17. Kuriozum

98 24 9
                                    

W budynku nie było świateł, nie próbowali też niczego uruchamiać, aby nie zainteresować nikogo swoją obecnością. Dlatego siedzieli wśród ciemności, co chwilę upewniając się, że żadne z nich nie śpi, mimo że Curtis wielokrotnie wspomniał, że sam zapanuje nad sytuacją.

Z każdą chwilą stres ogarniał Isabelle tak, że ledwo była w stanie wysiedzieć w miejscu. Nie znała planu Franka, nawet nie była do końca pewna, czy mężczyzna w ogóle jakiś miał, co jeszcze bardziej ją przerażało. Bała się, że straci zarówno synka jak i jego.

W końcu nie wytrzymała i podniosła się, aby pochodzić trochę po pomieszczeniu.

-Znam Franka na tyle, aby wiedzieć, że to załatwi.

Isabelle miała świadomość, że Curtis chciał ją uspokoić. Ona sama zdążyła zorientować się w działaniu Castle i niekoniecznie było ono zawsze przemyślane.

Z tych wszystkich emocji zadziało się coś, czego nie była w stanie powstrzymać. W najbardziej nieodpowiednim momencie po jej nogach spłynął strumień, który lądując na podłodze wydał odgłos przypominający chluśnięcie.

-Proszę powiedz, że to nie to co myślę – Curtis spojrzał na nią z przerażeniem nie chcąc, aby okazało się to prawdą.

-Odeszły mi wody – kiedy Isabelle zrozumiała co się dzieje, niemożliwym było niespanikowanie. - O nie, nie teraz.

-Frank powiedział, że termin masz w następnym miesiącu.

-Widocznie strzały i ucieczka nie wpływają korzystnie na ciążę – podniosła głos, jednak po chwili od razu starała się go uspokoić, nie chcąc wyżywać się na mężczyźnie.

-Musisz dostać się do szpitala.

-Nie możemy ryzykować. Ogarniemy to, mamy jeszcze trochę czasu.

-Nie przyjmowałem porodu – chciał, żeby miała co do tego świadomość.

-Zawsze musi być ten pierwszy raz – na te słowa Curtis spojrzał na nią wymownie, co była w stanie dostrzec nawet w ciemności.

Frank zaczął niepokoić się, że długo nie dają znaku życia, dlatego zadzwonił do nich, kompletnie nie spodziewając się co aktualnie się u nich działo.

-Curtis wszystko u was dobrze?

-Isabelle odeszły wody – odparł, zanim kobieta zdążyła go przed tym powstrzymać. Nie chciała dodawać mężczyźnie dodatkowego stresu.

-Cholera.

-Mamy jeszcze trochę czasu – wyrwała mu z ręki urządzenie, aby porozmawiać z Frankiem. - Poradzimy sobie z Curtisem, nie martw się. Powinnam wytrzymać do rana.

-Jak się czujesz? - spytał z troską, obawiając się o jej stan. Nie chciał, żeby przez stres wywołany jego planem, Isabelle oraz ich córka były zagrożone.

-Cieszę się, że niedługo ją zobaczę.

Właściwie nie mogła się tego doczekać. Wielokrotnie wyobrażała sobie spotkanie zarówno z małą jak i Frankiem oraz Timmy'm, ale do tej pory były to tylko marzenia. Dzięki Castle miały one zyskać szansę na spełnienie.

-Zajmę się nimi – zwrócił się do niego Curtis.

-Dojechałem do miasta, namierzę Junckle. Informujcie mnie na bieżąco.

-Jasne – odłożył telefon na bok, po czym wyjął wodę z torby, którą zostawił im Frank i podał ją kobiecie.

Chwilę po tym znów usiedli na ziemi, a Isabelle czuła narastający ból.

Shoot me ||PunisherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz