"Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Za każdy kamień Twój, Stolico, damy krew!
Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Gdy padnie rozkaz Twój, poniesieni wrogom gniew!" Słowa powstańczej przyśpiewki rozbrzmiewały w uszach kilkunastu osób w geccie. Avery gdy tylko znajdowała okazję zakradała się tam aby donosić leki, jedzenie i inne potrzebne produkty mieszkającym tam żydom. Wiele osób mówiło że to jest za trudne, niebezpieczne że jest na to za młoda lecz ona dalej spełniała swoją służbę pomocy najbardziej pokrzywdzonym. Kiedy donosiła rzeczy zawsze chwilę zostawała z dziećmi które uczyła wielu rzeczy.- WAS GEHT HIER VOR SICH?! (Co tu się dzieje?!) - donośny krzyk niemca odbił się echem na całej ulicy. Avery zbladła i jak najszybciej zebrała swoje rzeczy aby ucieć. O mały włos nie doszło do tragedii bo szwab złapał ją w momencie przeskoku na drugą stronę muru. Pocisk prawie przeleciał jej przez głowę, naszczęście dzięki znakomitemu refleksowi udało się jej uniknąc strzału. Serce waliło jak oszalałe a z drugiej strony muru słychać było bieg i szczekanie psów które zostały nasłane przez SS-man'ów patrolujących getto. Dziewczyna nie miała czasu na opracowanie rozsądnego planu więc rzuciła się do ucieczki w swoje lewo. Uliczka zdawała się pusta ale na jej nieszczęście wpadła przypadkiem na szwaba. Był na tyle wysoki że uderzyła w jego pas głową. Delikatnie sie skrzywiła a pocierając czoło zauważyła dopiero na kogo się natkneła.
Mężczyzna patrzył na nią surowym wzrokiem i jedyne słowa jakie wypowiedział było to:
- Unterlagen (dokumenty) - wyciągnął ręke w jej stronę.
Avi przestraszyła się nie na żarty a za nim zdążyła coś powiedzieć usłyszała za sobą męski głos.
- Sir, sie ist bei mir (Proszę pana, ona jest ze mną) - powiedział stanowczo Orsza wyciągając podrobioną papierologię. Avery błądziła oczami między naczelnikiem a SS-man'em. Niemiec po powierzchownym obejżeniu dokumentów wzruszył ramionami i nakazał gestem ręki odejście, więc posłusznie odeszli.
- Zawadzcy - Orsza pokręcił głową - To u was rodzinne, że pakujecie się w kłopoty - stwierdził. Dziewczyna spuściła głowę.
- Chciałam pomóc, od dawna chodzę już do getta przecież nic mi się nie stało! - zdenerwowała się Avi, a w jej oczach płonęły ogniki. Mężczyzna tylko uśmiechnął się ironicznie.
- Jesteś chyba za młoda na takie akcje - powiedział Orsza poklepując dziewczynę po głowie.
- Nie jestem! Mam 14 lat, ryzykuję życie w walkach świadomie. Jeśli mam umrzeć teraz z honorem to to zrobie! Wolę to niż zdychać ze świadomością, że pozwoliłam na terror w mojej ojczyźnie! - determinacja bijąca z jej śmiałej postawy i z oczu skutecznie zabiła chcęć dopowiedzenia czegoś Orszy. Mężczyzna ostatecznie się poddał, pokręcił głową z dezaprobatą i dopowiedział ciche:
" Prawdziwa Zawadzka "◇◇◇
- Glizda podaj do mnie! - krzyk Bytnara obił się o uszy całej drużynie piłkarskiej z brzegu. Tadeusz i Avi również go usłyszeli mimo że w tym momencie mieli rozpocząć konkurs pływacki między sobą. Avery uwielbiała wodę i pływanie w przeciwieństwie do swojego brata który ze strachem przed wodą poradził sobie lata temu a mimo wszystko nie należało to do jego ulubionych aktywności fizycznych.
- Może powinniśmy zostać na brzegu - jęknoł Tadeusz a kropelki wody na jego włosach zaczeły cieknąć po twarzy wystawionej w stronę słońca.
- Żebyś mógł się patrzyć na Rudego bez koszulki? Zapomnij - odgryzła się Avery, od kiedy zaczeła podejżewać, że jej brat zakochał się w swoim przyjacielu lubiła czasem podpuszczać go czy rzucać zaczepnymi komentarzami aby dać mu do zrozumienia swoje podejżenia.
Zawadzki spojżał się w jej strone odwracając niechętnie odrywając wzrok od nagiego torsu Bytnara. Odchrząknoł i zarządził początek wyścigu. Dziewczyna przewróciła oczami z powodu, tak amatorskiej zmiany tematu lecz postanowiła się skupić na swojej wygranej.
Za to na brzegu gra trwała w najlepsze drużyna Bytnara i Słonia miały podobnie zaawansowant skład. Najlepiej z nich wszystkich bawił się Alek który przez swój nagi tors zbierał atencję dziewczyn a najbardziej starał się o tą ze strony Basi. Przez każdy zadziorny uśmiech posyłany w stronę przypadkowych Warszawianek rozbawiony Bytnar dawał mu kuksańca i kazał skupić się na grze.
Hala, Monia i Basia akurat spędzały wspólnie czas na kocu pletąc sobie warkocze, jedząc truskawki oraz na rozmowach.
- A ZWYCIĘSCĄ KONKURSU PŁYWANIA JEST.. AVERY! - wykrzyknął Anoda który dostał rolę sędzi. Avi zapiszczała i osunęła się pod wodę aby wynurzyć się jak syrenka.
- To było oszukane, dałem jej fory - stwierdził Tadeusz, nie chciał się przyznać do faktu że przegrał rywalizację z młodszą siostrą.
- Tadziu, więcej pokory. Zmiotła cię - powiedział Anoda ze śmiechem czerpiąc satysfakcję z zakłopotania Zawadzkiego.Przyjaciele spędzili resztę dnia razem, grali w gry, rozmawiali a na koniec wyprawili ognisko. Niestety od realiów wojennych próżno było uciekać. Z Wisły było słychać wystrzały karabinów oraz granaty uderzające w kanałach. Dziewczyna przy każdym pojedynczym strzale mrużyła oczy a siedząca przy jej boku Monia obejmowała jej ramiona. Mimo męstwa i odwagi Avery zdarzało się nie mieć nadziei i najzwyczajniej się bać. Była jeszcze tak młoda.. Nie zasługiwała na życie w takim świecie nikt nie zasługiwał. Każdy dzień był walką o przetrwanie, wojna nie była piękna, to straszny i krwawy czas który młodzi ludzie musieli przetrwać.
◇◇◇
Około godziny 18 przyjaciele odprowadzili Avi do domu. Dziewczyna mimo swojego niezadowolenia musiała już wrócić nie była pełnoletnia a pozatym branie udziału w imprezie nie było jej wymarzonym zajęciem. Grupa zaplanowała, że tej nocy zorganizują mały wypad. Nie miała być to typowa impreza a raczej wypad za miasto w którym czternastolatki nie powinny brać udziału.
Kiedy Avery pływała w krainie morfeusza pod czujnym okiem ojca, zabawa trwała w najlepsze. Tadeusz i Janek wypili trochę za dużo alkoholu.
- Januś - powiedział rozmarzonym głosem Tadeusz - chcesz zatańczyć?
Janek uśmiechnął się zadziornie i pozwolił porwać się do tańca. Piosenka była wolna i stonowana. Starszy umiejscowił swoje dłonie na talii Janka a ten zarzucił swoje ręce na jego ramiona. Chłopcy tańczyli wspólnie a na ich usta mimowolnie wpłyneły uśmiechy. Ostatnie oznaki lata dodawały uroku wspólnemu wieczorowi.Wszystko działo się zbyt szybko. Ręce Tadeusza zjeżdzające na pośladki Janka. Słodkie obietnice na ucho. A na koniec pocałunek, który z początku był nieśmialym zetknięciem się warg a zakończył kilkunastoma malinkami. Tadeusz z tej nocy pamiętał tylko kilka urywek w tym słodki smak warg Bytnara które najchętniej całował by cały czas. Na trzeźwo ta sytuacja wydawała mu się absurdalna i miał nadzieję, że młodszy nie pamięta wczorajszych zajść. Nie wiedział nawet jak bardzo się pomylił..
◇◇◇
Hejj, w tym rozdziale zaczynamy Rośke!! Tak bardzo się ciesze, miałam zrobić ją później ale nie mogłam się już powstrzymywać. Dajcie znać jak wam sie podoba💗
CZYTASZ
Warszawska Stokrotka | Kamienie na Szaniec
Fanfiction❝𝐀 𝐤𝐢𝐞𝐝𝐲 𝐭𝐫𝐳𝐞𝐛𝐚, 𝐧𝐚 ś𝐦𝐢𝐞𝐫ć 𝐢𝐝ą 𝐩𝐨 𝐤𝐨𝐥𝐞𝐢, 𝐣𝐚𝐤 𝐤𝐚𝐦𝐢𝐞𝐧𝐢𝐞 𝐩𝐫𝐳𝐞𝐳 𝐁𝐨𝐠𝐚 𝐫𝐳𝐮𝐜𝐚𝐧𝐞 𝐧𝐚 𝐬𝐳𝐚𝐧𝐢𝐞𝐜.❞ ~ "Testament mój" Juliusz Słowacki Stokrotki, piękne kwiaty lecz tak niedocenione. Wszystkie takie s...