₅ | tak się czuje człowiek, który tonie? |

64 7 15
                                    

Data publikacji: 18.03.2022

   Ojciec znalazł broń.

   Ojciec na pewno znalazł broń w mojej szafce.

— Hej, idziesz? — zawołała Heather.

   Ale ja nie mogłam się ruszyć, nie potrafiłam postawić nawet kroku. Strach sparaliżował każdą komórkę mojego ciała. 

   Jak się dowiedział? Jest wściekły? Zawiedziony? Nie mogę sprawiać zawodu bliskim! Nie! Nigdy więcej! Jak wiele rzeczy już przed nim ukrywam... Rozbity telefon, kosmiczny rachunek za jakieś głupie, niepotrzebne badania, szemrane sprawy z Greenway Ave... a teraz jeszcze to? 

— Coś się stało? Wyglądasz, jakbyś znalazła rodzynkę w serniku.

   Spróbowałam coś odpowiedzieć, ale jedynie zadrżała mi warga, a oddech przyspieszył.

   Co tata pomyśli sobie o swojej ułożonej córeczce? Co już pomyślał? Dlaczego w moim pokoju jest pistolet? A może żyletki też już przestały być tajemnicą? Dlaczego mu to zrobiłam?

   Dlaczego mu to robię?

   Nim się obejrzałam, zaczęłam się hiperwentylować. Wytrzeszczone oczy wbiłam w inny wymiar przede mną, gdzieś w okolicach kolan Heather. Złapałam się za klatkę piersiową, unoszącą się i opadającą w szybkim, nierównym rytmie. Mrok ścisnął mi serce. Do bólu. Do mdłości. 

   A co on tak właściwie robił w moim pokoju? Znalazł broń przypadkiem, czy... Czy ktoś podsunął mu tę myśl... Ktoś, kto został w domu, kiedy mnie już w nim nie było...

   Gdy spojrzałam w końcu na zmartwioną przyjaciółkę, obraz przed oczami zaczął mi się rozmywać. Zacisnęłam palce na materiale jej kurtki, powoli tracąc czucie w nogach. Nie zdążyła mnie złapać, a uścisk moich dłoni osłabł; upadłam ciężko na chodnik.

— Sarah! Niech ktoś wezwie pomoc!

— Nie! — krzyknęłam, wydobywając z siebie resztki rozsądku.

   Kolejne badania, kolejne rachunki... Nie ma mowy!

   Nim ktokolwiek zdążył się zorientować, że coś jest nie tak, usłyszałam szybkie, ciężkie kroki. Ktoś dopadł do mnie, jak do skarbu, wziął mnie pod ramię i zaczął gdzieś prowadzić.

— Co jej się stało? — Tego głosu nie pomyliłabym z żadnym innym.

   Heather zaczęła coś paplać w panice, lecz gdy tylko się odezwałam, cała uwaga Luca skierowała się na mnie.

— Skąd się tutaj wziąłeś? Nie powinieneś być w warsztacie?

— Chciałem podwieźć cię do domu, w razie gdyby ten psychol próbował cię szukać. 

— Jaki psychol? — odezwała się Heather, a jej głos się załamał. 

   Niemal usłyszałam trzask rozpadającego się na kawałki zaufania mojej przyjaciółki. W moich oczach natychmiast pojawiły się łzy, zaczęłam szlochać. 

— Proszę, zabierz mnie szybko do domu — załkałam do Luca, bo to jedyne, co mogłam zrobić. 

— Że co? — jęknął, a ja, oczami wyobraźni zobaczyłam jego uniesioną w zdziwieniu brew.

— Do domu. Szybko. Luc, zabierz mnie do domu. 

   Przyjaciel posadził mnie na siedzeniu jeepa, zamknął z hukiem drzwi i obiegł go dookoła. Wskoczył od strony kierowcy, odpalił silnik i na chwilę zastygł nieruchomo, po czym spojrzał jak wciąż zwijam się w bezdechu.

Gdy spotkamy się o świcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz