One Shot 7 Cz. 2

55 1 0
                                    

Na wstępie dziękuję za wszystkie gwiazdki i zainteresowanie tą książką. Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale brak weny czy pomysłów niestety doskwiera xd Nie spodziewałem się, że ta książka się przyjmie.

Było cicho jakby cisza przed burzą. Nie wiedziałam co się będzie działo. Tak jak krzyknął Hawks tak wszyscy zrobili. Pilnowałam ich, aby na pewno nie będzie ich widać. Pilnowałam też, aby nikt w panice nie pobiegł do złoczyńcy.
-Proszę Pani... Ja... Boję się.
Uspokajałam dziewczynę, która cała się trzęsła. Te dzieciaki jeszcze nie miały styczność ze złem. Dlatego ukrycie było dobrym rozwiązaniem.
-Hawks wie co robi.
Chciałam w to wierzyć, jednak pewien niepokój zakorzenił się we mnie. Ja też powinnam tam być, pomóc czy coś. Ale musiałam myśleć o innych.

Cała grupa otoczyła Hawksa, rozmawiali o czymś, ale wiedziałam, że nic nie usłyszę. Potem zaczęli się bić. Chciałam ruszyć z pomocą, ale nie mogłam. Nie mogłam nic zrobić.
Keigo walczył zaciekle i odciągał ich uwagę, aby na pewno nikt nie szedł w naszym kierunku. Niestety jeden złoczyńca był pchnięty w stronę drzewa obok mnie.
-O proszę, proszę. Kogo tu mamy?
Na szczęście w ciemnościach tylko mnie zauważył, zaczął mnie ciągnąć za włosy i prowadzić na środek.
-Koniec Hawks, chyba że chcesz, aby tej panience coś się stało.
Widać było jak bohater był wykończony walką. Spojrzał na mnie zaskoczony, odłożył pióro jako broń i podniósł ręce w gęście poddania.
-Przepraszam.
-To nie twoja wina.
Zaczęli nas wiązać i klęczeliśmy na trawie.
-Wiemy, że macie pod opieką przyszłych bohaterów.
Teraz zwrócił się do wszystkich.
-Jeśli nie wyjdziecie po dobroci nie chcecie wiedzieć co się stanie!
Kazałam wcześniej dzieciom, że nie ważne co się stanie, mają się ukrywać i się chronić nawzajem.
Nagle dostałam z pięści w twarz, upadłam. Mężczyzna ciągnął mnie za włosy. Jekłam z bólu. Specjalnie mnie tak ciągnie, aby pokazać zranienie.
-Do cholery! Jak chcesz się wyżywać to na mnie!
Gorączkował się Keigo. Że aż szarpał się z tych sznurów.
-Morda! Jeśli nikt się nie pojawi dalej to będę robił!
Potem kopnął mnie w brzuch, cholernie bolało tak, że myślałam, że wymiotuję. Musiałam być silna.
-Zostaw ją! Do cholery ja tu jestem!
Keigo nie mógł patrzyć jak cierpię, ale niestety wzięli sobie na słabsze ogniwo. Czyli mnie. Tylko ja musiałam to wytrzymać, nie chciałam zemdleć.
Miałam krew na czole, spuchnięty policzek, obolały brzuch itd. Keigo się wyrywał, ale wiele nie mógł zdziałać.
-Nie bij jej!
Ktoś krzyknął. Podniosłam wzrok. Wyszła dziewczyna, która się pokazała.
-Wyjdziemy, ale proszę nie bij jej...
Wiedziałam, że te dzieci chcą wymordować, aby o nich było głośno. Aby ta tragedia dostała wydźwięk w mediach. Żeby to pokolenie bohaterów wymarło. Słyszałam szepty dwóch mężczyzn, dlatego wiem.
-Nie! Nie pokazujcie się!
-Cicho siedź!
Byliśmy w kropce. Nie wiedzieliśmy co mamy zrobić. Jednak jeden chłopak swoją umiejętnością odciągnął uwagę do mężczyzny, który nas pilnował.
-Musimy coś zrobić. - szepnęłam.
Keigo wyjął ostre pióro i uwolnił się, potem mnie.
-Przepraszam, że nie mogłem nic zrobić.
-Teraz to nie ważne. Ratujmy dzieci.
Stanęliśmy razem do walki, dołączyli do nas dzieci. Gdy ktoś sobie nie radził to powalałam złoczyńce. Mimo bólów ignorowała to. Chciałam osiągnąć swoje ostatnie limity. Nie chciałam być słaba.
Jednak stało się to czego najbardziej się bałam. Kiedy walczyliśmy usłyszałam krzyk. Złoczyńcy się wycofali, jednak za jaką cenę?
-Pomocy!
Jedna dziewczyna mocno łkała. Podbiegliśmy tam. Na trawie leżał chłopak, który miał krew na klatce. Zdjęłam bluzę i uciskałam miejsce. Keigo podniósł go i zobaczył dziurę na plecach. Ktoś go zastrzelił. Prosto w serce.
Nie mogliśmy nikogo wezwać, po prostu nic zrobić. Nie chciałam płakać.
-I j-jak? Wygraliśmy?
Hawks mimo trudu uśmiechnął się do chłopaka i przytaknął.
Rana była zbyt poważna, jego oczy stały się puste. Odszedł.
Dzieci zaczęły płakać. Moje ręce były całe we krwi. Hawks nic nie mówił.
Zawiedliśmy jako bohaterowie. Nie mogliśmy uratować jednego życia.
Niestety nie mogłam wytrzymać i osunęłam się i uderzyłam głową o ziemię.
-Miki!
Słyszałam jak Hawks do mnie biegnie. Zemdlałam.

Obudziłam się w białym pomieszczeniu. Nie wiedziałam gdzie jestem. Jednak, gdy przystosowałam wzrok okazał się to szpital. Usiadłam. Wszystko mnie bolało. Czułam bandaż na głowie i plaster na policzku. Spojrzałam na swoje dłonie, miałam przebłyski krwi na rękach. Krew tego chłopaka.
Popłakałam się jak małe dziecko. Nie słyszałam jak ktoś wszedł. Czułam przytulenie. Podniosłam głowę. Był to Keigo.
-Keigo... - powiedziałam drżącym głosem.
Usiadł obok mnie i przytulił. Jego silne ramiona i skrzydła okryły mnie. Przez chwilę czułam się bezpiecznie. Zakryłam oczy i płakałam.
-Ten chłopak... Miał tyle przed sobą. Zawiodłam. Rozumiesz?! Jestem cholernie słaba!
-Nie jesteś. Ja też zawiodłem pozwalając na ten koszmar.
Długo nie mogłam się uspokoić. Keigo bujał mnie na boki, całował w czoło i nucił jakąś melodię.

-Ile dni tu jestem?
-Trzy dni spałaś. Miałaś złamane żebro, które o mały włos by Ci przebił płuco. Oraz ten ból w brzuchu był bardzo silny, że przez to zemdlałaś.
-Rozumiem.
Nagle drzwi się uchyliły.
-Możemy wejść?
-Chodźcie chodźcie.
Zaprosił Hawks. Pomieszczenie wypełniło się.
Dostałam kwiaty.
-Cieszymy się, że Pani się wybudziła. Bardzo martwiliśmy się.
Po ich twarzach i tak mogłam stwierdzić smutek. W końcu stracili kolegę.
-Dziękuję za kwiaty.
Nie wiedziałam kompletnie co powiedzieć. Jak się zachować. W końcu na własne oczy zobaczyli czym jest śmierć.
-Jest Pani najlepsza! Niech to Pani zapamięta. Nie jest Pani słaba!
-Podsłuchiwaliście? - powiedział Keigo lekko zły. Ale wiadomo było, że udawał.
-Trochę...
-Dziękuję za te słowa.
Porozmawialiśmy trochę, dzieci powspominali jaki był Charlie. Łezka w oku się zakręciła, ale nie chcieli płakać. Chcieli być silni.

Tą tragedię obiegł cały świat. Już nikomu nie pozwalali wyjeżdżać na takie wycieczki. Dzieci musieli trenować tutaj lub w domu.
Jednak ja wiedziałam, że to nie koniec.

Po trzech dniach mnie wypisali. Użyłam skrzydeł, bo z każdym krokiem nadal bolał mnie brzuch. Ale skrzydła miałam silne.
Keigo co chwila się pytał się czy wszystko w porządku. W tym przypadku umówiłam się do psychologa, nie jest w tym nic złego. Każdy potrzebuje fachowej pomocy i to nie jest wstyd.

Położyłam się ostrożnie na łóżku, miałam jeszcze odpoczywać.
-Zrobić ci herbaty, coś do jedzenia?
-Dziękuję. Ja potrzebuję tylko twojego towarzystwa.
Uśmiechnął się czule i położył się obok.
Opowiadałam mu co czułam i będzie mnie to prześladować. Ten widok. Przytulił mnie, bo wiedział, że tego potrzebuję. Wsłuchiwałam się w jego wolne bicie serca. Uspokojało mnie to. Zasnęłam.

Jednak noce nie były takie kolorowe. Budziłam się i płakałam, nie chciałam go budzić.
Poszłam do kuchni i otworzyłam okno, musiałam zaczerpnąć powietrza.
-Kochanie?
-Tu jestem.
Przyszedł do mnie.
-Przepraszam, obudziłam cię?
-Wszystko w porządku. Jak się czujesz? Przepraszam. Głupie pytanie...
Nic nie powiedziałam, moje oczy nie kłamały. Byłam roztrzęsiona.
Podszedł do mnie i przytulił.
-Cokolwiek się dzieje, minie to. Zobaczysz.
Oddychałam spokojnie, bo wcześniejsze się dusiałam.
-Jestem tu i zawsze możesz na mnie liczyć.
Ręką masował moje plecy w górę i w dół. Trochę się rozluźniłam, czułam spokój.
-Dziękuję.
-Kochanie, nie masz za co.

HAWKS x oc || One Shot [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz