Isabelle była w budynku Cardiffa długo przed tym zanim trafił tam Frank. Dostała się na umówione piętro i już tylko drzwi dzieliły ją od dokonania zemsty. Bez wahania weszła do środka wymierzając broń w znajdującego się po drugiej stronie pomieszczenia mężczyznę, wyraźnie niezdziwionego jej obecnością. W ręku trzymał kubek z kawą i patrzył na dziewczynę pełen spokoju. Nie był zaniepokojony tym, że może za chwilę zginąć. Jego wyprostowana postawa i uniesiona głowa świadczyły wręcz, że nawet nie bierze tego pod uwagę.
-Domyśliłem się, że masz zamiar mnie odwiedzić – odezwał się, a Isabelle nie zamierzała strzelać od razu. Najpierw potrzebowała się czegoś dowiedzieć.
Wiedziała, że nie ma za dużo czasu, że pewnie za chwilę wparują tam jego ludzie. Ale musiała spytać.
-Dlaczego zabiłeś Johnsona? - mimo starań jej głos delikatnie się załamał.
-Zawiódł moje zaufanie – nie wiedziała o czym mówił. Wydawało jej się, że postępował według jego zasad.
-Robił wszystko co mu kazałeś.
-Ocalił cię. W dniu wypadku też miałaś zginąć – pamiętała, że to dzięki Willowi znalazła się w szpitalu, ale Cardiff wyraźnie stwierdził, że ma z tym coś wspólnego.
-Zabiłeś go, bo ja przeżyłam? - nie chciała żeby okazało się to prawdą. Do tej pory odczuwała poczucie winy, że nie zdążyła mu pomóc, a miało wyjść na jaw, że to przez nią zginął.
-Już ci mówiłem. To ciebie miałem zabić. Moi ludzie nie zastali cię w mieszkaniu, więc załatwiłem to w inny sposób. Nigdy nie dowiedziałabyś się prawdy, a śmierć i tak na ciebie czekała.
-Jakiej prawdy? - z tego co usłyszała zdążyła zrozumieć, że nie chodziło o Johnsona. Mówił o czymś innym, a Isabelle domyślała się, że Cardiff spróbuje rozegrać tę sytuację tak, aby przeżyć. Skupiła się więc uważnie, aby nie dać mu się zmanipulować.
-Zastanawiasz się pewnie kiedy zjawią się tu moi ludzie. Niepotrzebnie – brzmiał tak pewnie, jakby miał wygraną w garści. - Mam coś, co będzie dla ciebie idealną pułapką.
-Nie znajdziesz powodu żebym nie pociągnęła za spust – patrzyła mu w oczy próbując wyczytać z nich czy to, co zaraz usłyszy okaże się prawdą.
-Timmy.
Jedno imię, a jego usłyszenie sprawiło że zabrakło jej tchu. Dłoń trzymająca naładowany pistolet zadrżała, a w oku na samo wspomnienie zakręciła się łza.
-Jestem świadoma, że go zabiłam – odparła nie chcąc dać się sprowokować, ale mężczyzna wiedział jak trafić w jej słaby punkt.
-Ze świadomością można igrać – nie rozumiała jego słów, ale Cardiff wiedząc, że już wygrał, sam jej to wyjaśnił. - Byłaś łatwym celem. Umierająca matka z małym dzieckiem. Nikt nie zakładał, że wygrasz z chorobą. Ciekawe gdzie teraz jest Timmy? Z nową rodziną?
-Przestań – nie chciała wierzyć w to co mówił. Była pewna, że bawi się jej emocjami, aby wykorzystać odwrócenie uwagi.
-Nie ja dokonałem za niego transakcji – każde kolejne zdanie łamało jej serce. To nie mogła być prawda.
Przez załzawione oczy nie zauważyła kiedy mężczyzna wyjął broń i nie wahając się ani chwili strzelił. Isabelle poczuła jak jej bok jej brzucha przeszywa kula, zalewając ją krwią. Z dłoni wypuściła pistolet i sama osunęła się na ziemię.
Wiedziała że to koniec, że za chwilę zginie z ręki zabójcy Willa.
-Kłamca – powiedziała tylko nie chcąc dłużej być przez niego manipulowana.
CZYTASZ
Shoot me ||Punisher
AcciónFrank Castle spełnił swoją obietnicę zemsty, jednak co dalej? Walka ze złem, które kryje się na każdym kroku doprowadza go do tajemniczej sprawy morderstwa. Pakowanie się w kłopoty to dla niego normalność, ale przez dziewczynę uwikłaną w sprawę, po...