Obudziłam się w salonie, z okropnym pulsowaniem w głowie i kacem w gardle. Jak ja się tu znalazłam? Gdzie Drew?
-Hej Księżniczko. Zabalowałaś wczoraj, co?
-Mike, co ja tutaj robię? Nic nie pamiętam. -Jezu ja naprawdę nic kompletnie nie pamiętam od chwili pocałunku.
-Nie pamiętasz naszej upojnej nocy? Jak możesz? Tyle razy doszłaś i nic nie pamiętasz? -powiedział i odszedł do kuchni. NIE NIE NIE!! Nie mogłam tego zrobić, przecież bym coś pamiętała, albo i nie.
Mike:
Gdy wróciłem ona siedziała nadal z miną jakby zjadła cytrynę. Muszę jej chyba wszystko wyjaśnić, bo ona naprawdę nic nie pamięta.
-Mała nie przejmuj się, nic z tych rzeczy nie robiliśmy. Spędziliśmy wspólnie noc ale nie w tym kontekście.
-Jak to? Czyli my nic nie..?
-Nie księżniczko. Nie byłaś zdolna do niczego, usnęłaś na blacie w barze.
-Co kurwa?! -krzyknęła dość głośno.
-Już odzyskałaś siły żeby trochę pokrzyczeć?
-Mike zaraz będę.. -nie dokończyła, bo zaczęła biec do łazienki. Przytrzymałem jej włosy a ona wymiotowała, jęczała, płakała za zmianę. -Już nigdy nie bd pić! Nigdy więcej!
-Mówisz tak do kolejnej okazji. Już?
-Tak,dzięki. Opowiedz mi teraz resztę. Zaraz zaraz! Gdzie są moje ubrania! Czemu jestem w bieliźnie?! Ty zboczeńcu!
-Chciałabyś obudzić się w zarzyganych ubraniach? Alkohol ci widzę mózg wymył. Chodź zjesz coś a ja ci wszystko opowiem.
-Dobra. Umyje się, zaraz będę. -powiedziała i zamknęła się w łazience. Po 15 minutach weszła do kuchni.
-Zupa gotowa. Siadaj. -powiedziałem i postawiłem przed nią miskę z zupą.
-Dziękuje, mów.
-No więc nie wiem czy wiesz ale znaleźliście się w moim barze. Po tym jak się namiętnie lizaliście na środku parkietu, twój partner zaliczył zgon i przewrócił się na ciebie, a ty poleciałaś do tyłu.
-Żartujesz sobie ze mnie?! -krzyknęła, wypluwając trochę zupy.
-A wyglądam jakbym żartował? Cicho siedź i jedz.-podałem jej serwetkę- Potem zaczęłaś się chichotać na parkiecie,wiec przenieśli cię obok baru, a jego ktoś zabrał do domu. Był tak pijany że musieli go wynieść. Ty położyłaś się tak na blacie, śmiałaś się dosłownie z wszystkiego, nawet z tego, że moja kelnerka ma kolczyk w uchu.
-O mój boże! -zaczęła się śmiać- możemy tam dziś pojechać? Chciałabym ją przeprosić. Jest jeszcze coś dalej?
-Pojedziemy wieczorem, nie martw się, Mona nie należy do takich, które obrażają się za byle co. A dalej to..-przerwałem bo nie wiem czy chce aby wszystko wiedziała.
-Mike masz mi wszystko powiedzieć. Nawet najgorsza prawdę.
-Gdy tak leżałaś ja szybko pobiegłem po kurtki i kluczyki. Gdy wróciłem przystawiał się do ciebie jakiś koleś, ty ewidentnie go odpychałaś wiec nie wytrzymałem i mu pożądanie przywaliłem.
-O mój boże. Nic ci nie jest? -natychmiast wstała i zerknęła na moja rękę -ona jest cała czerwona, może pojedziemy do lekarza?
-Nie, Kate nic mi nie jest. Siadaj, masz. -podałem jej aspirynę i wodę. Zabrałem jej talerz i odstawiłem do zlewu.