4. Wartości

208 35 2
                                    

Wróciła dosyć szybko, tak naprawdę działając bez przemyślenia. Nie wiedziała już co powinna zrobić, ani co jest prawdą. Może Castle wcale nie miał szczerych intencji wobec niej. Sam powiedział, że dostał zadanie, aby znaleźć zabójcę Johnsona, a w dzisiejszym świecie zrzucenie winy na kozła ofiarnego jest często wybieraną opcją.

-Nie możesz mieć pewności, że tego nie zrobiłam – powiedziała chodząc niecierpliwie niemalże w kółko.

-Ale ci wierzę – gryzła się z własnymi myślami. Frank widział, że jest zdenerwowana.

Nagle sięgnęła po nóż z kuchennego blatu bijąc się ze sobą w myślach czy to co ma zamiar zrobić jest słuszne, a może szybko tego pożałuje.

-Isabelle... - zwrócił się do niej, a dziewczyna sama nie wiedziała w jakim jest stanie. Targały nią emocje, a głowa przepełniona była różnymi scenariuszami.

-Zamknij się i daj mi pomyśleć.

-Pomogę ci – czuł, że dziewczyna po prostu się boi. Bez żadnego słowa stanęła za nim, a Castle napiął mięśnie i podniósł podbródek do góry, domyślając się, co za chwilę może się stać.

Nie próbował jej do niczego przekonywać. Liczył, że uwierzy, że nie ma w nim wroga, lecz sojusznika w walce z Cardiffem. Isabelle położyła swoją zimną i roztrzęsioną dłoń na jego ramieniu. Mężczyzna nie wiedział już jakie ma ona zamiary.

Po chwili wszystkie więzy opadły na ziemię. Zdezorientowany Frank spojrzał na nią pytająco, rozmasowując swoje nadgarstki. Nie tego się po niej spodziewał. Isabelle usiadła na podłodze opierając się o ścianę i przecierając twarz dłonią.

-Wiesz gdzie jest wyjście – powiedziała nawet na niego nie patrząc.

Castle nie wiedział co doprowadziło ją do takiego stanu. Jeszcze tego samego dnia zachowywała się zupełnie inaczej. Nie miał zamiaru opuszczać jej w takim momencie.

Zbliżył się do niej i kucnął przed nią chcąc dowiedzieć się co się stało.

-Wiem, że się boisz. To normalne – jego głos był spokojny, nie chciał wpływać na jej emocje.

-Idź – w tamtej chwili nie obchodziło ją czy zawiadomi CIA gdzie się znajduje. Zostanie samemu wydawało jej się najlepszą opcją.

-Chcę ci pomóc.

Jego intencje były szczere. Zdążył zorientować się, że dziewczyna nie była złą osobą.

-Nie mam wystarczająco czasu żeby go pomścić – słowa te były niekonkretne, ale Frank połączył je z wiadomością jaką usłyszał od jej doktora.

-Nie możesz się teraz poddać, słyszysz? - skierował jej wzrok na siebie tak aby patrzyła mu w oczy. - Znajdziemy prawdziwego zabójcę.

Minęło parę chwil zanim dziewczyna całkowicie się uspokoiła. Castle przyniósł jej szklankę wody i ponownie zajął miejsce obok niej. Nikt się nie odzywał, chyba oboje potrzebowali kilku minut na odetchnięcie.

-Naprawdę chcesz mi pomóc? - przerwała panującą ciszę.

Frank mógł po prostu wyjść i znaleźć Cardiffa i jego ludzi na własną rękę. Nie obiecywał Madani że znajdzie zabójcę Johnsona, ani odkryje czy dziewczyna ma z tym jakiś związek. Ale w ciągu tych dwóch dni zdążył ją trochę poznać.

-Zajmę się wszystkim. Musisz tylko powiedzieć co wiesz.

-Mówiąc „zajmiesz" masz na myśli zabijesz? - spojrzała na niego jakby oczekiwała czegoś innego.

Shoot me ||PunisherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz