XII Rozdział

303 2 8
                                        

Sobota, a Dominik nadal się nie odezwał. Widziałam go przez okno, jak wsiadał do auta, więc przynajmniej żyje. Jednak miałam nadzieję, że się do mnie odezwie. Od rana w naszym domu, trwały przygotowania do wigilii. Mateusz stał w kuchni, a ja ozdabiałam salon i co chwilę mu pomagałam w drobnych rzeczach. Kolacja miała być na godzinę szóstą, ale spodziewałam się, że mama przyjdzie wcześnie. Prezenty stały już zapakowane pod dużą choinką. Nawet prezent dla Dominika tam leżał.

 Przykro mi było, że nie mam z nim kontaktu, akurat teraz, kiedy chcę z nim o wszystkim porozmawiać. Przyszykowałam pięknie stół, który czekał tylko na potrawy Mateusza. Uznałam, iż czas przyszykować samą siebie. Ubrałam czerwoną sukienkę z długim rękawem, ozdobiona była małymi perełkami. Pomalowałam oczy na brązowo beżowe, a usta na krwistą czerwień. Włosy wyprostowałam i byłam gotowa. Powiedziałam Matiemu, żeby poszedł się ubrać, a ja zacznę stawiać jedzenie na stół. W półdo szóstej, wszystko czekało na moją mamę. Pojawiła się o dziwo punktualnie. Usiadłyśmy na kanapie i zaczęłam trudny temat.

- Mamo, bo jest taka sprawa. Pamiętasz, jak mówiłam Ci o dodatkowym gościu?

- Tak, pamiętam. Kiedy się pojawi, ten cały Dominik? - zapytała.

- Właśnie o to chodzi, że... - przerwało mi pukanie do drzwi. 

 Mateusz poszedł otworzyć, a ja po chwili ujrzałam w salonie Dominika. Trzymał ogromny bukiet kwiatów i parę toreb prezentowych.

 - Dominik? 

- Witam wszystkich i przepraszam za małe spóźnienie. Dzień dobry, jestem Dominik Kosiński. Bardzo mi miło w końcu Panią poznać. - przedstawił się, podchodząc do mojej mamy. 

- Również mi miło, Monika Abramska.

- Córka odziedziczyła po Pani urodę, widzę duże podobieństwo. - ucałował dłoń mamy.

- Niezmiernie dziękuje.

- Nie ma za co. Tutaj mały drobiazg ode mnie. - podał jej jedną z toreb. - A tu dla reszty. Mateusz, Wiktoria... - rozdał resztę torebek.

- No, dobrze. W takim razie, może otwórzmy prezenty teraz.

 Usiedliśmy wszyscy na kanapie i fotelach, aby rozpakować prezenty. Dałam w tym czasie podarunki mamie, Mateuszowi oraz Dominikowi.

- Ja pierwszy! - krzyknął Mati. Najpierw wyjął zawartość od profesorka. Był to Rolex, a Mateuszowi opadła szczęka, mi w sumie również.- O, kurde. Przesadziłeś... To za dużo. - powiedział, a ja się zdziwiłam jego reakcją.

- Nie pleć głupot. Mam nadzieje, że Ci się podoba. - odpowiedział Dominik.

- No jasne, że tak! Jest mega! Bardzo Ci dziękuje. - odłożył zegarek do torby i sięgnął po prezent od mamy. Tam znalazł zestaw profesjonalnych noży kuchennych. - Pani Moniko... Są cudowne. Dziękuję. - w końcu złapał za torebkę ode mnie, w której była bransoletka. - Uu, postarałaś się. Będę nosić codziennie.

- No ja mam nadzieję haha. - odpowiedziałam. - Otwórz jeszcze ostatni ode mnie i lecimy dalej.

- Dobra, otwieram. Lustro mi kupiłaś? - zapytał kiedy wziął wielki przedmiot do rąk. Rozpakował z papieru i zagapił się na nasze zdjęcie. - Jezu, ale piękne. Popłakałbym się , gdybym umiał. Powiesimy to tutaj. - odłożył obraz i wstał, aby mnie mocno przytulić. - Dziękuje. - szepnął mi do ucha.

- To teraz najstarsza. - odezwała się mama. - Zacznę od prezentu od mojego skarba. - gdy zobaczyła perfumy i portfel ode mnie, przytuliła mnie z całych sił i podziękowała. Świeczki i pasek od Matiego również jej się spodobały. - Kochani jesteście. A ty, na prawdę nie musiałeś nic kupować. - powiedziała do Dominika, zanim jeszcze otworzyła od niego prezent.

ProfesorekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz