₁₈ | mówi się, że fajki szkodzą zdrowiu |

32 5 0
                                    

Data publikacji: 22.06.2023

— Siostra coś wspominała o tym... tym — stwierdziłam, patrząc z dezaprobatą w oczach i cichą ekscytacją w duchu, na parking przy starym Walmarcie.

   Na pozór tonący w mroku, opuszczony market, zgromadził dziś zgraję zmotoryzowanych buntowników, którzy przyjechali na odludzie w środku nocy, żeby się pościgać. A było na co popatrzeć – od aut sportowych, przez kolekcjonerskie, po okazałe pick-upy i motocykle – wszystko lśniło czystą żądzą zabawy i bezwzględnej rywalizacji.

   Stare latarnie już dawno temu odłączono od prądu. Ogromny ciemny plac oświetlały jedynie reflektory samochodów. Gdy szłam wzdłuż głównej alei, wokół grzmiało od warkotu silników i nieustającego pisku opon. Ponad świeżo nawoskowanymi karoseriami unosił się dym papierosowy, lśniący w neonach setek wytuningowanych wozów. Zapach benzyny i fajek, z każdym kolejnym krokiem coraz mocniej uderzał w moje płuca; przypominał mi trochę wyjątkową atmosferę ŚRUBKI. Jej jednak brakowało tej zwierzęcej niemal dzikości, jaką tutaj dało się zobaczyć gołym okiem.

— Widzę, że twoja siostra siedzi w tym tak samo, jak ja. Coraz więcej nas łączy. — Uśmiechnął się zawadiacko, skręcając w kolejną alejkę.

— Co to znaczy w tym? Bo wiesz, jeśli mówić, że moja siostra w czymś siedzi, to zazwyczaj nie oznacza nic dobrego.

   Jego uśmiech, choć nieszczery, mimo wszystko złagodził napięcie, jakie urosło we mnie przez tych kilka sekund. Nie zamierzałam dzisiaj zamartwiać się na zapas. I tak już na co dzień miałam głowę pełną brudów.

— No a... Ci twoi znajomi są raczej spoko?

   Nie chciałam dodawać, czy nie wkurzą się na moje wtargnięcie na wasz teren, choć miałam to już na końcu języka. Nie znosiłam pojawiać się gdzieś nieproszona, a wiedziałam, że Tony nie powiedział nikomu o mojej obecności.

— Zdarza im się. — Wzruszył ramionami i schował ręce do kieszeni kurtki.

— A, no to świetnie.

   Świetnie.

   W każdym razie, dobrze chociaż, że Luc ubrał mnie, jak na podbój wszechświata. Bo w czym innym podbijać świat, jak nie w małej czarnej, makijażu, który mógłby złamać milion serc i złotych kółkach, połyskujących zadziornie między bezbłędnie ułożonymi włosami... Mogłabym pokusić się o stwierdzenie, że prezentuję się wyjątkowo zabójczo. Gdybym nie była sobą. Czy to nowa, czy dawna Sarah, żadnej ze śmiercią raczej nie do twarzy.

   Ale obłędnie? Czemu nie. Obłęd towarzyszy mi na co dzień.

   Ale jeśli dołożyć do tego nieodłączny grymas na twarzy i nerwowe skubanie skórek, wtedy dopiero widzę wyślizgującą się z wnętrza tej ślicznej skorupki, tę samą, gburowatą Sarah Parker.

— Chyba już ich słyszę.

— Serio? Ja słyszę tylko jakieś chore darcie japy. — Skrzywiłam się.

— No. To pewnie oni. Znając życie, jak zwykle robią z siebie idiotów.

   Uniosłam brew w lekkim przerażeniu. Ale skoro zazwyczaj robią z siebie idiotów, jak to Tony zgrabnie ujął, to może nawet się do nich wpasuję. Nie, żeby specjalnie mi na tym zależało.

   Zależy mi tylko na nim.

— Jest i on! — zawołał jakiś chłopak, gdy Tony wychylił się zza dużej terenówki, która, swoją drogą, wydawała mi się dziwnie znajoma.

   Podreptałam szybko za szatynem, zostawiając temat auta w tyle, a gdy tylko wyszłam z ukrycia, ukazało mi się kilka roześmianych twarzy. Było w nich jednak coś niepokojącego. Zlustrowały mnie cztery pary oczu i w każdej z nich na ułamek sekundy zobaczyłam kroplę żalu. Jakby ciążyła na mnie klątwa i tylko oni o niej wiedzieli.

Gdy spotkamy się o świcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz