-Musimy się stąd wydostać – Frank rozejrzał się po pomieszczeniu szukając czegoś co może okazać się pomocne w ucieczce.
-W bucie mam scyzoryk. Spróbuję go wyjąć – wygięła się najbardziej jak potrafiła, aby wykorzystać chwilę, kiedy zostali sami i dosięgnąć kostki. - Cardiff nie zechce nas po prostu zastrzelić, więc może uda nam się rozwiązać.
-Kiedy tu wejdzie rozmawiaj z nim, potrzebujemy czasu – zwrócił się do niej Frank wiedząc jak wygląda ich sytuacja.
Nie musieli czekać długo aż wspomniany mężczyzna ponownie do nich dołączył, wnosząc ze sobą wszelakiego rodzaju broń, albo raczej coś co mogło nią być, zaczynając od kija bejsbolowego, a kończąc na ostrych narzędziach. Widok ten miał zapewne nastraszyć związaną dwójkę, ale chwila kiedy w dłoni Isabelle znalazło się ostrze była wręcz uspokajająca.
-Dlaczego chciałeś mnie zabić? - pytaniami postanowiła zyskać kilka cennych minut.
-Tylko Johnson trzymał cię przy życiu – odparł podchodząc bliżej, aby wzbudzić swoją osobą emocje. - Pracując z nim robiłaś to dla nas. Wszystkie zlecenia... Muszę przyznać, że byłaś w tym dobra.
-Pomagałam mu, bo dużo mu zawdzięczałam – nigdy nie wchodziła w szczegóły, ustalała jedynie bezpieczne trasy, którymi można było się przemieszczać, a co z tym robił nie należało już do niej. Czuła, że była mu to winna.
-Przeszczep, zatuszowanie wypadku. Byłaś za blisko naszej działalności.
-Więc czemu go zabiłeś? Próbowałby was powstrzymać? - chciała wykorzystać tę rozmowę aby dowiedzieć się prawdy.
-Już nie raz cię uratował – wiedziała, że mówił o wypadku.
Napawając się chwilą podszedł do Franka i nachylił się nad nim, aby mu również spojrzeć w oczy.
-Jest coś co was łączy. Oboje zostaliście sami. Wiem o was wszystko.
-Myślisz, że pomagałam Johnsonowi, a on zapewniał mi bezpieczeństwo? Że zajmowałam się tylko stroną informatyczną? Przewidział, że możesz nam zagrażać. Wydaje ci się, że wiesz wszystko bo dla ciebie pracował. Ale wiesz tylko tyle na ile pozwolił.
Cardiff ponownie znalazł się przed nią wymierzając lufę pistoletu prosto w jej głowę, a czując to Isabelle napięła mięśnie, bojąc się, że nie zdążą się uwolnić.
-Zostaw ją słyszysz? - Frank podniósł głos czując jak atmosfera robi się niebezpieczna. Gdyby zginęła w tamtej chwili, on nie mógłby nic zrobić.
-"To miał być jeden strzał". Lepiej żebyś tym razem trafił we właściwą osobę – odparła dziewczyna patrząc w oczy zabójcy, a słysząc te słowa na jego twarzy pojawił się uśmiech, jakby właśnie to chciał usłyszeć.
-Tym razem będę napawał się widokiem – mówiąc to schował broń za pas i dłonią zawołał do środka swoich ludzi, którzy uzbrojeni stanęli przy każdej ścianie.
-Chcesz nas zakatować na śmierć? - wtrącił Castle, czując jak Isabelle zaczyna pracować nad przecięciem sznura unieruchomiającego jego ręce.
Przeciwników było czterech, gdyby stanęli do równej walki istniałaby możliwość wygrania konfrontacji, ale związani nie mieli sporych szans.
Nagle zadzwonił telefon, który Cardiff natychmiast odebrał, przeprowadzając krótką rozmowę podczas której potwierdził gdzieś swoją obecność.
-Wielka szkoda, ale ominie mnie zabawa – odparł mężczyzna zapinając guzik marynarki. Jeden telefon, a być może dał im szansę. - Castle, Cortez. Na swój sposób byliście nawet dobrzy.
CZYTASZ
Shoot me ||Punisher
AzioneFrank Castle spełnił swoją obietnicę zemsty, jednak co dalej? Walka ze złem, które kryje się na każdym kroku doprowadza go do tajemniczej sprawy morderstwa. Pakowanie się w kłopoty to dla niego normalność, ale przez dziewczynę uwikłaną w sprawę, po...