Tydzień minął bardzo powoli. Ustaliliśmy, że nie będę chodzić do pracy, ponieważ niedługo mam egzaminy i muszę bardziej przyłożyć się do nauki. Dziś piątek. Casey i Colin przyjeżdżają dzisiaj do nas i zostają na noc. Jestem w trakcie strojenia się na kolację, gdy Mike krzyczy z kuchni
-Kate! Ciasto!
-o nie, zapomniałam! -zaczęłam zbiegać ze schodów całkowicie zapominając o tym ile centymetrów liczą moja szpilki, noga się podwinęła i poleciałam całym ciałem na podłogę -au! kurwa!
-wyłączyłem ciasto, co się stało? -wyszedł z kuchni -o cholera! nic ci nie jest? -pomógł mi wstać, dokładnie mnie obejrzał
-chyba nic, oprócz złamanej szpilki, o nie! -zaczęłam szlochać nad moimi nowymi kochanymi szpilkami, chciałam iść do kuchni, lecz uniemożliwił mi to pulsujący ból w prawej kostce -o nie, jeszcze to
-co się dzieje?
-coś z kostką, bardzo boli -mam nadzieję, że nie jest złamana
-chodź, zabiorę cię do szpitala tam.. -przerwał dzwonek do drzwi, zapewne to nasi goście, oparłam się o ścianę, gdy Mike otworzył
-cześć wam! -krzyknął Colin trzymając Casie w talii
-co się stało? -zapytała, spoglądając na mnie
-Kate przewróciła się zbiegając po schodach w tych cholernie wysokich szpilkach, teraz pojedziemy do szpitala, aby zobaczyć czy kostka nie jest złamana
-przepraszam was za to, możecie się tutaj rozgościć, wszystko jest przygotowane, wystarczy odgrzać
-co ty! jedziemy z wami! - zaproponowała Casey -mam coś wam zabrać?
-tylko moją torebkę, jest na kanapie w salonie, zabierz też ciasto ze stołu! -krzyknęłam, gdy Mike wynosił mnie do samochodu
-o jej! jakie to pyszne! -Casey zaczęła zachwalać moje ciasto, ledwo weszła do auta a w nim wszyscy rzucili się na moje marchewkowe ciasto -to jest to ciasto, które robiłaś dla nas kiedyś!
-już zapomniałem jak to jest dostać orgazm, dzięki kawałku ciasta -naśmiewał się Colin, wszyscy mówili z pełnymi ustami
-ej, chyba zapomnieliśmy, że jesteśmy przed domem, w aucie -zaczęłam zrzędzić -nie wiem czy wiecie ale cały czas boli mnie noga i jeśli zaraz nie dostanę czegoś przeciwbólowego to was pozabijam! -ostatnie dwa słowa wykrzyczałam, mój ból coraz bardziej promieniował. -Moi kochani zamknijcie buzie i jedźmy już -powiedziałam już spokojniejszym głosem
Mike ruszył, państwo Browns oczywiście dokończyli moje ciasto, mówiąc, że nie mogli się opanować, Colin dał mi butelkę szampana, po to, aby choć trochę zmniejszyć mój ból. Droga do szpitala ciągnęła się i ciągnęła. Mike musiał zatankować, więc powiedziałam mu, żeby kupił więcej alkoholu na wieczór. Na szczęście Mike przeniósł mnie na tył do blondynki, po to abyśmy mogły sobie "pogadać". Zanim dojechaliśmy do szpitala zdążyłyśmy opróżnić butelkę tequili i szampana. Byłyśmy kompletnie pijane. Mike niósł mnie za styl panny młodej. Szliśmy tak dopóki nie usłyszeliśmy pisku Casey. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Colin zbiera ją i jej buty z ziemi, tym razem to jej się coś stało, tylko, że z nogą lewą. Tak o to chłopcy nieśli nas jak panny młode tyle, że nie do kościoła a do szpitala.
Doktor Green zbadał nasze kostki, cały czas śmiejąc się z naszych głupich żartów. Okazało się, że nie są one złamane ale tylko lekko skręcone. Podał nam tylko jedną tabletkę, ponieważ byłyśmy zbyt pijane aby przyjąć większą ilość leków. Dostałyśmy wózki inwalidzkie i opaski na kostki. Mike poszedł z lekarzem po jakieś skierowanie a Colin został z nami. Miałyśmy z Casey świetny pomysł, więc pod pretekstem pragnienia wygoniła biednego Colina po coś do picia. Zakazał nam się gdziekolwiek ruszać i poszedł.
-to do tej zielonej linii, ok ? -zabawa polegała na ściganiu się do wyznaczonego momentu
-oki doki kupmelo! -krzyknęłam i ruszyliśmy na wózkach do zielonej linii
Przy linii byłyśmy równo, więc zaczęłyśmy kołować się na wózkach w tę i z powrotem. Cały czas się śmiałyśmy, w pewnym momencie ujrzałyśmy Mika i Colina, więc ile sił w kołach zaczęłyśmy uciekać. Oni zaczęli za nami biec i krzyczeć, żebyśmy wróciły, ale my się tylko z nich śmiałyśmy. Na nasze szczęście winda była wolna i szybko się zamknęła.
-gdzie teraz uciekamy? jaki plan pani stukacz?
-Pani szeryf odpowiada pani stukanko, że na dwór! -krzyknęłam w momencie, kiedy drzwi windy się otworzyły.
Wyjechałyśmy z windy i kierowałyśmy się na parking, aby ram poczekać i pośmiać się z chłopaków. Trochę się naśmiewałyśmy aż w końcu nam się znudziło i znowu zaczęłyśmy się ścigać kręcić i tak ciągle. Cały czas się śmiałyśmy, w końcu wróciłyśmy do naszej paczki. W pewnym momencie Casey wpadła na genialny pomysł abyśmy pojeździły na jednym wózku razem, więc jakimś sposobem wciągnęła mnie na siebie i tak jeździłyśmy, aż do momentu gdy zaczęłyśmy się kręcić.. Wózek o coś uderzył, ja zaczęłam lecieć, za chwilę uderzył mnie ciężar Casey, potem to tylko ciemność.
![](https://img.wattpad.com/cover/37577126-288-k356859.jpg)