2.DUPEK.

42 1 0
                                    



Sytuacji ze szkoły nie mogłam przeżyć, do weekendu. W czwartek, przyszła moja rzekoma sprzątaczka i wysprzątała mój pokój, pod nieobecność Giny - mojej ,,ukochanej mamy,,. Gdy matka wróciła, nie weszła do mojego pokoju. I słusznie. W tak trudny dla mnie czas, nie potrzebowałam jej obecności.
Zadzwonił telefon. Brrr...
Rozległ się hałas. Na słuchawce, jak byk pisało
,, Leonardo,, miałam go tak zapisanego, by matka nie skapnęła się, ze coś się święci. Mówiłam do niego tak, gdy chciałam być słodka. Teraz już nie było mi do śmiechu.
- Siemka? - niepewnie rzucił Leonard.
- Czego chcesz? - warknęłam przeżuwając dolną wargę.
- Coś się wydarzyło?
- Tak! I wiesz co? Nie kręcisz mnie już. Nie dzwoń do mnie po tym, jak mnie w sobie rozkochałeś, a później zabawiłeś jak lalką, obciskając tyłek jakiejś Vanessy!
- Czek...
Rozłączyłam się. Nie miałam zamiaru gadać z takim dupkiem.
Przez resztę wieczora siedziałam sama. Nie miałam już obok siebie Roksany, mojej przyjaciółki. Bo ta wyjechała na Malediwy, na stałe. Czytałam książkę, o romansie. Brzydziła mnie jej zawartość. Odłożyłam ją. Nie miałam ochoty czytać romansidła, kiedy mam złamane serce. Zaraz. Coś tu jest nie tak. Zerkałam na półkę z biżuterią. Nie było tam naszyjnika od Leo. Co sie z nim stało? Przypomniałam sobie ze dzwonił do mnie Leo. Gwałtownym ruchem wstawałam z pozycji leżącej, patrząc z otwartymi szeroko oczami, na cztery nieodebrane połączenia od Leo. Oddzwoniłam.
Kiedy odebrał minęło dobre 20 sekund zanim ktoś się odezwał.
- No mów, co się stało?- wypaplałam z ust,które były bogate w różne argumenty, które miałam zamiar użyć.
- Twoja sprzątaczka...- zaczął.
Skąd wiedział ze mam sprzątaczkę?!
- Zabrała naszyjnik, który ci przekazałem! Ma kontakt z Vanessą. Vanessa pokazała mi go dziś na spotkaniu, zawieszając sobie go na szyje. Przykro mi...nie mogę nic zrobić...
- Ach, tak? Twoja nowa dziewczyna pogrywa sobie w kotka i myszkę? Ja się nie będę patyczkować. Lepiej ostrzec ją przede mną, niż by jutro nie wróciła do domu! Ty dzbanie, przykro ci? Ojejciu, zaś mi nie jest, ze cię straciłam - wywrzeszczałam.
- Dobranoc. A, i jeszcze, Vanessa nie jest moją dziewczyną. Udawała tylko, przed swoim byłym. Dzięki za lata, które były piękne.
Rozłączył się.
Nie wierzę...oni tylko oszukiwali. Kurde, głupia ja! Że tez nie zapytałam go o to, czy to naprawdę, chociaż nie porozmawiałam! Ach!
- Jedziemy do sklepu? Możesz sobie kupić co tylko chcesz - wszedł tata, pocieszając mnie, ewidentnie słysząc moją, szczególnie ostrą rozmowę.
- Nie. Nie mam ochoty - powiedziałam monotonnym głosem.
- Córeczko...- zaczął, robiąc kilka kroków do mnie, zasiadając na skrawku mojego łóżka.
- Życie...ma swoje porąbane zasady. Raz jest źle, raz dobrze. A ja, jako twój super tatuś, chce wspierać cię w takich chwilach i robić tak, by było cały czas dobrze.
- Ale, tato...
- Ahh...posłuchaj, Maya...jeśli bardzo nie chcesz, w tych złych chwilach, spędzać ze mną czasu, proszę powiedz mi to. Nie chce naciskać, ale uwierz, że tez byłem nastolatkiem! Też miałem takie chwile...i wiesz co?
- Nie
- Mama przychodziła, całowała mnie w czoło, i mówiła że możemy...zjeść lody, porozmawiać...to najlepsze, co może cię teraz spotkać.
- Moja ,,mama,, tak nie robi!
- Czym różni się twoja mama od mojej? - zapytał tata.
- Tym, że gdy rozmawiam z moją...
- Ja z moją tez rozmawiałem! - uśmiechnął się.
- Ale...twoja chciała...
Mój tata spuścił głowę. Przytulił mnie delikatnie, i szepnął do uszka:
- Kocham cię, a teraz już chodź, na zakupy!
Uśmiechnęłam się leciutko, tak by nie poznać po sobie, że ten plan od początku mi się podobał.

Naucz mnie żyć Where stories live. Discover now