Minęły dwa dni od feralnej soboty. Przeleżałam cały weekend, wstając jedynie w niedziele do pracy. Nie miałam ochoty na obsługiwanie ludzi, ale tak na prawdę nie było wyjścia, musiałam zarobić. To było okropne, kiedy na siłę się uśmiechałam, a właściwie próbowałam to robić. Dominik całe szczęście nie pojawił się w barze ani razu. Jednak zobaczę go za półtorej godziny na lekcji. Bolało mnie wszystko, nie rozmawiałam z Mateuszem, odkąd wyjaśniłam mu całą sytuację. Sprawę z pocałunkiem chyba zostawiliśmy za sobą... Chyba.
Myślałam dużo o tym, czy dobrze postąpiłam. Mogłam wyznać, że czuję to samo co on, a co zrobiłam? Uciekłam jak tchórz. Nie wiedziałam co zrobić. Zostawić to, czy może jednak przeprosić i błagać o drugą szansę. Na razie miałam do przeżycia starcie, które nie wiem czy przetrwam. Ubrałam się pod mój nastrój, dużą granatową bluzę i czarne legginsy. Nie malowałam się, nie miałam na to siły. Wyszłam z pokoju, a Mati siedział na kanapie, już gotowy.- Idziesz do szkoły? - zapytał ze zdziwieniem.
- Ta, nie będe robić sobie zaległości, żeby tylko go nie widzieć.
- A może pogadasz z nim? Przecież czujesz to samo co on.
- Tylko, że ja nie mam pewności co on czuje! Mógł kłamać. Powiedzieć można wszystko. Odpuść... - powiedziałam i ruszyłam ubrać buty.
- No to jedziemy.
Wyszliśmy na autobus, który przyjechał o czasie. Na miejscu czekała już Sara. Wiedziała o wszystkim od Mateusza, bo ja nie chciałam z nikim rozmawiać. Podeszliśmy do niej, a ona od razu mnie mocno przytuliła. Nic nie mówiła, wiedziała że to wystarczy. Przed wejściem do szkoły, wzięłam głęboki wdech i ruszyłam. Po chwili byliśmy już w sali. Usiadłam i zajęłam się pisaniem bazgrołów w zeszycie. Usłyszałam zamykane drzwi i już wiedziałam, że tu był. Nie musiałam na niego patrzeć, by wiedzieć, że jest zły. Mateusz pogłaskał mnie po dłoni, okazując mi tym wsparcie. Dziękowałam Bogu, że go mam. Dominik sprawdził obecność, nie czytając mojego nazwiska, jednak wiedziałam, że dał mi obecność. Dobrze mnie widział i nie musiałam się odzywać. Nadal na niego nie spojrzałam, bo wtedy bym się rozkleiła, a nie chcę pokazywać przy innych co się ze mną dzieje. Nagle usłyszałam jego głos.
- Wiktoria, podejdź do mnie. - rozkazał.
- Wolałabym zostać w ławce... - powiedziałam, nadal nie podnosząc wzroku.
- Nie pytam Cię o to co byś wolała. Masz tu podejść. - już po mnie...
Wstałam ze zwieszoną głową i podeszłam do jego biurka. Jego zapach dotarł do mnie zbyt szybko i przypomniałam sobie wszystkie nasze wspólne chwile. Łzy zaczęły zbierać się pod moimi powiekami. Zaraz nie wytrzymam...
- Twoje wypracowanie. - podał mi kartkę, a ja od razu odwróciłam się w kierunku ławki.
- Stój. Nie pozwoliłem Ci odejść. - miałam wrażenie, że to zdanie miało podwójny przekaz...
- Ale ja chcę... - wyszeptałam.
- Nie prawda.
- Proszę. - prawie błagałam, ale nadal na niego nie spojrzałam. Złapał mnie pod biurkiem za ręke, bo chciał żebym na niego patrzyła. Tak więc zrobiłam. Jego błękitne oczy od razu mnie zmroziły, a łzy popłynęły po moim policzkach.
- Musimy porozmawiać. - powiedział, a ja zobaczyłam w nim nadzieje. Nie mogłam już tego znieść, wyrwałam ręke, którą nadal trzymał i poszłam szybko na swoje miejsce.
Gdy usiadłam, oparłam głowę na ławce, żeby nie było widać jak płaczę. Mati dyskretnie podsunął mi chusteczkę, abym się wytarła. Pozostałe minuty, spędziłam leżąc na ławce i cichutko łkając. Ten dzień już jest okropny. Po trzech kolejnych lekcjach, zwolniłam się wcześniej. Nie miałam już na nic sił. Mateusz chciał pojechać ze mną, ale zapewniłam go, że sobie poradzę. Wyszłam więc z budynku i poszłam na autobus. Dojechałam szybko, pomimo korków. Przed kamienicą, na swoim miejscu stało BMW, które już dobrze znałam. Wzięłam głęboki wdech na uspokojenie i weszłam do bramy. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam na schodach przy moich drzwiach, siedzącego Dominika.

CZYTASZ
Profesorek
RomanceNastoletnie życie wydaje się trudne. Dla Wiktorii na prawdę takie było. Dziewczyna ze złymi przeżyciami musi przejść w dorosłe życie. Jest zdana na siebie i na najlepszego przyjaciela, który wspiera ją całym sercem. Koniec szkoły średniej, miał być...