6. Walka z mafią.

4 0 0
                                    

MADISON

San Francisco było miastem na pozór zwyczajnym, jednak i w tym mieście było coś z czym walczyło prawo.
Mafia, cholernie niebezpieczna mafia i właśnie taką była moja rodzina.
Nie każdy z nas uczył się od małego, jak w tym przetwać. Nasi rodzice wychowywali nas w idei przyszłych spadkobierców tego interesu.

Zazwyczaj byliśmy ostrzegani aby zachowywać się odpowiednio i pod żadnym pozorem nie wspominać o tym że należymy do takiej organizacji. Nasza trójka o tym wiedziała, natomiast Zane,Nathan czy Max nie mieli nawet o tym pojęcia.

Weszliśmy do sali zajmując swoje miejsca, nasza pani profesor sprawdziła listę obecności i takie tam. Potem skierowała wzrok na Maxa, I tym swoim profesjonalnym tonem zadała mu pytanie.

-Jaką znasz niebezpieczną rodzinę Maksymilian?- mój brat nienawidził tego, nazywał się Max przecież.

-Max, a nie Maksymilian. - mruknął zły.

-Zadałam Ci pytanie, panie Denson!- krzyknęła ta stara jędza.

-Denson proszę pani.- oczy tej baby zrobiły się wielkie niczym monety.

-Czy ty uważasz, że twoja rodzina jest niebezpieczna?- baba była w szoku, myśląc że on żartuje.

-Ja nie uważam, ja to wiem.- powiedział z dumną mój brat.

-I ma rację.- parsknęłam śmiechem, wtrącając swoje trzy grosze.

Reszta naszego rodzeństwa zaczęła się ironicznie uśmiechać.

-Przestańcie sobie żartować ,niewychowane bachory!- wrzasnęła na nas.

-Na pani miejscu , radziłbym uważać na słowa. - dorzucił Zane uśmiechając się sarkastycznie.

-DO DYREKTORA I TO JUŻ! CAŁA WASZA SZÓSTKA!- Wydarła się na nas znowu.

Wstaliśmy jak jeden mąż ,zgodnie z jej wolą poszliśmy do dryrki.

-Rodzeństwo Denson... słucham, więc co was do mnie sprowadza?- przywitała nas kobieta po 30 roku życia.

-Na samym początku ,chcę zaznaczyć że ten babsztyl się na nas uwziął.- Zane

-Wydziera się na nas, bo jej odpowiadamy na pytanie.- mruknął Max.

-Ponadto jest bardzo nie miłą nauczycielką. - wtrącił się Nathan.

-Z wami się nie da wytrzymać, Ethan czy możesz chociaż upilnować rodzeństwo?
Rozumiem że wasza agresja nie posiada granic ale w tym wypadku musicie to powtrzymać.- kobieta była tak spokojna,aż dziwne.

-Kiedy my nic nie zrobiliśmy.- odpowiedział jej najstarszy.

-Pani dyrektor... przepraszam że przeszkadzam w rozmowie...ale Nathaniel Moon się z kimś bije.- jakiś uczeń przekazał informacje i uciekł.

-Kolejny co ma problemy z agresją, Mendes wracaj tutaj! Dlaczego Moon się z kimś bije?- mruknęła dyrektorka.

-Podobno poszło... o nią. Jasper powiedział coś na jej temat, co się nie spodobało Nathaniel'owi.- powiedział Aaron Mendes.

-Wasza siostra jest powodem bójki, no pięknie. - wyrzuciła nas gestem ręki.

-Pfff, i to niby moja wina. A więc mafia?- zapytałam.

-Tak mafia, zwijamy się z tej patologi. - mruknął Ethan.

-TO WSZYSTKO PRZEZ NIĄ! NIENAWIDZISZ JEJ NATE! DLACZEGO KURWA JĄ BRONISZ?!- warknięcie Mccloud było tak głośne że nawet ja to usłyszałam.

-Zamknij się Jasper. To że jej nienawidzę, nie oznacza że będę pozwalał żebyś ją wyzywał w moim towarzystwie. Kiedy mnie tu nie ma, rób sobie co chcesz.
Natomiast ja tu kurwa jestem, i jak widzisz słyszę co pierdolisz na temat Mads.
- ten lodowaty ton był mi już znany.

-DENSON! JESTEŚ PIERDOLONĄ DZIWKĄ!- wrzasnął w moją stronę. Boże czemu mnie to spotyka...

- JASPER! MORDA KURWA!- Nathaniel tracił powoli panowanie nad sobą, było to widać po jego spiętych mięśniach.

-I co się gapisz?! Może nie mam racji?!
Wypierdalaj tam skąd przyszłaś!- wrzask ten ranił moje uszy.

-KONIEC KURWA TEGO MCCLOUD!- złapał go za fraki i przybił do szafek.
Szeptał coś do niego, a ten hardo zabijał mnie wzrokiem.

-W dupie to mam, nie przeproszę jej.- odpowiedział zimnym tonem głosu Jasper ,uderzając pięścią w szafkę.

-Ethan, nawet nie próbuj o tym myśleć!- warknęłam wyciągając rękę w jego stronę.

-Kiedy on cię kurwa obraża, jebany śmieć.- warknął odtrącając mnie.

Kurwa to się nie dzieje naprawdę.

-Lucas trzymaj mnie kurwa bo nie wytrzymam zaraz.-wtedy kiedy to mówiłam poczułam jak coś lub raczej ktoś ,uderza mnie z całej siły w plecy, popychając mnie na szafkę.
Co jest kurwa?

-Denson uspokój się.- ten pozbawiony ton emocji... I on cały który przybił mnie do szafek. Uderzyłam o nie plecami wiedząc że będę mieć sinaki. Nathaniel wpatrywał się we mnie, jego oczy kazały mi się uspokoić.

-Zostaw mnie Moon, jestem kurwa spokojna!- warknęłam próbując się wyrwać.

-Sama mnie do tego zmuszasz.- przybił moje nagarstki obok mojej głowy, nie rób tego błagam.
Uśmiechnął się ironicznie ,zbliżając się do mojej twarzy. A potem z miną diabła, ułożył swoje usta na moich.

Cały świat się zatrzymał, przestałam czuć złość i stałam się taka słaba i bezbrona.
Próbowałam się wyrwać jemu, ale on docisnął mnie do siebie jeszcze bardziej.
Trwało to kilka minut aż się oderwał od mnie.
Nienawidziłam siebie jeszcze bardziej niż jego.

-Będziesz spokojna,czy znowu mam Ci zamknąć usta pocałunkiem?- parsknęłam na to szarpiąc się.
Puścił mnie po krótkiej chwili, wbił spojrzenie w Jasepera, a potem znowu we mnie.

-A tak pozatym, smakujesz truskawkową pomadką i Chesterfield'ami.- co za idiota, z jego kieszeni spodni wystawały Black Devile prawdopodobnie jakieś smakowe.

-Nathan... muszę zapalić.- mruknęłam do brata, on mnie wprowadził ze szkoły.

-Co to kurwa było? - warknął Ethan w moją stronę.

Podpaliłam fajkę i spojrzałam ma brata.

-Nie mam pojęcia.- mruknęłam zaciągając się ponownie.

-Mała księżniczko... dlaczego ty mu na to pozwoliłaś?- wypuściłam dym układając odpowiedź na pytanie Nathana.

-Nie pozwoliłam mu na nic, sam sobie wziął.- wyjaśniłam przeglądając instagrama.

Ta sytuacja była cholernie dziwna, i mimo to iż mój pierwszy pocałunek był brutalnym uciszeniem mojej osoby, jakoś mi to nie przeszkadzało.
Smakował tymi fajkami i cytryną. Nie wiem dlaczego nie oderwałam się od niego pierwsza.
Czułam że wpadam w jego sidła i nic z tym nie mogłam zrobić.
Bolało mnie tylko jedno "nienawidzę jej", nawet nie mam pojęcia za co.

Na wyjaśnienia od niego nie czekałam, było to jasne że nawet ich nie otrzymam.
Jakaś cząstka mnie wierzyła że może jest inaczej. A raczej chciała wierzyć.

Miałam wrażenie jakby zabrano mi moją duszę. Chłód samego Nathaniela dręczył mnie nawet po powrocie do domu.
Nie robiłam nic, siedziałam na łóżku wpatrując się w jeden punkt. On namieszał mi w głowie i to porządnie.
Wiedziałam że prawdopodobnie będę tego żałować lub że mogłam to przerwać.
Ale nie zrobiłam tego.

W życiu dokonujemy wyborów na które wpływu nie mamy.
Straciłam już wiarę w swoje odkupienie, stałam się grzesznicą na swoje słowo.
Przepadłam dla chłopaka o szarych tęczówkach, który zawsze mnie bronił.
Myślałam że to jest coś pięknego ale to był początek mojej drogi do samego zniszczenia.
Nathaniel Moon podeptał moje serce i uczucia zostawiając w nim pustkę i to tego miałam się przekonać.
Straciłam wiarę w to że się uratuję, ten brunet pociągnął mnie na same dno.

WELCOME TO CALIFORNIA 1(BĘDZIE EDYTOWANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz