♫ ✦ "Zoetrope" yanaginagi ✦
"Miejsce, gdzie słońce nie ma żadnych zakazów"
- Jeszcze śpi, więc mamy czas...
- I jak niby zamierzasz jej to powiedzieć?
- Może nie powinniśmy?
Głosy, jak zza mgły, docierały do uszu Justyny. Słysząc, że obok niej toczy się poufna rozmowa, postanowiła dalej udawać, że śpi.
- Chcesz udawać, że nic się nie dzieje, kiedy my praktycznie umieramy?! - spytał Jungwoo, widocznie oburzony. Justyna jeszcze nie słyszała, żeby mówił z tyloma emocjami w głosie.
- Nie... Sam nie wiem. Nie ma z tej sytuacji prawidłowego wyjścia.
Słychać było trzask żelaznej zbroi o podłogę, odbijający się echem po całych lochach. Justyna wbrew sobie podniosła się i chwilę poczekała, aż przestało kręcić się jej w głowie. Wyjrzała zza krat. Jae- Jaehyun siedział na ziemi koło celi Jungwoo, skulony na tyle, ile pozwalała mu zbroja.
- C-co się stało? - spytała zmartwiona, a strażnik dalej nie zauważał jej osoby.
Jungwoo westchnął głęboko. Justynę przeszedł dreszcz strachu. Co takiego mogło się wydarzyć? Czyżby w końcu wydali na nią wyrok?
- Zanim ci to powiem, musisz zrobić dla mnie jedną rzecz, dobrze? - Jungwoo wstał i słychać było, jak zbliża się do krat.
Justyna uparcie próbowała wyjrzeć zza celi, jednak nic jej to nie dało. Sylwetka chłopaka dalej była dla niej niewidoczna, choć dzielił ich może metr lub dwa. Nagle ujrzała, jak zza krat wychyla się dłoń.
- Wiem, wiem, że to głupie, ale... - brzmiał tak niepewnie, jak nigdy. - Proszę, chwyć moją dłoń.
Dziewczyna zmieszała się, jednak nie mogła mu odmówić. Słysząc jego głos, wyobrażając sobie to, przez co teraz musi przechodzić, chwyciła jego dłoń. Ich palce splotły się, a Jungwoo trzymał ją tak mocno, jakby bał się, że za chwilę od niego odejdzie. Obydwoje zarumienili się, lecz przemilczeli to, nieświadomi wzajemnej presji uczuć. Zdali sobie sprawę, że bardziej niż wolności potrzebowali w tym momencie towarzystwa drugiej osoby - nie przez ścianę, lecz obok siebie. Dlatego ten mały gest tak dużo dla nich znaczył.
- Przyszły dzisiaj wieści zza pałacu... - Jungwoo zatrzymał się na chwilę i jeszcze mocniej chwycił dłoń Justyny. - O twoim bracie.
"O bracie? O moim bracie? O tym bracie? O Doyoungu? O tym, który ma uratować mnie i Jungwoo? Skoro Jaehyun milczy, a Jungwoo zachowuje się w ten sposób... Nie mogły to być dobre wieści. Nie. Musiało stać się coś złego. Coś okropnego." Myślała, że wydali już na nią wyrok, że umrze za dobę, może dwie, może za kilka godzin. Ale nie chodziło o nią. Chodziło o jej brata.
- Twój brat nie żyje. Został zgładzony podczas powrotu do królestwa. Nie wiadomo przez kogo, nie wiadomo kiedy. Wiadomo, że nie żyje - powiedział szybko, chcąc pozbyć się tych słów z głowy, choć nie było to możliwe.
Justyna poczuła, jak kręci się jej w głowie. Czuła, że cisza, która zapanowała wokół nich, zabija ją swoją głośnością. Jak dobija się do jej uszu, przedziurawia na wylot pusty umysł. Jak traci nad wszystkim kontrolę - chociaż w ogóle już jej nie posiadała. Zrobiło się jej słabo, nie czuła pracy serca, choć pracowało jak nigdy przedtem. Nogi stały się jak z waty, a uścisk dłoni Jungwoo rozluźnił się, lecz dalej jej nie puszczał. Chwyciła się kraty i przycisnęła do nich rozpalone czoło. W oczach zbierały się łzy, a ciało zaczynało coraz bardziej się trząść. Jak to nie żyje? Co to znaczy, że został zabity? Że zginął? Nie, ona w to nie wierzy. Dopóki nie zobaczy na własne oczy, nie będzie uznawać tego za prawdę. Nie, nie, nie. Nie mogło tak się stać. Dlaczego teraz? Dlaczego teraz? Dlaczego teraz?
CZYTASZ
『 Purgatory 』
Fiksi PenggemarNiesamowite, wspaniałe i niebywałe dzieło literackie utworzone specjalnie z okazji urodzin dwóch równie nieziemskich istot. Niespóźnione, punktualne, wchłania czytelników niczym piąta gęstość.