₁₇ | po prostu bądź z nim szczęśliwa |

33 6 0
                                    

Data publikacji: 06.06.2023

   Nie wróciłam do domu na noc. Nie napisałam do Luca. Resztę piątku spędziłam na siedzeniu pasażera w aucie Tony'ego. Ale nie doszło między nami do niczego więcej, poza kilkoma... kilkunastoma mniej lub bardziej gorącymi pocałunkami. Właściwie, przez większość czasu rozmawialiśmy o pracy, studiach i rodzinie.

— Zazwyczaj... żyliśmy, tak naprawdę, osobno. Albo rozbici na dwa oddziały. Oddział Mama i Oddział Hugh — opowiadał. — Co prawda, poznaliśmy kawał świata, ale nie zagrzaliśmy nigdzie na dobre miejsca. Aż do teraz. — Podrapał się po nosie, a po chwili parsknął śmiechem. — Urodziłem się w Shanghaju, a do podstawówki chodziłem w pięciu różnych stanach USA.

— Byłam ciekawa twojej karnacji.

— Babcia pochodziła z Hiszpanii, Mama z Chin, ojciec ze Stanów. Chyba. W każdym razie, to jego geny zdecydowanie wzięły górę.

— Co się stało z twoim ojcem?

— Nie wiadomo. Mama mówi że nagle zniknął i więcej się nie pojawił. Podobno kochał ją, jak wariat. — Wzruszył ramionami. — Z resztą, nie obchodzi mnie to. Gdybym miał go kiedyś spotkać to tylko po to, żeby dać mu w pysk za zostawienie mamy z dwójką dzieciaków na głowie.

   Patrzyłam na niego przez chwilę w zmieszaniu, dopóki nie zdecydowałam, że najlepszą reakcją będzie zwyczajne złapanie go za rękę.

✧⋄⋆⋅⋆⋄✧⋄⋆⋅⋆⋄✧

— Pocałowałam go.

— To super.

— Kilka razy.

— Mhm.

— Jezu, Luc... On mi się totalnie podoba. Jak z nim jestem, to normalnie... Mam ochotę się zrzygać! Motylkami...

   Chłopak, dotychczas dokręcający coś pod maską starego mustanga, oparł się, przygarbiony, ze śrubokrętem w dłoni i zamyślił nad czymś głęboko. Po chwili popatrzył na mnie, unosząc wymownie brwi.

— Tak nie powinno być i dobrze o tym wiesz — zaznaczyłam, zła na samą siebie, jednak gdy tylko usłyszałam tupanie butów, dochodzące z sąsiedniego pomieszczenia, wzdrygnęłam się w nagłej panice, że ktoś usłyszy moje słowa w tak intymnej sprawie.

— Wiesz, co ci powiem, Sarah — usłyszałam głos Heather jeszcze zanim wyszła z części mieszkalnej z trzema kubkami rozpuszczalki — odwołuję wszystko, co mówiłam o tym kolesiu. Trzymaj się go, bo ma na ciebie cholernie dobry wpływ. Odkąd go poznałaś, uśmiechasz się więcej, niż przez cały ostatni rok. I poszłaś na imprezę z własnej woli! On sprawia, że jesteś szczęśliwa i to widać. Poważnie — powiedziała, pełna podziwu, przez co humor jeszcze bardziej mi zmizerniał.

— Lepiej opowiedz, jak tam ty i Brenda — zaproponował Luc, nim Heather zdążyła zauważyć moją kwaśną minę.

   Dziewczyna momentalnie odpłynęła myślami do krainy tęczy, nieskończonej miłości i seksu, a na jej piegowatej buzi pojawiły się rumieńce.

— Robi się... ciekawie. Coraz więcej piszemy i w ogóle. Ale chyba się trochę przy niej... krępuję? Ona jest jakaś taka... No nie wiem. Normalnie, to przeze mnie ludzie się tak czują, a teraz... Jezu, to takie głupie uczucie, nawet nie wiem, jak to opisać. Jest taka... hm...

— Onieśmielająca?

— Dokładnie!

— No to się dobrałyście — parsknął Luc, po czym pociągnął łyka wciąż jeszcze gorącej kawy.

Gdy spotkamy się o świcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz