IX Rozdział

314 4 0
                                        


Następnego dnia, przed wyjściem do szkoły, uzgadnialiśmy z Mateuszem kiedy jedziemy na zakupy studniówkowe. Ja miałam do kupienia, co najważniejsze, sukienkę, a on garnitur. Cieszyłam się na tą imprezę, to ważne wydarzenie w życiu nastolatki. Oczywiście chciałabym iść na nią razem z moim chłopakiem, ale to na razie nie jest możliwe, więc idę z drugą ważną dla mnie, osobą. Stwierdziliśmy, że ruszymy w miasto, za tydzień w piątek, bo akurat oboje mamy wolne. Zjedliśmy razem śniadanie i wyszliśmy z domu. Na dole spotkaliśmy Dominika, który rozmawiał przez telefon, stojąc przy samochodzie. Podeszłam do niego, żeby się przywitać, a Mateusz ruszył za mną. Pokazał palcem, abyśmy przez chwilę poczekali i po paru sekundach skończył rozmowę. Pocałowałam go delikatnie w usta.

- Hej.

- Dzień dobry, słońce. Cześć, Mati. - przybili sobie piątke, jak to robią faceci.

- Siemka, chodź Wiktoria, bo nie będę biegł na autobus. - powiedział Mati.

- Podwiozę was. Po co macie się tłuc autobusem?

- Nie, nie. A jak ktoś nas zobaczy? Lepiej nie ryzykować tak głupio. - zaprotestowałam.

- No dawaj! Będziemy szybko i przynajmniej pukntualnie. - namawiał Mateusz.

- Nie daj się prosić, tylko grzecznie wsiadaj. Wysiądziecie wcześniej, żeby nikt was nie zauważył. 

- Dobra. - burknęłam i weszłam do auta.

 Super, teraz oboje będą przeciwko mnie. Zabiję się, kiedy ktoś nas zobaczy razem. Nie chcę mieć tak szybko przypału w szkole. Jechaliśmy dosyć szybko, nie odzywałam się przez całą drogę. Za to Mateusz nadrabiał za mnie, bo paplał o wczorajszym obiedzie i o tym jak mu smakowała whisky. Eh, faceci... Zauważyłam, że zbliżamy się do szkoły i od razu pokazałam gdzie Dominik ma się zatrzymać. Wyszliśmy z auta i usłyszałam:

- Widzimy się na lekcji, kochani.

 I odjechał. Wzięłam głeboki wdech i ruszyliśmy pod budynek szkoły. Po drodze zapaliliśmy i spotkaliśmy Sarę. Razem poszliśmy na naszą ulubioną lekcję. W sali, Dominika jeszcze nie było, ale to nie była żadna nowość. Czekałam w ławce na trzask drzwiami i po chwili go usłyszałam. Odkładając rzeczy, dyskretnie się uśmiechnął. Wiem, że to było dla mnie, bo wiedział że go obserwuję. Usiadł przy biurku, sprawdził obecność i kazał otworzyć nam książki. Zajrzałam do torby i okazało się, że tej książki nie spakowałam. Szepnęłam do Mateusza czy on ma podręcznik, na co on odpowiedział, że to ja zawsze go noszę. Świetnie, mam przerąbane. Podniosłam ręke i czekałam na pozwolenie udzielenia głosu.

- Tak?

- Chciałabym zgłosić nieprzygotowanie. 

- Z jakiego powodu? - dopytywał Profesorek.

- Zapomniałam książki, proszę Pana.

- Rozumiem.

 Wrócił do pisania na komputerze, byłam pewna, że wpisze mi nieprzygotowanie. Po chwili ogłosił, które zadania mamy robić i wstał z krzesła. Podszedł do naszej ławki.

- Będziesz dzisiaj pracować z moją książką. Nie zniszcz jej. - oznajmił.

- Nie zniszczę, obiecuję. - powiedziałam i szepnęłam, żeby tylko on usłyszał: - Profesorku. 

ProfesorekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz