Rozdział 5

1.3K 90 4
                                    

Mike:

-Tak dłużej by nie może! czy wy macie po pięć lat? -zaczęła krzyczeć Isabell

-mamo, przestań. -odpowiedziała spokojnie Kate, niosąc filiżanki kawy dla wszystkich.

-musicie się w końcu ustatkować! żyjecie sobie jak rybki w wodzie, wszystko macie podane na tacy, nic nie musicie robić dosłownie nic.. -nie skończyła bo wtedy wkroczyła mama Katy.

-Charlotte nie przesadzaj, przecież Mike pracuje a Kate nie ma czasu na pracę przez studia.

-przestańcie! -krzyknęła Kate, siadając obok mnie z czerwonym kubkiem kawy w dłoniach. -co was do nas sprowadza?

-przyszłyśmy tutaj , żeby trochę was ogarnąć i zobaczyć jak wam idzie z pakowaniem i tym podobne a tutaj istny rozgardiasz w domu, nic zapewne nie ustalone i nic nie przygotowane, mylę się? Nie mylę, więc.. - już nie wytrzymałem gadaniny mamy więc wstałem i oznajmiłem

-więc teraz dacie nam spokój i sobie pójdziecie, jestem chory -wskazałem na rękę w bandażu- i nie mam ochoty na kłótnie z wami, wszystko co gadacie to kompletna głupota i nie mam zamiaru tego słuchać.

-Mike to prawda przesadziłyśmy ale musicie zrozumieć, że to dla waszego dobra. Musicie się przecież ustabilizować i być trochę bardziej samodzielni.- Kate ziewała ogniem do swojej mamy za to co właśnie powiedziała. Z impetem odłożyła kubek na stolik, ja wiem, że już się zaczyna.

-my musimy być bardziej samodzielni? My?! To dajcie nam święty spokój, sami za nas wszystko robicie. Sami wybraliście dla nas dom, więc teraz się nam nie dziwcie, że sami sobie za niego płacicie! Połączę studia z pracą, proszę bardzo! Tylko potem mi nie gadajcie, że przyniosę wam wstyd przed waszymi cudownymi bogatymi znajomymi. Kocham was ale już mam dość tego wszystkiego, tego całego niańczenia. -z wszystkim się z nią zgadzam, za bardzo nas niańczą. Od dawna pragniemy wyprowadzki z tego miejsca i zamieszkania tam gdzie się nam będzie podobało. Mamusie wyglądają pięknie! Z otwartą buzią i wielkimi oczami. Szkoda, że nie mam aparatu, zrobiłbym im zdjęcie i wkleił do rodzinnego albumu.

-to my już sobie pójdziemy, mamy jeszcze z Isabell dużo pracy. -dawno nie widziałem osoby, która by ją tak skutecznie uspokoiła.

-może wam ziółek dam na drogę? -zadrwiła zdenerwowanym głosem, Kate.

-nie, córciu. Do zobaczenia. -teściowa ucałowała nas, moja mama poszła w jej ślady i zrobiła to samo. -na razie, dzieci.

-do zobaczenia! - krzyknąłem i zatrzasnąłem za nimi drzwi.

-Mike, przepraszam, że tak na nie nakrzyczałam. Wiem, że nie powinnam ale już nie mogę tego znieść. Jak już jest okej to one muszą oczywiście wejść pomiędzy nas i się kłócić.

-nie martw się kochanie, skutecznie zamknęłaś buzie naszym kochanym mamusiom. -wiem, że ona źle się z tym czuje. Ja nie czuje się lepiej ze świadomością, że pokłóciłem się ze swoją matką, ale ona ma racje. One muszą skończyć z tym niańczeniem.

-pojedziemy potem do rodziców i z nimi pogadamy, co?

-pewnie, mała. -przytuliłem ją mocno, poczułem burczenie w brzuchu Kate. -kiedy ostatnio jadłaś, księżniczko?

-yyy dawno, księciuniu. -po tym dostałem buziaka w policzek-zamówimy pizze, ok?

-niech będzie pizza a przed wieczorem pojedziemy do rodziców.

-zadzwoń a ja ogarnę w domu, ty i tak się nie wymigasz! Musisz umyć mój motor, ostatnio go trochę zabłociłam.

-no jak zwykle zostawiasz mi brudną robotę, mała. -naśmiewałem się z niej, bo widziałem już stan motoru w garażu. Jest cały ubłocony, rok będę go czyścił. Dałem jej buziaka i poszedłem zamówić pizze.

JUST MARRIEDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz