☆Rozdział 7 - Ratować życie ludzkie☆

107 5 0
                                    

Avery od paru dni leżała w łóżku, miała serdecznie dość ciągłych pytań o samopoczucie czy wyręczaniu we wszystkim. Dziewczyna jak najszybciej chciała wrócić na harcerstwo i brać udział w akcjach.
Z początku ojciec ze strachu o jej życie chciał kategorycznie zabronić jej udziału w walkach lecz ku jej zdziwieniu w obronie stanoł Tadeusz. On wiedział, że jeśli dziewczyna nie będzie walczyć złamie ją to.

Dni mijały a w odwiedziny codziennie przychodzili przyjaciele. Jednego dnia przyszła Dusia i przyniosła jej drożdżówki domowej roboty a wraz z nią Janek który opowiadał jej o tym co się dzieje w harcerstwie. Zawadzcy gościli również Alka który wręczył dziewczynie swój płaszcz i dużo z nią żartował. Przychodziły również Basia z Halą pogadać o typowo damskich sprawach i w pierwszych dniach to dziewczyny pomagały Avi w sferach w których nie dawała sobie rady a nie przystoi by pomagał w tym brat bądź ojciec.

- Monia? - powiedziała Avery, dziewczyna zamkneła książkę i jej wzrok powędrował ku twarzy młodszej przyjaciółki.
- Ile jeszcze zostało? - zapytała Avi wskazując na ranę w udzie. Maryla natomiast uśmiechneła się miło i stwierdziła:
- Już niedługo, możesz chodzić a rana się zrasta
Po tych słowach na nowo dziewczyny powróciły do książek a oderwało je od nich pukanie.
- Ja otworzę - zarządziła starsza i podążyła by otworzyć dzrzwi. Kiedyś ta prosta czynność nie wywoływała u niej ciarek stresu lecz przez odwiedzające od czasu do czasu gestapo już nie było to tak proste.
Drżącą dłonią Monia otworzyła drzwi domu a jakie było jej zdziwienie gdy osobą którą w nich zobaczyła okazał się chłopak. W jego brązowych teńczówkach pływały wesołe ogniki a ręka którą do tej pory trzymał luźno opuszczoną wzdzłuż ciała, podniósł i skierował przed siebie.
- Miło mi panią poznać, jest pani pewnie siostrą, czy zastanę w domu Avery? - spytał chłopak z szalmanckim uśmiechem. A dłoń Maryli która złapała tą jego delikatnie uścisną i pocałował jej czubek.
Dziewczyna zdezorientowana wizytą i samym zachowaniem chłopaka odpowiedziała:
- Oh, no coż tak.. I nie jestem jej siostrą a przyjaciółką mimo że naprawdę jest dla mnie jak młodsza siostra.
Chłopak skinoł głową w akcie zrozumienia a dziewczyna nie wiedząc co ma zrobić zaprosiła go do domu. Fabian i Monia skierowali się w stronę pokoju Avi.
- Avi, masz gościa. - powiedziała przez uchylone drzwi i przekroczyła próg pokoju.
Zawadzka aż wybłuszyła oczy widządz kto odwiedził jej pokój.
- Fabian? - powiedziała cicho uważnie obserwując chłopaka podchodzącego piwoli do niej.
- To ja zrobie coś do picia - rzekła Maryla i jak najszybciej opuściła pokój posyłając oczko w stronę Avery.
- Co tu robisz? - zapytała dziewczyna
- Przyszedłem cie odwiedzić - odrzekł chłopak i zaczoł poszukiwać czegoś w kieszeniach swojego zielonego płaszcza. Młodsza przyglądała mu się w milczeniu aż z kieszeni wyłoniła się czekolada, którą z uśmiechem wręczył jej chłopak na co ona odpowiedziała tym samym.
" Dla Stokrotki, mojej bohaterki " taki napis widniał na papierku którego dziewczyna postanowiła nigdy nie wyrzucić.

◇◇◇

"Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej i rozkazom Naczelnego Wodza oraz wyznaczonemu przezeń Dowódcy Armii Krajowej będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało. Tak mi dopomóż Bóg." Te słowa wypowiedziała dziewczna na swojej pierwszej zbiórce w AK, to nie były dla niej puste słowa jak mogły być odbierane przez innych. Przysięga AK była dla niej najważniejszą obietnicą której dochowa za wszystkie skarby świata.
Czuła się dziwnie z faktem, że te słowa recytuje teraz Fabian oraz jego rodzice poraz pierwszy.
Zastanawiała się czy targają nimi takie same bądź zbliżone emocje do tych które ona odczuwała za pierwszym razem, w tamtym momencie nawet się popłakała.
Scena patrzenia na składanie tak ważnej przysięgi została jej zakłucona poprzez brata.
- Taki młody, tylko się w nim nie zakochaj - stwierdził Tadeusz po czym osunoł się w tył i znów złapał za rękę Janka który zaczoł opierać głowę na jego ramieniu.
Dziewczyna oblała się rumieńcem słysząc jego słowa a potem dołączył do niego uśmiech kiedy patrzył na prawie zasypającego Rudego i Zośkę który asekuruje jego głowy aby napewno nie stała mu się krzywda. Może poczuła nawet delikatne ukłucie zazdrości kiedy zorientowała się, że również chciałaby tego doświadczyć.

◇◇◇

Pogoda była piękna a Avery idąc chodnikiem, obserwowała rozwiewane przez wiatr liście. Popołudnie było ciepłe choć wietrzne. Klimat spaceru zepsuła łapanka która aktualnie odbywała się na ulicy. Dziewczyna dojżała wyrywającą się kobiete. Po bliższym przyjżeniu okazała się to być Basia. Serce Avery na chwile się zatrzymało aby zacząć bić wiele razy szybciej. Niewiele myśląc złapała za kamień i rzuciła nim w szwaba który siłował się z Basią.
Uderzenie okazało się być wyjątkowo trafione gdyż ugodzony kamieniem SS- man stracił przytomność. Niestety zostało ich jeszcze dwóch.
Obaj od razu zaczeli poszukiwać sprawcy. Ich wzrok padł akurat na dziewczyne biegnąca w ich stronę. Avery miała ze sobą bombę dymną, która miała zostać użyta do sabotażu kinowego.
- Baśka, padnij - wykrzykneła brunetka a dziewczyna od razu ukucneła. Bomba dymna rzucona w stronę szwabów zdezorientowała ich. Avery niezwłocznie wyrwała Basię i kazała jej uciekac co dziewczyna poczyniła niemalże od razu.
Sama zajeła się niemcami. Zemdlałego kopneła w głowę aby jeszcze bardziej go dobić. Nie pozostała dłużna dwójce która ciągle dusiła się dymem, mocno uderzyła ich głowy o siebie a potem przestrzeliła.
Kiedy jeden niemiec został omdlony a pozostała dwójka zabita wystarczyło tylko uporać się z tymi którzy mieli transportować więźniów. Kiedy opuścili kabinę prowadzących od razu wymieżyli do dziewczyny z bronii. Pocisków sprytnie unikneła i podbiegła do jednego i przestrzeliła mu nogę przez co upadł. Drugiemu nie pozostała dłużna i podeszła go od tyłu dusząc.
Po zabiciu każdego otworzyła więźniarkę i pomogła wydostać się z niej ludziom.
- Nie wiem jak mam ci dziękować - zaszlochała starsza kobieta która ucałowała jej ręce. - Niech Bóg nad tobą czuwa.
- To mój obowiązek prosze pani, jestem to winna ojczyźnie i mojemu sumieniu - odpowiedziała z uśmiechem Avi. Kobieta odwzajemniła jej uśmiech i podążyła w swoją stronę.
Zamieniła po kilka słów z każdym z uratowanych. Lecz kiedy przyszła kolej na ostatnią osobę, zatrzymał jej się dech w piersi. Orsza w zjawiskowym garniturze dumnie wyszedł z pojazdu, rozglądając sie w okół.
- Naczelniku - rzekła Avery salutując po czym spuszczając głowę w duł.
- Panienka Zawadzka - powiedział unosząc kąciku ust do góry - myślałem, że jesteś zbyt młoda na akcję i sabotaż. Ale teraz szczerze cie podziwiam i jestem dumny. Mało kto poradzi sobie z rozwaleniem więźniarki, szczególnie ktoś tak młody. - dokończył a Avery niepewnie podniosła na niego wzrok. On kucnoł przed nią, złapał za ramiona i spojżał głęboko w oczy.
- Oby tak dalej Stokrotko - powiedział po czym podążył przed siebie ulicą.
Dziewczyna stała chwilę w milczeniu bo żadko zdażało się usłyszeć takie słowa od Orszy. Dopiero dzwięk przyjeżdżającego oddzialu gestapo wyrwał ją z myśli i zabrała się do ucieczki.
Na rogu czekała na nią Basia która wręczyła jej domowej roboty precla. Kochała precle szczególnie te Sapińskiej i bardzo ucieszyła się z prezentu.
- Uratowałaś mi życie, dziękuję - rzekła Basia i jak zawsze delikatnie pogłaskała polik dziewczyny. Ta uśmiechneła się promiennie.
- Takie moje zadanie - odpowiedziała dziewczyna po czym obie skierowały się w stronę domu Basi. Avery zdecydowała się u niej przenocować gdyż zbliżała się godzina policyjna. Zmierzając do domu przyjaciółki znów pogrążyła się w swoich myślach.

◇◇◇

Tada! Oto kolejny rozdział. Mam nadzieję że jest dobry! Trzymajcie sie🦋

Warszawska Stokrotka | Kamienie na Szaniec Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz