XI Rozdział

262 5 2
                                        


Następnego dnia, pod szkołą, rozmawialiśmy z Sarą o tym, co się działo u nas w nocy. Oczywiście, była w szoku. Takie sytuacje, zdarzają się wyłącznie mnie. Byłam lekko zdołowana moją kłótnią z Dominikiem. Nie chciałam żadnych sporów, ale najwyraźniej inaczej się nie dało. Może jak przemilczę to wszystko to, jakoś się ułoży. A tymczasem musiałam iść na angielski. Weszliśmy do pustej sali, a gdy usiedliśmy na swoich miejscach, Mateusz wykrzyczał:

- Ja pierdolę!

- Co się stało?

- Sprawdzian będzie. - powiedział.

- Co? Kiedy? - zapytałam już zestresowana.

- Dzisiaj. - odpowiedziała Sara, nachylając się nad otwartym zeszytem i łapiąc się za głowę. 

- No, to pięknie. Już po mnie. 

 Nie zdążyli mi odpowiedzieć, bo do klasy wszedł profesor. Widziałam w jego rękach stos kartek i od razu jeszcze bardziej się załamałam. Obleje mnie, na sto procent. Rzucił teczkę na biurko i stanął na środku sali.

- Dzień dobry, zaraz rozdam wam wasze sprawdziany. Będziecie mieć około trzydzieści pięć minut na napisanie go. Mam nadzieję, że jesteście przygotowani. Wszyscy. - ostatnie słowo, wyraźnie podkreślił. 

 Przeszedł się po sali, rozdając kartki. Gdy doszedł do mojej ławki, dotarł do mnie jego zapach i przepadłam. Położył testy, oparł się o ławkę i wyszeptał. 

- Powodzenia. 

Odszedł na swoje miejsce, a ja sunęłam za nim wzrokiem. Mogłam kochać go po cichu, ale chęć bliskości i jego dotyku była silniejsza. Popatrzyłam na moją klęskę i cicho westchnęłam. To będzie moja pierwsza jedynka. Nie miałam kiedy się przygotować, bo inne problemy zawróciły mi w głowie. Jeden właśnie siedział przy swoim biurku. Znałam odpowiedzi tylko na dwa zadania, więc nie było szans na zaliczenie tego...

Kiedy czas nam się skończył, każdy po kolei podchodził i odkładał kartkę na biurko profesorka. Poszłam tam na chwiejnych nogach. Wziął ode mnie test i spojrzał na mnie pytająco.

- Nie miałam głowy do nauki. Przepraszam... - powiedziałam cicho i odeszłam.

- Dobrze, sprawdzę wam to na jutro. A teraz, możecie się już pakować. - oznajmił całej klasie.

 Wzięłam torbę i wyszłam z klasy. Na korytarzu usłyszałam swoje imię, z ust tego, który nie powinien go wymawiać.

- Tak? - stanęłam naprzeciw niego.

- Na prawdę nie znałaś odpowiedzi na pozostałe zadania? - zapytał, jakby nie mógł w to uwierzyć.

- Nie znałam. Ostatnio coś zawróciło mi w głowie i nie potrafiłam normalnie myśleć. Niech mi Pan wstawi tą jedynkę, na którą zasługuję i będzie po problemie. - zakłuło mnie w sercu, kiedy zwróciłam się do niego per Pan.

- Ale...

- Do widzenia, Panie Dominiku. - powiedziałam i poszłam w swoją stronę. 

 Nie mogłam powiedzieć do osoby, którą kocham, po imieniu... To bardzo bolało. Na reszcie lekcji, miałam ochotę umrzeć. To nie był mój dzień. W sobotę jest wigilia, a ja nie wiem co robić. Nie będe pytała, czy przyjdzie, bo pewnie tego nie zrobi.

 Na poprawienie humoru, uzgodniłam z Mateuszem, że po szkole pojedziemy do galerii, aby kupić prezenty, ponieważ nadal tego nie zrobiliśmy. Kiedy byliśmy już w drodze na zakupy, myślałam o tym czy kupować coś Dominikowi... Jednak czemu nie? W innym czasie podaruję mu prezent. W galerii szukaliśmy najpierw czegoś dla mojej mamy i rodziców Mateusza. To nie było zbyt ciężkie, ale i tak się staraliśmy. Dla mamy wybrałam piękne perfumy i elegancki portfel z firmy Guess, ucieszy się na pewno. Mateusz kupił jej zestaw świeczek o różnych zapachach i pasek do spodni, również z Guess. Zostali rodzice Matiego... Perfumy dla Pani Agaty i dobra whisky dla Pana Marcela, były dobrym pomysłem. Mateusz kupił coś bardziej od siebie. Dominik... Miałam wcześniej plan, co mu kupić i właśnie tego szukałam. Kiedy to znalazłam, zastanowiłam się, czy na pewno będzie zadowolony. Złote spinki do mankietów z literką W, od mojego imienia. Po zobaczeniu ich, utwierdziłam się, że to znakomity wybór.

ProfesorekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz