha po czym wstała - marsz do pokoju! Masz szlaban na wychodzenie z domu!
Szybko wstałam z krzesła które z hukiem zasunęłam. Niemal pobiegłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i wybuchłam płaczem mocząc przy tym pościel.
-Siostra? - powiedział Liam.
Zapomniałam że tu jest, więc szybko ruszyłam do biurka po chusteczkę.
-Czemu płaczesz? - zapytał mój braciszek, który zrobił smutną minkę.
-Pokłóciłam się z rodzicami... - wymamrotałam ocierając łzy.
-Przecież nie mamy rodziców - westchnął Liam.
-Mamy... - powiedziałam.
-W jakim sensie? - zapytał.
-Bo oni nas uro.. bo tata z mamą, nie macochą, nas urodził.
-Chciałbym znowu zobaczyć mamusię - rozmarzył się.
Bardzo długo rozmawialiśmy, jednak było już późno więc Liam zasnął.
Wtedy zabrzęczał mój telefon, po którego szybko pospieszyłam. Wyszłam z pokoju i zamknęłam się w łazience by móc spokojnie porozmawiać.
-Halo? - zapytałam do słuchawki.
-Pani.. Ellie Turner, prawda? - odpowiedział ktoś z drugiej strony.
-Nie, nie - wyjąkałam - jestem jej pasierbicą.
-Ah dobrze, właśnie z panią chciałem się skontaktować - powiedział mężczyzna.
-W czymś mogę pomóc?
-Jutro przyjedzie kilka osób by odebrać Liama Turner.
-Liama?! - wykrzyknęłam - po co?!
-Ma złe warunki do życia, jak mi wiadomo.
-Przecież się nim opiekuję!
Zapadła chwila ciszy, gdy głos znów się odezwał:
-Rozumiem, ale nie ma on rodziców i własnego pokoju - powiedział - nie mylę się?
-Nie ma... - wymamrotałam - dobrze, weście go.
-I nic więcej?
-Nie wiem gdzie, ale na pewno będzie tam lepiej niż tutaj, w "naszym" domu.
-Rozumiem, proszę go spakować, jutro 8:00 na pewno ktoś się pojawi - odpowiedział mężczyzna po czym się rozłączył.
Odstawiłam telefon na umywalkę i upadłam na podłogę. Mój płacz nie chciał ustać, choć bardzo się cieszyłam, bo może ktoś się nade mną zlituje, pomoże mi, i w końcu będę mieć kogoś więcej niż tylko Liama.
Zasnęłam.
✨
Obudziłam się okryta kołdrą w odtąd nie znanym mi pokoju.
-Gdzie ja jestem..?- zapytałam samą siebie rozglądając się po pomieszczeniu.
Było tutaj bardzo przytulnie. Kanapa na której leżałam ustawiona była na przeciwko drzwi, a za nią znajdowało się okno oraz balkon. Koło drzwi umieszczony był fotel, a po jego lewej stronie duża szafa. Po środku znajdował się stolik kawowy, a za nim szafki z telewizorem.
Przez drzwi zauważyłam Liama który siedział przy jakimś stole. Odwrócił się i mnie dostrzegł.
-Val! - wykrzyknął po czym pobiegł w moją stronę.
-Gdzie tak pędzisz? - zapytał jakiś nie znajomy mi głos.
Mój kochany braciszek mocno mnie przytulił, a jakaś starsza pani podążyła za nim.
-Cześć kochanie - powiedziała po czym pogłaskała mnie po włosach.
-Kim pani jest? - zapytałam gdy uwolniłam się od uścisku Liama.
-Twoją babcią, słońce - odpowiedziała kobieta.
-Ze strony mamy?
-Tak skarbie, od strony waszej mamy Gabrysi.
Mimo że była to dla mnie obca dziewczyna, to rzuciłam się jej w ramiona. Jest moją babcią którą zawsze chciałam poznać, a dzisiaj, wydarzyło się to przez przypadek.
-Jakim cudem jestem tutaj? - zapytałam.
Babcia popatrzyła na Liama, a on na nią.
-Liam.. - zaczęła - chciał skorzystać z toalety kiedy zobaczył tam.. - urwała - ciebie. Twój telefon był włączony a twój kochany braciszek zadzwonił na losowy numer, który okazał się moim numerem. - zakończyła.
Miałam ochotę mocno wyściskać Liamka, za to że tak dobrze sobie poradził. Na jego miejscu rzuciłabym się na daną osobę i czekała aż się obudzi. Chciałam pogratulować mu w najlepszy sposób, lecz coś mi się przypomniało.
-W jakim jesteśmy mieście? - zapytałam - i która godzina?
-W Pensylwanii! - wykrzyknął mój brat.
-Tak, jesteśmy w Pensylwanii - odpowiedziała babcia - jest.. godzina 12:47.
Chwilę milczałam przypominając sobie słowa mężczyzny: ,,jutro 8:00 na pewno ktoś się pojawi".
-Ktoś was widział? - wymamrotałam.
-Nie - odpowiedziała kobieta - było to o 23:58.
-Rodzice o tej godzinie chodzą na koncerty...
-No właśnie - powiedziała kobieta. - dlatego nie masz co się przejmować, kochanie.
-A jak masz na imię, babciu?
-Isabelle! - wykrzyknął Liam.
-Isabelle - powtórzyła - jestem Isabelle.
Chwilę siedzieliśmy w ciszy, gdy babcia znowu się odezwała:
-Jak to się stało że znalazłaś się w takim stanie?

CZYTASZ
Oni traktują mnie inaczej.
Ficțiune adolescențiValerie ma siostrę bliźniaczkę Melody oraz brata Liama. Wszyscy mieli mamę Gabrielle, która pracowała w laboratorium. Pewnego dnia w jej pracy wybuchł ogromny pożar, który zabił połowę pracowników, w tym ją. Tata po roku od tego zdarzenia znalazł so...