₂₀ | oboje byliśmy tymi złymi |

26 6 0
                                    

Data publikacji: 17.08.2023

!!! UWAGA !!!
PONIŻSZY ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENY PRZEZNACZONE TYLKO DLA DOROSŁYCH CZYTELNIKÓW
*****

   Zaschło mi w gardle.

   O cholera, jak bardzo chciałabym, żeby Courtney kłamała, tak jak zawsze to robi. Ale coś w jej oczach mówiło mi, że tym razem uraczyła mnie małą, naprawdę maleńką dawką, ale za to całkowitej szczerości.

   Mimo to, mój umysł nie potrafił się do tego przekonać. Łgała tak wiele razy, że może w końcu opanowała to do perfekcji?

— Kłamiesz — ściągnęłam brwi, patrząc na nią z wyrzutem.

— Myśl sobie, co chcesz. Ale ja mam już serdecznie dość tej sprawy. Nie spotykaj się z nim, albo wszyscy się dowiedzą o...

   Przerwałam jej natychmiast.

— Sprawy, w którą sama mnie wplątałaś? Przestań zwalać winę na wszystkich dookoła i może w końcu zacznij myśleć, zanim coś zrobisz! — wypaliłam.

— Nie wypowiadaj się na tematy, o których nie masz pojęcia.

   Mogłabym przysiąc, że w głowie Courtney istniało już przynajmniej pięć różnych wersji mojej śmierci. No i może z jedna w mojej. Sposób, w jaki na mnie spojrzała, nie pozwolił mi się już więcej odezwać. Siostra szybko odwróciła się na pięcie, aby odejść w stronę baru. Dopiero wtedy zauważyłam, że zostawiła wcześniej na naszym stoliku kufel piwa i szklankę z drinkiem.

   Wiodłam za nią wzrokiem, aż nie zniknęła za drzwiami zaplecza. Nie spojrzała więcej w moją stronę. Zostawiła mnie tam, tak po postu, z kompletną miazgą w głowie i poskręcanym żołądkiem.

— O, super, przyszły w końcu — usłyszałam nagle za plecami, a moim ciałem targnął dreszcz przerażenia. — Czemu wstałaś? Coś się stało?

   Odwróciłam się gwałtownie, by stanąć z Tonym twarzą w twarz. Wciąż wyglądała tak pięknie i bystro, jak wtedy pod szpitalem. W jego oczach nic się nie zmieniło. Więc jakim cudem kryło się za nimi coś tak obrzydliwego... Czy z moich też tak trudno odczytać prawdę?

— Em... Bo... No... Em... — Zaczęłam się jąkać, gubiąc w myślach wątek za wątkiem. Nie potrafiłam na niczym zawiesić uwagi. Na niczym, oprócz wspomnienia smukłych kształtów pistoletu, który kiedyś ukryłam w pokoju, za książkami, a który jeszcze wcześniej spoczywał w jego dłoniach. W tych delikatnych, zadbanych dłoniach, obejmujących tak często moją twarz do pocałunku. Wodzących po mojej skórze, lekko niczym płatki kwiatów.

   To był jakiś kosmos.

— Wszystko okej? Jesteś jakaś blada. Na pewno nie chcesz usiąść?

— Nie — odpowiedziałam zachrypniętym głosem. Odchrząknęłam więc i zmusiłam się, by powiedzieć cokolwiek. — A właściwie to tak. Muszę usiąść. — Opadłam ciężko z powrotem na krzesełko. — I muszę się napić.

— Zaraz przyniosę ci wod...

   Jeszcze dobrze nie skończył zdania, a już w moich dłoniach znalazła się słodka piña colada. Nie kwapiłam się nawet, by sięgnąć po słomkę; wypiłam połowę zawartości duszkiem.

— Na pewno wszystko dobrze? — dopytał ostrożnie, choć w kącikach jego ust dostrzegłam delikatne drgnięcie.

   Zbyłam go skinieniem głowy.

— Chyba potrzebuję czegoś mocniejszego.

— Wódka?

— Nie no, nie jesteśmy na jakiejś domówce. To poważny lokal. — Mlasnęłam, delikatnie już dziabnięta. Uniosłam smukłą szklankę (smukłą, jak ta spluwa – pomyślałam sobie) i dygnęłam delikatnie, niczym dama, nim opróżniam na raz resztę jej zawartości.

Gdy spotkamy się o świcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz