Rozdział 9: Nie zabronisz mi przeklinać.

173 5 5
                                    

   ROZDZIAŁ ZAWIERA DUŻĄ ILOŚĆ PRZEKLEŃSTW, KŁÓTNIĘ ORAZ SPRAWY SEKSUALNE!

   Siedziałam na drugiej stronie kanapy niż Matt. Byliśmy już w naszym domku, urządzonym w żółci i drewnianym klimacie. Dlaczego siedzę po drugiej stronie? Otóż Matt... odrzuca mnie. Cały czas mówi, że jest zajęty. Non stop spogląda w telefon, uśmiechając się do niego. Ledwo wytrzymałam tak trzy dni, a do końca tego wyjazdu zostało jeszcze dwa tygodnie i dwa dni.

-Idę na spacer - wymamrotałam, wstając z kanapy. 

-Mhm - odparł tylko Matt.

   Gdy kierowałam się do wyjścia spoglądnęłam mu przez ramię do telefonu. Załamałam się. Na ekranie zobaczyłam nagą kobietę, wypinającą się do ekranu. Matt przygryzł wargę, zapewne bardzo podniecony. Za to w mojej głowie rozwijał się plan, co teraz zrobić. Wszystko zdarzy się dzisiejszej nocy. 

   Wstałam z irytacją z łóżka. Spojrzałam na godzinę, druga w nocy, idealnie. Odrzuciłam kołdrę na bok, czując jak Matt wierci się na łóżku. Jebany dupek. Z podłogi zabrałam walizkę i tote bag, po czym pokierowałam się do wyjścia z pokoju. Słyszałam jak Matt zrywa się z łóżka i stawia kroki w moją stronę. Ale szczerze, miałam to w dupie. Po tym co zrobił, nie zasługuje na uwagę. Jakąkolwiek. 

-Valerie? - zapytał.

   Nie odpowiedziałam, tylko wyszłam z sypialni. Na korytarzu zaczęłam ubierać buty i bluzę, czyli ostatnie rzeczy które nie były w walizce.

-Valerie! - teraz usłyszałam krzyk Matta. 

   Odwróciłam się, czując jak pieką mnie oczy. To jak na niego patrzę, przypomina mi o naszych wspomnieniach... Zawsze zostaną ze mną.

*Nachylił się nad moją głową po czym złożył pocałunek na moich ustach. Jego ciepłe wargi złączyły się z moimi. Nagle czas się wyłączył, liczyliśmy się tylko my. Czułam jak motyle w moim brzuchu wariują, a mój mózg na chwilę się wyłącza. Szybko odwrócił wzrok, a ja cała się rumieniłam.

   Czas znów zaczął lecieć, a motyle w moim brzuchu się uspokoiły. Mój mózg nie wiedział co powiedzieć, ale na szczęście to Matt postanowił jako pierwszy się odezwać:

-Nie jesteś zła? - spojrzał na mnie.

-Zdziwiłam się... - wymamrotałam nieśmiało.

-Zaskoczyłem cię? - zapytał po czym się uśmiechnął.

-Tak... - odwzajemniłam uśmiech.

   Znów się zbliżył i złożył drugi idealny pocałunek.*


*-Matt to nie tak... - odpowiedziałam - może troszkę bałam się z tobą spotkać, ale... Chyba też się w tobie zakochałam.

   Zauważyłam na jego twarzy zaskoczenie, i dokładnie wiedziałam co zrobi dalej.

-Czyli się nie zdenerwujesz, jeśli zrobię tak? - zapytał, po czym położył dłoń na moim policzku i lekko mnie pocałował.

   Powoli się odsunął by nie było tego co wcześniej. Pokiwałam lekko głową, a Matt powtórzył czynność, lecz dodał do niej kilka sekund. Kiedy oderwał się od moich warg, znowu poczułam zimno. Jego wargi były takie ciepłe i przyjemne... Znów czułam się przy nim bezpieczna jak wcześniej. Podeszłam do niego jeszcze bliżej i mocno przytuliłam się do jego klatki piersiowej. On również mnie przytulił, i czułam, że stara robić się wszystko bardzo delikatne. Doceniałam to. Chyba naprawdę się we mnie zakochał, skoro pocałowaliśmy się już 4 razy. Nasz uścisk trwał tak długo, że miałam ochotę zastopować czas, by trwał wieczność.*


*-Może to zabrzmi dziwne, bo tyle razy się już całowaliśmy... - zaczął - ale... chciałabyś zostać moją dziewczyną?

   Zdziwiłam się, że zapytał tak po prostu. Mimo wszystko rzuciłam się na jego szyje i niczym z rozkazu pocałowałam go w jego ciepłe wargi. Szybko się oderwałam, a on sam z siebie ponownie przyciągnął mnie do siebie.*


*Matt zauważył moje przerażenie i smutek na twarzy. Podbiegł do mnie gdy moje oczy trysły łzami. Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na koc. Mocno wtuliłam się w klatkę piersiową mojego chłopaka. Pomoczyłam mu przy tym całą koszulkę, a łzy nie ustawały. Matt złapał mnie lekko za podbródek i podniósł moją głowę do góry.

-Co jest? - zapytał i spojrzał mi głęboko w oczy.

   Znów przyczepiłam się do jego koszulki, i czułam jak Matt lekko mnie podnosi. Po jakimś czasie usiadł w kompletnie innej, ale wygodniejszej pozycji.

-Co jest? - powtórzył.

-C-Ciocia... - wymamrotałam w jego klatkę piersiową - u-umarła...

   Kolejny raz wybuchłam płaczem a Matt przytulił mnie jeszcze mocniej niż wcześniej. Czułam też jak wyciąga koc z plecaka, bo robiło się już dosyć zimno. Był bardzo troskliwy bo mimo, że był w krótkim rękawku a ja w bluzie, to okrył mnie kocykiem.*


*-Zamknij oczy - rozkazał.

   Tak jak chciał, tak zrobiłam. Zamknęłam oczy oczekując na jakąś niespodziankę. Poczułam jego dłonie na karku, gdy zamknął auto.

-Możesz otworzyć - powiedział i stanął przede mną.

   Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Na jego szyi pojawił się złoty wisiorek, a gdy spojrzałam na siebie, ujrzałam identyczny. Rzuciłam mu się na szyję, gdy zrozumiałam jaka była niespodzianka.

-Mamy pasujące wisiorki! - niemal krzyknęłam.*


   Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Szarpnęłam za wisiorek, rzuciłam nim o ziemię i podeptałam.

-Ej, Valerie, spokojnie! - zawył Matt.

-Ty... jebany dupku - powiedziałam cicho - jak śmiesz... zdradziłeś mnie.

-Kiedy?

-Kurwa, nie wiem kiedy to się zaczęło! - zaszlochałam - gapisz się na zdjęcia gołej baby... Jeb się! Z nami koniec! - wymamrotałam, po czym dodałam: - na zawsze...

   Złapałam za klamkę drzwi wyjściowych, kiedy usłyszałam głos Matta:

-Valer... - wymamrotał.

-Powiedziałam, jeb się! - przerwałam mu, po czym trzasnęłam drzwiami.

   Złapałam świeże powietrze, po czym zaczęłam biec przez ulicę. Wiedziałam, że Matt w każdym momencie może wyjść z domu i zacząć mnie gonić. Schowałam się za jednym z domków, o kolorze niebieskim. Z tote bag wyjęłam telefon, wystukując numer, do którego nie dzwoniłam siedem lat.

-Valerie? - zapytał zaspany głos z słuchawki.

-Babciu... - wymamrotałam - potrzebuje noclegu, to ważne...

-Richard! - zawołała babcia Clarie - dziadek pojedzie, tylko gdzie?

-Ulica Rainbow, niebieski domek...

   Rozłączyłam się, spoglądając czy Matt nie stoi obok mnie. Po jakimś czasie usłyszałam auto, więc wychyliłam się zza domku. Dobrze znane mi czarne auto stało przed domkiem. Wybiegłam z kryjówki wchodząc do auta.

-Wnusiu! - zawołał dziadek - kopę lat!

-Mhm... - wymamrotałam, ocierając resztki łez.

-Co się stało? - zapytał - i co robisz na Hawajach?

-W domu wytłumaczę ci i babci... - zaszlochałam.


Oni traktują mnie inaczej.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz